Jak narodziny dziecka zmieniły moją przyjaciółkę Kasię i naszą przyjaźń
„Kasia, czy ty w ogóle słyszysz, co do ciebie mówię?” – zapytałam zniecierpliwiona, patrząc na moją przyjaciółkę, która znowu była pogrążona w myślach, wpatrując się w okno. Siedziałyśmy w jej kuchni, a ja próbowałam poruszyć temat naszego ostatniego spotkania, które odwołała w ostatniej chwili. „Przepraszam, Anka. Po prostu… jestem taka zmęczona” – odpowiedziała, przecierając oczy.
Kasia zawsze była tą z nas, która miała wszystko pod kontrolą. Zawsze zadbana, z uśmiechem na twarzy, gotowa na nowe wyzwania. Ale odkąd urodziła swoje pierwsze dziecko, wszystko się zmieniło. Zaczęła rzadziej wychodzić z domu, a jej włosy, kiedyś lśniące i zadbane, teraz były związane w niedbały kucyk. Zamiast eleganckich ubrań nosiła wyciągnięte dresy.
„Kasia, wiem, że macierzyństwo to duże wyzwanie, ale nie możesz zapominać o sobie” – próbowałam delikatnie zasugerować. „Anka, nie rozumiesz. To nie jest takie proste. Mały potrzebuje mnie cały czas” – odpowiedziała zrezygnowana.
Znałam Kasię od dziecka. Przeszłyśmy razem przez wiele trudnych chwil – pierwsze miłości, rozstania, egzaminy na studiach. Byłam pewna, że nasza przyjaźń przetrwa wszystko. Ale teraz czułam się jak intruz w jej życiu. Każda próba rozmowy kończyła się na tematach związanych z dzieckiem.
Pewnego dnia postanowiłam odwiedzić ją bez zapowiedzi. Drzwi otworzył mi jej mąż, Tomek. „Cześć Anka! Kasia jest w salonie z małym” – powiedział z uśmiechem. Weszłam do środka i zobaczyłam Kasię siedzącą na kanapie z niemowlakiem na rękach. Wyglądała na wyczerpaną.
„Hej Kasia” – zaczęłam niepewnie. „Jak się trzymasz?”
„Jestem zmęczona” – odpowiedziała krótko.
Usiadłam obok niej i próbowałam nawiązać rozmowę o czymś innym niż dziecko. „Pamiętasz, jak planowałyśmy wyjazd do Krakowa? Może mogłybyśmy to zrobić w przyszłym miesiącu?”
Kasia spojrzała na mnie z niedowierzaniem. „Anka, nie mogę teraz myśleć o takich rzeczach. Mam dziecko!”
Czułam się bezradna. Chciałam pomóc mojej przyjaciółce, ale każda moja próba kończyła się fiaskiem. Zaczęłam się zastanawiać, czy nasza przyjaźń ma jeszcze sens.
Kilka dni później zadzwonił do mnie Tomek. „Anka, musimy porozmawiać o Kasi” – powiedział poważnym tonem.
Spotkaliśmy się w kawiarni niedaleko ich domu. „Kasia jest na skraju załamania nerwowego” – zaczął Tomek. „Nie wiem już, jak jej pomóc. Może ty coś wymyślisz?”
Byłam zaskoczona jego prośbą. „Tomek, próbowałam z nią rozmawiać, ale ona mnie nie słucha” – odpowiedziałam.
„Wiem, ale może potrzebuje czasu” – zasugerował Tomek.
Postanowiłam spróbować jeszcze raz. Tym razem przygotowałam dla Kasi małą niespodziankę – zaprosiłam ją na dzień spa.
„Kasia, wiem, że jesteś zmęczona i potrzebujesz odpoczynku” – powiedziałam jej przez telefon. „Zarezerwowałam dla nas dzień w spa. Tomek zajmie się małym.”
Na początku była sceptyczna, ale w końcu zgodziła się.
Dzień w spa okazał się strzałem w dziesiątkę. Kasia zaczęła się otwierać i opowiadać o swoich obawach i lękach związanych z macierzyństwem.
„Czasami czuję się jak najgorsza matka na świecie” – wyznała ze łzami w oczach.
„Kasia, jesteś wspaniałą matką” – zapewniłam ją. „Ale musisz pamiętać też o sobie.”
Po tym dniu coś się zmieniło. Kasia zaczęła częściej wychodzić z domu i dbać o siebie. Nasza przyjaźń zaczęła się odbudowywać.
Jednak nadal zastanawiam się: czy naprawdę musimy poświęcać wszystko dla innych? Czy nie możemy znaleźć równowagi między byciem dla innych a byciem dla siebie?