Kiedy miłość spotyka się z murem: Moje zmagania z teściową

Stałam w kuchni, trzymając w rękach filiżankę gorącej herbaty, kiedy usłyszałam, jak drzwi do mieszkania otwierają się z trzaskiem. To był mój mąż, Michał, wracający z pracy. Zawsze czekałam na ten moment, kiedy wracał do domu, ale dziś czułam się bardziej napięta niż zwykle. Wiedziałam, że za chwilę będziemy musieli porozmawiać o jego matce.

„Cześć, kochanie,” powiedziałam, próbując uśmiechnąć się mimo ciężaru na sercu.

„Cześć, Iza,” odpowiedział, odwzajemniając uśmiech. „Jak minął dzień?”

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Michał zauważył moje napięcie. „Coś się stało?”

Westchnęłam głęboko. „Twoja mama znowu do mnie dzwoniła. Tym razem powiedziała, że nie zamierza ze mną rozmawiać ani mnie widzieć.”

Michał zmarszczył brwi. „Dlaczego ona to robi? Przecież nic jej nie zrobiłaś.”

„Nie wiem,” odpowiedziałam bezradnie. „Staram się być dla niej miła, ale ona zawsze znajduje powód, żeby mnie odrzucić.”

To nie była pierwsza taka sytuacja. Od momentu, kiedy Michał i ja zaczęliśmy się spotykać, jego matka, pani Krystyna, dawała mi do zrozumienia, że nie jestem dla niego odpowiednia. Na początku myślałam, że to tylko kwestia czasu, że może potrzebuje mnie lepiej poznać. Ale minęły już trzy lata od naszego ślubu, a jej postawa tylko się pogorszyła.

Pamiętam naszą pierwszą wspólną Wigilię. Byłam pełna nadziei, że to będzie okazja do zbliżenia się do rodziny Michała. Przygotowałam specjalne dania, które miały przypaść jej do gustu. Ale kiedy tylko weszliśmy do jej domu, poczułam chłód w powietrzu. Pani Krystyna ledwo na mnie spojrzała i przez cały wieczór rozmawiała tylko z Michałem.

„Może powinniśmy spróbować jeszcze raz,” zaproponował Michał. „Może powinniśmy ją zaprosić na obiad do nas?”

„Nie wiem, czy to coś zmieni,” odpowiedziałam z rezygnacją. „Ale mogę spróbować jeszcze raz. Dla ciebie.”

Kilka dni później zadzwoniłam do pani Krystyny z zaproszeniem na obiad. Odpowiedziała chłodno: „Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.” I rozłączyła się.

Czułam się bezradna i zraniona. Jak można budować rodzinę, kiedy jedna z jej części nie chce cię zaakceptować? Zaczęłam szukać porad w internecie i rozmawiać z przyjaciółmi o mojej sytuacji.

Jedna z moich przyjaciółek, Ania, powiedziała mi: „Może powinnaś spróbować porozmawiać z nią szczerze i zapytać, co naprawdę ją boli? Może jest coś, czego nie widzisz?”

Zdecydowałam się spróbować tej rady. Następnego dnia pojechałam do pani Krystyny sama. Kiedy otworzyła drzwi, wyglądała na zaskoczoną moją wizytą.

„Dzień dobry,” zaczęłam niepewnie. „Czy mogłabym z panią porozmawiać?”

Spojrzała na mnie przez chwilę, zanim odpowiedziała: „Wejdź.”

Usiadłyśmy w salonie w ciszy przerywanej tylko tykaniem zegara na ścianie.

„Chciałam zapytać… czy jest coś, co mogłabym zrobić, żeby poprawić nasze relacje?” zapytałam w końcu.

Pani Krystyna spojrzała na mnie surowo. „Nie sądzę, żebyś mogła coś zrobić,” powiedziała chłodno.

„Ale dlaczego? Co takiego zrobiłam?” zapytałam z desperacją w głosie.

„Nie jesteś dla niego odpowiednia,” odpowiedziała po chwili milczenia. „Michał zasługuje na kogoś lepszego.”

Te słowa były jak cios prosto w serce. Wstałam i bez słowa wyszłam z jej mieszkania.

Kiedy wróciłam do domu, Michał czekał na mnie z pytającym spojrzeniem.

„I jak poszło?” zapytał.

„Nie dobrze,” odpowiedziałam ze łzami w oczach. „Ona nigdy mnie nie zaakceptuje.”

Michał przytulił mnie mocno i powiedział: „Nie martw się, Iza. Jesteśmy razem i to jest najważniejsze.”

Ale mimo jego słów poczucie odrzucenia wciąż we mnie tkwiło.

Czy kiedykolwiek uda mi się zdobyć akceptację pani Krystyny? Czy powinnam dalej próbować, czy po prostu zaakceptować fakt, że nigdy nie będziemy rodziną w pełnym tego słowa znaczeniu?