W cieniu jej wspomnień: Moje życie z mężem i jego dawną miłością

– Dlaczego znowu do niej napisałeś? – mój głos był cichy, ale drżał od napięcia. Stałam w kuchni, ściskając kubek z herbatą tak mocno, że aż bolały mnie palce. Michał nawet nie próbował udawać, że nie wie o co chodzi. Odłożył telefon na blat i spojrzał na mnie z tym swoim zmęczonym, trochę smutnym wzrokiem.

– To nic takiego, Marto. Alicja tylko pytała o stary album ze zdjęciami z liceum. Chciała go pokazać swojej córce. – Jego głos był spokojny, ale ja czułam, jakby ktoś wbijał mi szpilki pod skórę.

Alicja. Imię, które przez ostatnie dwa lata naszego małżeństwa pojawiało się za często. Była tą dziewczyną, którą wszyscy wspominali z rozrzewnieniem – piękna, utalentowana, zawsze uśmiechnięta. „Michał miał szczęście, że ją spotkał” – mówiła jego mama na rodzinnych obiadach, nieświadoma, jak bardzo rani mnie każde takie wspomnienie.

Pamiętam pierwszy raz, kiedy usłyszałam o Alicji. Byliśmy wtedy u teściów na imieninach. Ciotka Teresa nachyliła się do mnie i szepnęła: – Wiesz, Michał to miał kiedyś taką dziewczynę… Prawdziwa dama! Studiowała w Warszawie, znała języki, podróżowała po świecie… – Uśmiechała się szeroko, a ja czułam się coraz mniejsza.

Od tamtej pory zaczęłam zauważać drobiazgi. Wiadomości na Messengerze kończące się serduszkami, przypadkowe spotkania w mieście, po których Michał wracał zamyślony. Jego spojrzenie za każdym razem, gdy ktoś wspomniał Alicję. Zaczęłam wątpić – w niego, w siebie, w nas.

Wieczorami leżałam obok niego i powtarzałam sobie: „Nie masz się czego bać. To przeszłość.” Ale nie potrafiłam uwierzyć. Alicja była wszystkim tym, czym ja nie byłam. Pracowała w dużej firmie w Krakowie, miała własne mieszkanie i znajomych na całym świecie. Ja? Skończyłam polonistykę na Uniwersytecie Śląskim i pracowałam w małej bibliotece w Katowicach. Często czułam się jak szara myszka przy jej blasku.

Pewnego wieczoru Michał wrócił do domu później niż zwykle. Był zamyślony. – Co się stało? – zapytałam.

– Alicja wraca do Katowic. Zaprosiła mnie na kawę. Mówi, że musi pogadać o czymś ważnym.

Poczułam lodowaty dreszcz na plecach. – I co jej odpowiedziałeś?

– Powiedziałem, że muszę się zastanowić. Nie chcę niczego przed tobą ukrywać.

Tej nocy nie zmrużyłam oka. W głowie widziałam ich razem – śmiejących się do siebie, dzielących sekrety, których nigdy nie poznam. Nad ranem podjęłam decyzję.

– Idę z tobą – powiedziałam stanowczo, gdy Michał się obudził.

Spojrzał na mnie zaskoczony, ale nie protestował. Umówiliśmy się z Alicją w kawiarni przy rynku. Gdy weszliśmy do środka, już tam była – elegancka jak zawsze, z delikatnym makijażem i pewnością siebie wypisaną na twarzy.

– Marta! Tak się cieszę, że cię wreszcie poznaję – powiedziała i uścisnęła mi dłoń. Jej dotyk był chłodny i stanowczy.

Rozmowa toczyła się gładko – aż za gładko. Alicja opowiadała o pracy w korporacji, o podróżach do Azji i Ameryki Południowej, o tym jak tęskni za Katowicami. Michał patrzył na nią tym spojrzeniem pełnym podziwu i nostalgii, którego nie widziałam u niego od miesięcy.

W pewnym momencie Alicja zwróciła się do mnie:
– Wiesz, Marta, Michał zawsze mówił mi, jaka jesteś wyjątkowa. Cieszę się, że macie siebie.

Uśmiechnęłam się blado. – Dziękuję – odpowiedziałam cicho, ale nie wierzyłam jej ani trochę.

Po wyjściu z kawiarni Michał ścisnął moją dłoń.
– Widzisz? Nie masz się czego bać. Ona ma swoje życie. My mamy swoje.

Ale ja nie mogłam zapomnieć jej spojrzenia – spojrzenia kobiety, która wie, że zostawiła ślad nie do wymazania.

Dni mijały, a ja coraz bardziej zamykałam się w sobie. Zaczęłam analizować każdy swój gest: czy jestem wystarczająco dobrą żoną? Czy jestem interesująca? Czy zasługuję na miłość?

Pewnej nocy zebrałam się na odwagę i powiedziałam Michałowi wszystko:
– Boję się cię stracić. Boję się, że nigdy nie będę taka jak ona.

Michał objął mnie mocno jak nigdy wcześniej.
– Marta, to ty jesteś moim wyborem. Gdybym chciał być z Alicją, byłbym z nią. Ale wybrałem ciebie – ze wszystkimi twoimi wadami i zaletami. Proszę cię, uwierz mi.

Płakałam długo tej nocy – ze wzruszenia i żalu, że pozwoliłam przeszłości kobiety, której nawet nie znałam, tak bardzo mnie zranić.

Ale życie to nie film; lęki nie znikają po jednej rozmowie. Nadal miałam gorsze dni – dni, kiedy czułam się niewidzialna przy wspomnieniu o Alicji.

Któregoś ranka spojrzałam w lustro na swoje zmęczone oczy i zrozumiałam: moja walka to nie walka z Alicją czy przeszłością Michała – to walka ze mną samą.

Zaczęłam pracować nad sobą: zapisałam się na kurs hiszpańskiego (od lat o tym marzyłam), zaczęłam biegać po Dolinie Trzech Stawów i częściej spotykać się z koleżankami z biblioteki. Powoli odzyskiwałam siebie – tę prawdziwą Martę sprzed lęków i kompleksów.

Michał zauważył zmianę:
– Wracasz do siebie. To właśnie kocham w tobie najbardziej.

Zaczęliśmy więcej rozmawiać – o planach na przyszłość, o drobiazgach dnia codziennego i o naszych lękach.

Alicja czasem jeszcze pisała do Michała w sprawie dawnych znajomych czy wspomnień z młodości, ale już nie czułam tego ścisku w żołądku na widok jej imienia na ekranie telefonu.

Zrozumiałam jedno: przeszłości nie da się wymazać – ani swojej, ani cudzej – ale można wybrać sposób życia tu i teraz.

Czasem jeszcze pytam siebie: Czy kiedyś przestaną boleć porównania do tej „poprzedniej”? A może prawdziwa siła tkwi w tym, by zaakceptować siebie taką, jaka jestem?

A wy? Czy można naprawdę uwolnić się od cieni przeszłości? Czy one zawsze będą częścią nas?