Czy naprawdę jestem jedynym, który dźwiga ten ciężar?
— Dario, nie przesadzaj, przecież to tylko nowa lodówka! — głos Magdy odbijał się echem w mojej głowie, kiedy patrzyłem na wyciągi z konta. Siedziałem przy kuchennym stole, a w powietrzu unosił się zapach świeżo parzonej kawy, który kiedyś kojarzył mi się z domem, a teraz tylko drażnił. Wróciłem z Niemiec dwa dni temu, po sześciu miesiącach harówki na budowie, z nadzieją, że wreszcie poczuję się tu jak u siebie. Zamiast tego, czułem się jak obcy wśród własnych czterech ścian.
Pamiętam, jak wyjeżdżałem. Magda płakała, a nasza córka Zosia tuliła się do mojej nogi, nie rozumiejąc, dlaczego tata musi jechać tak daleko. Obiecałem im, że wrócę szybko, że wszystko będzie lepiej. W Niemczech pracowałem po dwanaście godzin dziennie, często w deszczu i błocie, żeby tylko wysłać do domu jak najwięcej pieniędzy. Każda rozmowa przez telefon kończyła się zapewnieniem, że wszystko jest w porządku, że radzą sobie świetnie.
A teraz? Wróciłem do mieszkania, które wyglądało zupełnie inaczej. Nowe meble, telewizor większy niż okno w salonie, a w kuchni sprzęty, o których nawet nie słyszałem. — Magda, skąd na to wszystko pieniądze? — zapytałem, próbując ukryć drżenie w głosie. — Przecież wysyłałem ci pieniądze na życie, nie na luksusy.
Ona tylko wzruszyła ramionami. — Dario, przecież nie będziemy żyć jak biedacy. Zasłużyliśmy na coś lepszego. Ty tam pracowałeś, a ja tu musiałam sama sobie radzić. To też nie było łatwe.
Poczułem, jak narasta we mnie złość. Przez pół roku liczyłem każdy grosz, odmawiałem sobie wszystkiego, a tu… wszystko wydane. Zosia podeszła do mnie i objęła mnie za szyję. — Tato, zobacz, mam nową hulajnogę! — krzyknęła z radością. Uśmiechnąłem się do niej, ale w środku czułem się pusty.
Wieczorem, kiedy Zosia już spała, usiedliśmy z Magdą przy stole. — Myślałem, że odkładamy na przyszłość, na lepsze życie dla Zosi. A ty… — nie dokończyłem. Magda spojrzała na mnie z wyrzutem. — Ty nie rozumiesz, jak tu było. Samotność, codzienne problemy, wszystko na mojej głowie. Ty miałeś swoją pracę, a ja musiałam być i matką, i ojcem. Potrzebowałam czegoś, co sprawi, że poczuję się lepiej.
— Ale Magda, przecież mogliśmy o tym porozmawiać. Nie musiałaś wydawać wszystkiego. Teraz nie mamy żadnych oszczędności. Co, jeśli znowu będę musiał wyjechać?
— Może teraz ja powinnam wyjechać, a ty zostaniesz z Zosią? — rzuciła nagle. Zaskoczyła mnie tym pytaniem. — Myślisz, że tylko ty potrafisz pracować za granicą? Może ja też chcę spróbować czegoś innego, poczuć się potrzebna.
Patrzyłem na nią w milczeniu. Nigdy wcześniej nie mówiła o takich planach. Zawsze była tą, która zostaje w domu, dba o wszystko, a ja byłem tym, który zarabia. Teraz role miałyby się odwrócić?
Następnego dnia Magda zaczęła przeglądać oferty pracy w Holandii. — Zobacz, tu szukają kobiet do pracy przy kwiatach. Może spróbuję? — powiedziała, nie patrząc mi w oczy. Zosia patrzyła na nas z niepokojem. — Mamo, nie wyjeżdżaj — szepnęła.
Czułem się rozdarty. Z jednej strony rozumiałem Magdę. Chciała poczuć się ważna, niezależna. Z drugiej strony bałem się, że nasza rodzina się rozpadnie. Już teraz byliśmy sobie obcy. Każde z nas żyło w swoim świecie, a Zosia była jedynym łącznikiem.
Wieczorem zadzwonił mój brat, Tomek. — Dario, słyszałem, że wróciłeś. Jak tam? — zapytał. Opowiedziałem mu wszystko. — Stary, nie jesteś sam. U mnie było podobnie. Moja Basia też zaczęła wydawać pieniądze, kiedy byłem w Anglii. Może to jakiś sposób na radzenie sobie z samotnością? — powiedział. — Ale musicie pogadać, bo inaczej się pogubicie.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta. Magda coraz częściej wspominała o wyjeździe, a ja próbowałem znaleźć pracę tutaj, w Polsce. Niestety, pensje były śmiesznie niskie. — Dario, nie damy rady tak żyć — powtarzała Magda. — Może lepiej, żebyśmy oboje wyjechali, a Zosia zostanie z babcią?
Na samą myśl o tym ścisnęło mnie w gardle. Jak to możliwe, że doszliśmy do takiego momentu? Przecież wszystko miało być inaczej. Chciałem tylko zapewnić rodzinie lepsze życie, a teraz groziło nam rozstanie.
Pewnego wieczoru usiedliśmy razem i zaczęliśmy rozmawiać szczerze, bez wyrzutów. — Magda, ja nie chcę cię ograniczać. Jeśli chcesz wyjechać, spróbuj. Ale musimy ustalić zasady. Musimy być drużyną, a nie dwoma samotnymi ludźmi pod jednym dachem.
Magda popatrzyła na mnie ze łzami w oczach. — Przepraszam, Dario. Chciałam tylko poczuć się ważna. Bałam się, że cię stracę, że tam znajdziesz kogoś innego. Te zakupy… to była moja ucieczka.
Objąłem ją i długo siedzieliśmy w milczeniu. Wiedziałem, że przed nami długa droga. Może rzeczywiście czas, żebyśmy oboje wzięli odpowiedzialność za naszą przyszłość? Może nie jestem jedynym, który dźwiga ten ciężar?
Czasem zastanawiam się, czy naprawdę można zbudować szczęście na rozłące i poświęceniu. Czy warto oddać wszystko dla rodziny, jeśli po powrocie nie ma już do czego wracać? Co wy byście zrobili na moim miejscu?