Dlaczego patrzysz na mnie w ten sposób? Historia kobiety, która nie chce dzieci i Polska jej tego nie wybacza

– Dlaczego patrzysz na mnie w ten sposób? – rzuciłam ostro, kiedy zobaczyłam, jak Michał wpatruje się we mnie zza kubka herbaty. Jego spojrzenie było pełne żalu i czegoś, czego nie potrafiłam nazwać. Może rozczarowania? Może gniewu? W kuchni pachniało świeżym chlebem, a za oknem szarzał listopadowy poranek. W naszym mieszkaniu na warszawskim Ursynowie panowała cisza, która bolała bardziej niż krzyk.

– Wiesz, że nie chcę dzieci. Czy to nie wystarczy, że jesteśmy razem? – dodałam ciszej, czując, jak w gardle rośnie mi gula.

Michał westchnął ciężko. – Masz już trzydzieści pięć lat, Magda. Moi rodzice ciągle pytają, kiedy będą mogli zostać dziadkami. W pracy koledzy żartują, że pewnie już planujemy pokój dla malucha. A ty… ty wciąż mówisz, że nie chcesz. – Jego głos zadrżał.

– To mój wybór. Nigdy nie czułam potrzeby bycia matką. Dlaczego nie możesz tego zaakceptować? – odpowiedziałam, choć wiedziałam, że ta rozmowa nie ma końca.

Wiedziałam też, że nie chodzi tylko o nas. W Polsce kobieta bez dzieci to temat tabu. W pracy w urzędzie dzielnicy koleżanki szeptały za moimi plecami: „Magda jest jakaś dziwna, taka chłodna…”. Na rodzinnych spotkaniach ciotki pytały z udawaną troską: „A kiedy wreszcie zostaniesz mamą?” – jakby to była jedyna droga do szczęścia.

Najgorsza była moja mama. – Magda, przecież to nienaturalne! – powtarzała. – Co zrobisz, jak będziesz stara? Kto ci pomoże?

– Mamo, wolę być sama i szczęśliwa niż nieszczęśliwa matka – odpowiedziałam jej kiedyś. Przez tydzień się do mnie nie odzywała.

Michałowa mama była jeszcze bardziej bezpośrednia. – Michał, ona cię zmanipulowała! Każda normalna kobieta chce dzieci! – mówiła, kiedy myślała, że nie słyszę.

Żyliśmy w napięciu. Każdy dzień był walką – nie tylko między mną a Michałem, ale też między mną a całym światem. Czasem żałowałam, że nie jestem inna. Czasem chciałam poczuć ten słynny instynkt macierzyński. Ale kiedy wyobrażałam sobie ciążę, poród, lata poświęcenia… czułam tylko lęk i duszność.

Pewnego wieczoru Michał wrócił późno. Czułam od niego piwo i papierosy.

– Byłem z Tomkiem – rzucił bez entuzjazmu.

– I co? – zapytałam, choć nie chciałam wiedzieć.

– Powiedział mi, że z kobietą taką jak ty nie wytrzymałby nawet miesiąca.

Zamarłam. – To idź do jego żony! Ma dwójkę dzieci i wygląda, jakby życie z niej uszło! Tego chcesz? – krzyknęłam.

Michał trzasnął drzwiami do sypialni. Zostałam w kuchni i rozpłakałam się w dłonie.

Następnego dnia w pracy byłam jak zombie. Koleżanka, Aneta, podeszła do mnie w kuchni.

– Magda, wszystko w porządku?

Opowiedziałam jej wszystko. Ku mojemu zdziwieniu powiedziała: – Mam dwójkę dzieci i czasem ci zazdroszczę. Gdybym miała odwagę, może też bym została bezdzietna.

Wtedy zrozumiałam, że nie jestem sama.

W domu było coraz gorzej. Michał był chłodny, mama przestała dzwonić. Ojciec tylko kiwał głową, kiedy mama narzekała.

Pewnego popołudnia przyszła teściowa z ciastem i zaczęła opowiadać o sąsiadce, która właśnie została babcią po raz trzeci.

Nie wytrzymałam. – Pani Anno, przepraszam, ale nie chcę dzieci i nigdy ich mieć nie będę. Jeśli to pani przeszkadza, nie musi pani do mnie przychodzić.

Zapadła cisza tak gęsta, że można by ją kroić nożem.

Następnego dnia Michał powiedział: – Mama płakała całą noc.

– A ja płaczę od lat! – wybuchłam.

Zaczęliśmy chodzić na terapię do psycholożki, pani Zofii. Po raz pierwszy mogłam powiedzieć wszystko – o strachu przed macierzyństwem, o presji społeczeństwa, o tym, że mam prawo być inna.

Michał słuchał w milczeniu. Po kilku sesjach powiedział: – Chcę być z tobą. Ale muszę opłakać to dziecko, którego nigdy nie będziemy mieli.

Objęliśmy się i płakaliśmy razem.

Rodzina nigdy tego nie zaakceptowała. Mama wciąż czeka na cud. Koleżanki w pracy nadal szepczą za moimi plecami. Ale ja wreszcie oddycham swobodniej.

Mam trzydzieści osiem lat i wiem jedno: nie ma wstydu w tym, że nie chce się mieć dzieci. Wstydem jest zmuszanie kogoś do życia według cudzych oczekiwań.

Czasem jeszcze pytam siebie: Czy byłabym szczęśliwsza jako matka? Czy może byłabym tylko kolejną złamaną kobietą?

A wy – czy kobieta ma prawo wybrać życie bez dzieci? Czy macierzyństwo to obowiązek?