W dniu swoich 51. urodzin tata powiedział, że zostawia rodzinę

– Czy możesz mi podać sól? – zapytał tata, patrząc na mnie z takim spokojem, jakby nic się nie wydarzyło. Siedzieliśmy przy stole w kuchni, tylko we trójkę: ja, mama i on. Był ciepły majowy wieczór, a na stole stał tort z napisem „51 lat – wszystkiego najlepszego, Tato!”. Mama uśmiechała się sztucznie, a ja czułam w powietrzu coś ciężkiego, czego nie potrafiłam nazwać.

Tata dmuchnął świeczki, a potem przez chwilę patrzył na płomień świeczki, który nie chciał zgasnąć. W końcu westchnął i powiedział: – Muszę wam coś powiedzieć.

Zamarłam. Mama spojrzała na niego z niepokojem.

– Odchodzę – powiedział cicho. – Zostawiam was.

Przez chwilę nikt się nie odezwał. Słyszałam tylko tykanie zegara i szum samochodów za oknem. Mama wstała powoli od stołu i oparła się o blat kuchenny.

– Dlaczego? – zapytała. Jej głos był spokojny, ale widziałam, jak drżą jej dłonie.

– Nie kocham już… – zawahał się. – Nie kocham już tego życia. Potrzebuję czegoś innego.

Patrzyłam na niego jak na obcego człowieka. Przecież jeszcze rano żartował ze mną przez telefon, że nie wie, co chce dostać na urodziny. Przecież jeszcze wczoraj naprawiał kran w łazience i pytał mamę o przepis na jej słynny sernik.

Mama usiadła z powrotem przy stole i przez chwilę milczała. Potem powiedziała tylko jedno:

– Poczekaj rok. Proszę cię tylko o to jedno. Nasza córka wychodzi za mąż za miesiąc. Nie chcę, żeby jej ślub był naznaczony rozwodem rodziców.

Tata skinął głową. – Dobrze – odpowiedział bez emocji.

Przez następne tygodnie żyliśmy jak w zawieszeniu. Tata wracał późno z pracy, mama coraz częściej zamykała się w sypialni i płakała po cichu. Ja próbowałam skupić się na przygotowaniach do ślubu, ale wszystko wydawało mi się bez sensu. Suknia ślubna wisiała w szafie jak wyrzut sumienia.

Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę rodziców przez uchylone drzwi:

– Czy ona wie? – zapytała mama.

– Jeszcze nie – odpowiedział tata. – Chcę jej powiedzieć po ślubie.

– A co z nami? – głos mamy był łamiący się.

– Nie wiem – odpowiedział tata. – Już nic nie czuję.

Zamknęłam drzwi i poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Nie wiedziałam, czy bardziej boli mnie to, że tata odchodzi, czy to, że mama tak bardzo cierpi.

Mój narzeczony Michał próbował mnie pocieszać:

– Może to tylko kryzys wieku średniego? Może jeszcze się opamięta?

Ale ja wiedziałam, że to koniec. Tata był zawsze stanowczy w swoich decyzjach.

Ślub odbył się w czerwcu. Tata prowadził mnie do ołtarza z kamienną twarzą. Mama płakała przez całą ceremonię, a goście szeptali między sobą, że wygląda na bardzo zmęczoną.

Po weselu wróciliśmy do pustego domu. Tata spakował część rzeczy i zamieszkał u kolegi z pracy. Mama została sama w dużym mieszkaniu, które nagle wydało się ogromne i zimne.

Przez cały rok żyliśmy w zawieszeniu. Spotykaliśmy się czasem na obiedzie albo przy okazji świąt, ale rozmowy były powierzchowne i pełne napięcia. Mama próbowała udawać przed znajomymi, że wszystko jest w porządku, ale ja widziałam, jak bardzo cierpi.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie ciocia Basia:

– Twoja mama jest bardzo samotna – powiedziała cicho. – Może powinnaś częściej do niej zaglądać?

Zaczęłam odwiedzać mamę co weekend. Gotowałyśmy razem obiady, oglądałyśmy stare zdjęcia i wspominałyśmy czasy, kiedy byliśmy szczęśliwą rodziną. Mama coraz częściej mówiła o tacie:

– Może gdybym była inna… Może gdybym bardziej się starała…

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przecież to nie była jej wina.

Rok minął szybko. W dniu moich urodzin tata zadzwonił:

– Chciałem ci powiedzieć… Złożyłem papiery rozwodowe.

Nie płakałam już wtedy. Byłam zmęczona tą całą sytuacją.

Mama przyjęła to spokojnie. Powiedziała tylko:

– Teraz już wiem, że muszę zacząć żyć dla siebie.

Patrzyłam na nią i widziałam kobietę złamaną przez życie, ale jednocześnie silniejszą niż kiedykolwiek wcześniej.

Czasami zastanawiam się, czy można było coś zrobić inaczej. Czy rodzina to naprawdę coś trwałego? Czy wystarczy jedna decyzja, by wszystko runęło jak domek z kart? Może każdy z nas nosi w sobie jakiś ból, o którym inni nie mają pojęcia?