Moja siostra dostała wszystko, a ja tylko łzy – jak poradzić sobie z zazdrością, gdy rodzina faworyzuje młodsze dziecko?
– No i co, Martyna, podoba ci się ten nowy samochód? – zapytał ojczym, wręczając kluczyki mojej młodszej siostrze, Julce. Stałam obok, ściskając w dłoni skromną kopertę z życzeniami, którą dostałam od niego na swoim ślubie dwa lata temu. Wtedy tłumaczył się trudną sytuacją finansową. Dziś, w salonie pełnym gości, nie było śladu po tamtych problemach.
Julka pisnęła z radości, rzuciła mu się na szyję. Mama patrzyła na nich z uśmiechem, a ja czułam, jak w środku wszystko mi się gotuje. Próbowałam nie patrzeć na błyszczące oczy siostry i nie słyszeć jej podziękowań. W głowie miałam tylko jedno pytanie: dlaczego ona? Dlaczego zawsze ona?
Wyszłam na balkon, żeby złapać oddech. Zimny wiatr owiał mi twarz, ale nie potrafił ostudzić emocji. Słyszałam przez szybę śmiechy i rozmowy. Czułam się jak intruz na własnej rodzinnej imprezie.
– Martyna, wszystko w porządku? – Mama wyszła za mną, zamykając za sobą drzwi.
– Tak, po prostu potrzebuję chwili dla siebie – odpowiedziałam, starając się ukryć łzy.
– Wiem, że możesz być trochę zazdrosna… Ale przecież Julka jest młodsza, to jej pierwszy ślub… – zaczęła tłumaczyć.
– A mój był gorszy? – przerwałam jej ostro. – Wtedy nie było pieniędzy na prezenty? Na samochód?
Mama spuściła wzrok. – To nie tak… Wiesz, że twój ojczym zawsze miał słabość do Julki. Ty jesteś silniejsza, zawsze sobie radziłaś…
Zacisnęłam pięści. Ile razy już to słyszałam? Że jestem silna, że dam sobie radę. Ale czy to znaczy, że nie zasługuję na miłość i wsparcie?
Wróciłam do środka z wymuszonym uśmiechem. Julka tuliła się do ojczyma, a on głaskał ją po głowie jak małą dziewczynkę. Przez chwilę poczułam się znowu jak dziecko – to dziecko, które zawsze stało z boku i patrzyło, jak inni dostają więcej.
Wieczorem wróciłam do domu i długo nie mogłam zasnąć. Mój mąż Michał próbował mnie pocieszyć.
– Kochanie, wiem, że to boli. Ale przecież to tylko rzeczy…
– To nie o rzeczy chodzi – przerwałam mu. – Chodzi o to, że czuję się niewidzialna. Jakby moje szczęście nikogo nie obchodziło.
Michał przytulił mnie mocno. – Może powinnaś porozmawiać z ojczymem?
Przez kilka dni biłam się z myślami. W końcu zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do niego.
– Cześć, Martynko! – usłyszałam w słuchawce jego pogodny głos.
– Cześć… Chciałam porozmawiać o czymś ważnym.
Zamilkł na chwilę. – O co chodzi?
– Chodzi o prezenty dla Julki… I o to, jak mnie traktujesz. Czuję się pomijana. Na moim ślubie dostałam tylko kopertę i kilka słów. Julka dostała samochód i całą twoją uwagę.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Martyna… Nie chciałem cię skrzywdzić. Wtedy naprawdę nie miałem pieniędzy. Teraz jest lepiej… Poza tym Julka zawsze była taka delikatna…
– A ja? Ja nigdy nie potrzebowałam wsparcia? – głos mi się załamał.
Ojczym westchnął ciężko. – Może popełniłem błąd… Ale ty zawsze byłaś taka samodzielna…
Rozłączyłam się bez słowa. Poczułam ulgę i żal jednocześnie. Przez kolejne dni unikałam kontaktu z rodziną. Julka pisała do mnie wiadomości:
„Martyna, co się dzieje? Dlaczego jesteś taka oschła?”
Nie potrafiłam jej odpowiedzieć. Bałam się, że wybuchnę i powiem coś, czego będę żałować.
W końcu spotkałyśmy się przypadkiem w sklepie.
– Martyna! – podbiegła do mnie Julka. – Czemu mnie unikasz?
Spojrzałam jej w oczy i zobaczyłam w nich szczerość i troskę.
– Bo jestem zazdrosna – powiedziałam cicho. – Bo czuję się gorsza od ciebie od lat.
Julka objęła mnie mocno.
– Przepraszam… Nigdy nie chciałam cię zranić. Może powinniśmy razem pogadać z mamą i ojczymem?
Przez chwilę milczałyśmy.
– Może masz rację – westchnęłam. – Może czas przestać udawać, że wszystko jest w porządku.
Wieczorem usiedliśmy wszyscy przy stole: ja, Julka, mama i ojczym. Rozmawialiśmy długo – o dzieciństwie, o poczuciu niesprawiedliwości, o tym, jak łatwo zranić kogoś przez nieuwagę.
Ojczym przeprosił mnie szczerze po raz pierwszy w życiu. Mama płakała. Julka trzymała mnie za rękę.
Nie wiem jeszcze, czy potrafię wybaczyć całkiem. Ale wiem jedno: czasem trzeba powiedzieć głośno o swoim bólu, żeby ktoś wreszcie go zauważył.
Czy wy też kiedyś czuliście się pomijani przez własną rodzinę? Jak sobie z tym poradziliście? Czy można naprawdę wybaczyć niesprawiedliwość?