Czy powinnam zmienić imię mojego syna? Historia matki, która walczy o wyjątkowość swojego dziecka

– Mamo, a dlaczego w przedszkolu jest aż trzech Janków? – zapytał mnie Jaś, patrząc na mnie wielkimi, niebieskimi oczami. Stałam wtedy w kuchni, krojąc marchewkę do zupy, i poczułam, jak coś ściska mnie w środku. To pytanie wracało do mnie od miesięcy, odkąd pierwszy raz usłyszałam na placu zabaw, jak jakaś mama woła: „Jasiu, chodź tu!” – i nagle przybiegało trzech chłopców.

Nie spałam tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, słysząc w głowie głosy: „Po co zmieniać imię dziecku?”, „To przecież tylko imię”, „Ale czy moje dziecko nie zasługuje na coś wyjątkowego?”. Mój mąż, Tomek, spał spokojnie obok, nieświadomy burzy, która szalała we mnie.

Rano, przy śniadaniu, zebrałam się na odwagę.
– Tomek, myślałeś kiedyś o tym, żeby… zmienić Jasiowi imię?
Zatrzymał się z łyżką nad talerzem.
– Co ty mówisz? Przecież to Jaś! Nasz Jaś! – spojrzał na mnie jak na wariatkę.
– Ale jest ich tylu… W przedszkolu, na placu zabaw… Nawet w rodzinie mamy dwóch Janków. Może powinniśmy dać mu szansę być kimś wyjątkowym?
– Wyjątkowym? – prychnął. – To nie imię czyni człowieka wyjątkowym.

Zamilkłam. Wiedziałam, że nie zrozumie. Ale ta myśl nie dawała mi spokoju. Przez kolejne dni obserwowałam Jasia. Jak reaguje, gdy ktoś woła jego imię i nie wie, czy chodzi o niego. Jak czasem spuszcza wzrok, gdy inny Jaś dostaje pochwałę od pani w przedszkolu. Zaczęłam czytać fora internetowe. Jedni pisali: „Nie rób dziecku krzywdy”, inni: „To twoje dziecko, twoja decyzja”.

Pewnego wieczoru zadzwoniła moja mama.
– Słyszałam od Tomka… Chcesz zmienić Jasiowi imię? – jej głos był pełen niedowierzania.
– Mamo, ja tylko… Chcę, żeby czuł się wyjątkowy.
– Wyjątkowy? A ty byłaś wyjątkowa jako Ania? Ile było Aniek w twojej klasie? I co z tego? To ty sprawiałaś, że twoje imię było inne niż wszystkie.

Zamilkłam. Przypomniałam sobie siebie z podstawówki. Faktycznie, Ania była wszędzie. Ale to ja byłam tą Anią, która zawsze miała pomysł na przedstawienie klasowe. Tą Anią, która pisała wiersze do gazetki szkolnej.

Ale przecież czasy się zmieniły. Teraz każdy chce być inny. Każdy chce mieć dziecko o oryginalnym imieniu. Zaczęłam rozmawiać z innymi mamami w przedszkolu.
– Myślałam o zmianie imienia Jasia – powiedziałam niepewnie do Magdy, mamy jednego z Janków.
– Zwariowałaś? – zaśmiała się. – Ja się cieszę, że mam Janka! Przynajmniej wiem, że nie będzie się musiał tłumaczyć przez całe życie.

Ale potem usłyszałam rozmowę dwóch chłopców:
– Ja jestem Jaś!
– Nieprawda! Ja jestem Jaś!
I zobaczyłam smutek na twarzy mojego synka.

Wieczorem usiadłam z Tomkiem.
– Tomek… Ja naprawdę się boję, że Jaś będzie się czuł jednym z wielu.
Westchnął ciężko.
– Aniu… On jest naszym synem. Dla nas zawsze będzie wyjątkowy. Ale jeśli naprawdę tego chcesz… porozmawiajmy z nim.

Następnego dnia usiedliśmy razem na dywanie.
– Jasiu… A gdybyś mógł mieć inne imię? Jakie byś wybrał?
Spojrzał na mnie zdziwiony.
– Ale ja lubię być Jasiem. Tylko czasem chciałbym być jedynym Jasiem w grupie.
Poczułam łzy pod powiekami.
– Wiesz co? – powiedział Tomek – Możesz być Jasiem Superbohaterem! Albo Jasiem Odkrywcą! To ty decydujesz, kim jesteś.

Przytuliłam synka mocno. Może rzeczywiście to nie imię czyni człowieka wyjątkowym? Może to my, rodzice, musimy nauczyć nasze dzieci wierzyć w siebie?

Od tamtej pory przestałam obsesyjnie myśleć o zmianie imienia. Zamiast tego zaczęliśmy razem wymyślać przydomki dla naszego Jasia: Jaś Odkrywca, Jaś Artysta, Jaś Marzyciel. I widzę, jak rośnie w nim pewność siebie.

Czasem jednak wraca do mnie to pytanie: czy zrobiłam dobrze? Czy powinnam była walczyć o oryginalność za wszelką cenę? A może najważniejsze jest to, by nasze dzieci czuły się kochane i wspierane – niezależnie od tego, jak mają na imię?

Czy wy też czasem czujecie presję, by wasze dzieci były wyjątkowe? Jak sobie z tym radzicie?