Już nigdy nie kupię prezentu dla synowej! Moja droga od łez do pojednania
— Znowu? — usłyszałam, gdy wręczałam Ani pięknie zapakowaną paczkę na jej urodziny. Stała w kuchni, z rękami w mące, a jej spojrzenie było chłodne jak lód. — Mamo, mówiłam już, że nie używam takich rzeczy.
Zamarłam. W środku ścisnęło mnie jakby ktoś ścisnął moje serce w pięści. Przecież wybrałam ten szal specjalnie dla niej! W sklepie długo zastanawiałam się nad kolorem, dotykałam materiału, wyobrażałam sobie, jak będzie wyglądać w tej butelkowej zieleni. Chciałam sprawić jej przyjemność. A ona? Znowu to samo. Odkąd mój syn, Tomek, ożenił się z Anią, każda okazja do wręczenia prezentu kończyła się rozczarowaniem. Najpierw były uśmiechy przez zaciśnięte zęby, potem coraz bardziej otwarta krytyka.
— Dziękuję, mamo — powiedziała cicho, odkładając paczkę na blat. — Ale naprawdę nie musisz mi nic kupować. Wolę sama wybierać swoje rzeczy.
Poczułam łzy pod powiekami. Próbowałam się uśmiechnąć, ale czułam, jak drży mi broda. Tomek spojrzał na mnie z zakłopotaniem, a potem szybko odwrócił wzrok.
— Może napijemy się kawy? — zaproponowałam, próbując ratować sytuację.
— Nie mam teraz czasu — odpowiedziała Ania i wyszła z kuchni.
Zostałam sama, z prezentem i z poczuciem porażki. Ile razy jeszcze miałam przeżywać to samo upokorzenie? Przecież nie chciałam źle! Chciałam być częścią ich życia, pokazać, że mi zależy. Ale im bardziej się starałam, tym bardziej czułam się niechciana.
Wieczorem zadzwoniła do mnie moja siostra, Basia.
— I co, jak było na urodzinach Ani?
— Jak zwykle — odpowiedziałam drżącym głosem. — Znowu jej nie pasował prezent. Powiedziała mi prosto w twarz, że nie chce ode mnie nic dostawać.
Basia westchnęła.
— Może po prostu ją zapytaj, czego by chciała? Albo… przestań kupować te prezenty. Może ona odbiera to jako próbę kontroli?
Nie mogłam zasnąć tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, analizując każde słowo Ani, każdy gest. Czy naprawdę byłam tak ślepa? Czy moje dobre intencje mogły być odbierane jako coś złego?
Następnego dnia zadzwonił Tomek.
— Mamo, możemy porozmawiać?
Czułam, że coś jest nie tak.
— Oczywiście, synku.
— Ania… ona się trochę denerwuje tymi prezentami. Mówi, że czuje presję i że to ją przytłacza. Wiesz… ona miała trudne dzieciństwo. Jej mama zawsze dawała jej rzeczy zamiast uwagi i rozmowy. Może dlatego tak reaguje.
Poczułam ukłucie żalu i wstydu. Nigdy o tym nie pomyślałam.
— Dlaczego mi o tym nie powiedziała?
— Bo się boi cię zranić. I bo nie chce konfliktów.
Przez kilka dni chodziłam jak struta. W pracy byłam rozkojarzona, w domu wszystko wypadało mi z rąk. W końcu postanowiłam działać. Zadzwoniłam do Ani.
— Aniu… czy możemy się spotkać? Chciałabym porozmawiać.
Spotkałyśmy się w kawiarni niedaleko jej pracy. Siedziała naprzeciwko mnie, spięta i niepewna.
— Aniu… przepraszam cię. Nie wiedziałam, że moje prezenty cię ranią. Chciałam tylko… być dla was ważna.
Spojrzała na mnie zaskoczona.
— Mamo… ja wiem, że chcesz dobrze. Ale ja naprawdę wolę spędzić z tobą czas niż dostawać kolejne rzeczy. Dla mnie to jest ważniejsze.
Poczułam ulgę i smutek jednocześnie. Tyle lat nieporozumień przez brak rozmowy!
— To może… pójdziemy razem do kina? Albo na spacer?
Uśmiechnęła się pierwszy raz od dawna.
— Bardzo chętnie.
Od tamtej pory przestałam kupować Ani prezenty. Zamiast tego spotykamy się na kawie, chodzimy razem na spacery po Łazienkach albo gotujemy wspólnie obiad w ich mieszkaniu na Mokotowie. Nasza relacja powoli zaczęła się zmieniać. Zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim — o pracy, o marzeniach, nawet o jej trudnych wspomnieniach z dzieciństwa.
Pewnego dnia Ania powiedziała:
— Wiesz… nigdy nie miałam takiej rozmowy z własną mamą. Dziękuję ci za to.
Wtedy zrozumiałam, że czasem największym prezentem jest po prostu obecność i akceptacja drugiego człowieka.
Dziś patrzę na naszą relację z dumą i wdzięcznością. Było trudno — bolało mnie odrzucenie i niezrozumienie. Ale nauczyłam się słuchać i pytać zamiast zakładać, że wiem lepiej.
Czasem zastanawiam się: ile rodzinnych konfliktów moglibyśmy uniknąć, gdybyśmy po prostu ze sobą rozmawiali? Czy naprawdę tak trudno jest zapytać drugiego człowieka: „Czego potrzebujesz ode mnie?”