„Zagubiona w Macierzyństwie: Jak Moja Najlepsza Przyjaciółka Stała się Obcą Osobą”
Emilię poznałam podczas pierwszego roku studiów na Uniwersytecie Warszawskim. Obie studiowałyśmy filologię angielską i szybko połączyła nas wspólna miłość do książek i kawy. Z biegiem lat stałyśmy się bardziej jak siostry niż przyjaciółki, wspierając się nawzajem w rozstaniach, zmianach zawodowych i rodzinnych dramatach. Zawsze podziwiałam Emilię za jej radość życia; była osobą, która potrafiła rozświetlić każde pomieszczenie swoją obecnością.
Kiedy Emilia ogłosiła swoją ciążę, byłam przeszczęśliwa. Zawsze chciała być matką, a ja cieszyłam się, że mogę być częścią tego nowego rozdziału w jej życiu. Spędzałyśmy godziny na rozmowach o imionach dla dziecka, tematach do pokoju dziecięcego i przyszłych zabawach. Byłam pewna, że nasza przyjaźń tylko się umocni, gdy będziemy razem przechodzić przez ten nowy etap.
Jednak po narodzinach jej syna wszystko zaczęło się zmieniać. Na początku przypisywałam nieobecność Emilii wymaganiom nowego macierzyństwa. Rozumiałam, że potrzebuje czasu na dostosowanie się i zbudowanie więzi z dzieckiem. Ale gdy tygodnie zamieniły się w miesiące, stało się jasne, że coś jest nie tak.
Emilia przestała odpowiadać na moje telefony i wiadomości. Nasze cotygodniowe spotkania na kawę zostały zastąpione niejasnymi obietnicami „niedługo się spotkamy”. Kiedy udało mi się ją odwiedzić, wydawała się odległa i zamyślona. Jej kiedyś nieskazitelny dom był teraz zagracony zabawkami i stosami prania. Sama Emilia wyglądała na wyczerpaną, z nieuczesanymi włosami i ciemnymi kręgami pod oczami.
Starałam się być wsparciem, oferując opiekę nad dzieckiem lub pomoc w domu, ale Emilia zawsze odmawiała. Twierdziła, że wszystko jest w porządku, tylko jest zajęta dzieckiem. Jednak nie mogłam pozbyć się uczucia, że oddala się ode mnie.
Nasi wspólni znajomi również zauważyli zmianę. Emilia zawsze była duszą towarzystwa, ale teraz rzadko pojawiała się na spotkaniach towarzyskich. Kiedy już przyszła, wydawała się niespokojna i rozproszona, ciągle sprawdzając telefon lub szybko wracając do domu.
Tęskniłam za moją przyjaciółką — tą pełną życia, pewną siebie kobietą, która potrafiła mnie rozśmieszyć do łez. Tęskniłam za naszymi nocnymi rozmowami i spontanicznymi wycieczkami. Ale najbardziej brakowało mi więzi, którą kiedyś dzieliłyśmy.
Z czasem zdałam sobie sprawę, że przemiana Emilii nie dotyczyła tylko macierzyństwa; chodziło o utratę samej siebie w tym procesie. Tak bardzo skupiła się na byciu idealną mamą, że zapomniała zadbać o siebie. Jej tożsamość została całkowicie zdefiniowana przez rolę matki, pozostawiając niewiele miejsca na cokolwiek innego.
Chciałabym powiedzieć, że z czasem wszystko się poprawiło, ale tak się nie stało. Pomimo moich starań o ponowne nawiązanie kontaktu, Emilia pozostała odległa. Nasza przyjaźń powoli zamieniła się w serię sporadycznych wiadomości i niezręcznych spotkań.
Minął już ponad rok od narodzin syna Emilii i chociaż wciąż mam nadzieję, że znajdziemy drogę powrotną do siebie, uczę się akceptować fakt, że nasza przyjaźń może nigdy nie być taka sama. Czasami ludzie zmieniają się w sposób, którego nie możemy kontrolować ani zrozumieć.
W utracie Emilii jako mojej najlepszej przyjaciółki zyskałam głębsze zrozumienie tego, jak życie może zmieniać relacje w nieoczekiwany sposób. To bolesna lekcja, ale taka, która nauczyła mnie znaczenia pielęgnowania więzi, które mamy, póki je mamy.