„Moja Matka Nalega, Żebym Codziennie Sprzątała Jej Dom, Ale Mam Własną Rodzinę, o Którą Muszę Dbać”

Moja matka, Magdalena, zawsze była silną kobietą. Dorastając, była taką mamą, która oczekiwała perfekcji we wszystkim. Nasz dom zawsze był nieskazitelnie czysty, a ona upewniała się, że rozumiem znaczenie czystości i porządku. Chociaż doceniam wartości, które mi przekazała, jej oczekiwania stały się ciężarem teraz, gdy mam własną rodzinę.

Jestem Anna, mam 32 lata, jestem mężatką z Eugeniuszem od sześciu lat. Mamy trójkę pięknych dzieci: Jasia, który ma pięć lat, Kasię, która ma trzy lata i Benjamina, który ma zaledwie rok. Moje dni są wypełnione chaosem wychowywania małych dzieci, zarządzania domowymi obowiązkami i próbą znalezienia chwili dla siebie. Mimo to moja matka nalega, żebym codziennie przychodziła do jej domu sprzątać i pomagać jej w różnych zadaniach.

Magdalena mieszka sama w domu, w którym dorastałam. To duży, stary dom, który wymaga dużo pracy. Zawsze była szczególna co do tego, jak rzeczy powinny być robione i oczekuje ode mnie utrzymania tych samych standardów. Każdego ranka dzwoni do mnie, często zanim zdążę przygotować dzieci na dzień. Jej głos jest mieszanką desperacji i frustracji, gdy wymienia rzeczy, które trzeba zrobić.

„Anna, okna trzeba umyć, a ogród jest w opłakanym stanie. Wiesz, jak nienawidzę, gdy coś jest nie na swoim miejscu,” mówi tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Próbuję jej wytłumaczyć, że mam własne obowiązki, że moje dzieci mnie potrzebują i że nie mogę być na każde jej zawołanie każdego dnia. Ale ona nie słucha. Zamiast tego wpędza mnie w poczucie winy, przypominając mi o wszystkim, co dla mnie zrobiła w dzieciństwie.

„Poświęciłam dla ciebie tak wiele, Anno. Najmniej co możesz zrobić to teraz mi pomóc,” mówi łamiącym się głosem.

To łamie mi serce słyszeć jej płacz i czuję się rozdarta między obowiązkiem jako córka a moimi obowiązkami jako matka i żona. Eugeniusz stara się być wspierający, ale nie do końca rozumie presję, którą czuję. Sugeruje zatrudnienie kogoś do pomocy jej, ale Magdalena odmawia, twierdząc że tylko ja potrafię robić rzeczy tak jak ona lubi.

Stały stres odbija się na mnie. Jestem wyczerpana zarówno fizycznie jak i emocjonalnie. Moja relacja z Eugeniuszem jest napięta, ponieważ jestem ciągle na krawędzi i czuję się jakbym zawodziła jako matka, ponieważ nie mogę poświęcić moim dzieciom tyle uwagi ile potrzebują. Jaś zaczął pytać dlaczego spędzam tyle czasu u babci i nie wiem jak mu to wytłumaczyć.

Pewnego szczególnie trudnego dnia, po długiej kłótni z Magdaleną, załamałam się przed Eugeniuszem. Trzymał mnie gdy płakałam, czując się bezradna i przytłoczona. Rozmawialiśmy o ustaleniu granic, ale za każdym razem gdy próbuję je egzekwować, reakcja Magdaleny sprawia że ustępuję. Staje się histeryczna, oskarżając mnie o porzucenie jej i poczucie winy jest zbyt wielkie do zniesienia.

Chciałabym znaleźć sposób by sprawić żeby zrozumiała że nie mogę być wszystkim dla wszystkich. Kocham moją matkę, ale jej żądania mnie duszą. Chcę być dla niej wsparciem, ale nie kosztem dobrobytu mojej własnej rodziny. Sytuacja wydaje się beznadziejna i nie widzę wyjścia.

Z każdym dniem napięcie tylko rośnie. Zdrowie mojej matki pogarsza się i używa tego jako kolejnego powodu by trzymać mnie blisko. Czuję się uwięziona w cyklu obowiązku i poczucia winy, nie mogąc się uwolnić. Moje własne zdrowie zaczyna cierpieć i martwię się o wpływ jaki to ma na moje dzieci.

Na końcu nie ma szczęśliwego zakończenia. Potrzeby mojej matki nadal przyćmiewają moje własne i walczę by znaleźć równowagę która wydaje się coraz bardziej niemożliwa do osiągnięcia. Ciężar jej oczekiwań jest stałym brzemieniem i obawiam się że nigdy nie zniknie.