Mój tata odszedł – czy można jeszcze poskładać rodzinę?

– Nie wracaj, dopóki nie zdecydujesz, czego naprawdę chcesz! – krzyknęła mama, a jej głos odbił się echem po pustym już przedpokoju. Tata stał przez chwilę w drzwiach, z walizką w ręku, patrząc na mnie tak, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie potrafił znaleźć słów. Miałem wtedy siedemnaście lat i czułem się, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi.

Nie wiem, czy bardziej bolało mnie to, że odchodzi, czy to, że nie potrafił spojrzeć mi w oczy. Mama stała za mną, sztywna i blada, a ja czułem jej drżącą dłoń na ramieniu. W końcu tata wyszedł. Drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem, a ja zostałem w ciszy, która była głośniejsza niż jakikolwiek krzyk.

Od tamtej chwili wszystko się zmieniło. Dom stał się zimny i obcy. Mama chodziła po mieszkaniu jak cień, sprzątała bez końca, jakby chciała wymazać ślady jego obecności. Ja zamykałem się w swoim pokoju i słuchałem muzyki tak głośno, że aż bolały mnie uszy. Ale żaden dźwięk nie zagłuszał tego, co czułem w środku.

Najgorsze były wieczory. Siedzieliśmy z mamą przy stole, jedliśmy w milczeniu. Czasem próbowała coś powiedzieć:
– Michał, wszystko będzie dobrze. Tata potrzebuje czasu.
Ale ja wiedziałem, że sama w to nie wierzy. Widziałem jej zaczerwienione oczy i słyszałem płacz w nocy przez cienką ścianę.

Tata zadzwonił po tygodniu. Odebrałem telefon z bijącym sercem.
– Cześć, Michał…
– Cześć – odpowiedziałem chłodno.
– Chciałem tylko… zapytać, jak się trzymasz.
– Jakoś – rzuciłem i od razu pożałowałem tego tonu.
Zapanowała niezręczna cisza. W końcu tata westchnął:
– To nie twoja wina. Kocham cię.
Chciałem mu powiedzieć tyle rzeczy – że go nienawidzę za to, co zrobił mamie; że tęsknię; że nie rozumiem, dlaczego musiał odejść. Ale tylko się rozłączyłem.

W szkole wszyscy udawali, że nic się nie stało. Tylko mój najlepszy przyjaciel Bartek wiedział prawdę.
– Może twój stary wróci? – zapytał pewnego dnia na przerwie.
– Nie wiem… Mama dała mu pół roku na przemyślenie wszystkiego.
Bartek pokiwał głową ze współczuciem.
– U mnie było podobnie. Tylko że mój ojciec już nigdy nie wrócił.

Zacząłem się zastanawiać: czy to naprawdę koniec? Czy rodzina może się rozpaść przez jedno ultimatum? Mama mówiła mi później:
– Musiałam to zrobić. Nie mogłam dłużej udawać, że wszystko jest w porządku.
Ale czy naprawdę musiała? Czy nie można było spróbować inaczej?

Czas płynął powoli. Tata dzwonił coraz rzadziej. Raz przyszedł na moje urodziny – przyniósł mi książkę i próbował żartować tak jak dawniej. Ale coś się zmieniło. Był jak gość we własnym domu.

Pewnego wieczoru podsłuchałem rozmowę mamy z ciocią:
– On już nie wróci, Anka. Ma kogoś?
– Nie wiem… Może. Ale nawet jeśli nie, to chyba już nie potrafimy być razem.

To zdanie uderzyło mnie jak obuchem w głowę. Zacząłem mieć pretensje do mamy – że nie walczyła o nas do końca. Do taty – że uciekł zamiast rozmawiać. Do siebie – że niczego nie zauważyłem wcześniej.

W końcu zebrałem się na odwagę i pojechałem do taty. Wynajmował małe mieszkanie na obrzeżach miasta. Otworzył mi drzwi w dresie i wyglądał na starszego niż kiedykolwiek.
– Michał! Co ty tu robisz?
– Musimy pogadać – powiedziałem twardo.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole.
– Dlaczego odszedłeś?
Tata spuścił wzrok.
– Zmęczyłem się udawaniem… Z twoją mamą oddaliliśmy się od siebie już dawno temu. Próbowałem dla ciebie… ale nie dało się już tego poskładać.
– A próbowałeś naprawdę? – zapytałem przez łzy.
Tata milczał długo.
– Może nie tak, jak powinienem…

Wróciłem do domu jeszcze bardziej zagubiony niż wcześniej. Mama przytuliła mnie mocno i powiedziała:
– Przepraszam, Michałku… Wiem, że ci ciężko. Ale czasem trzeba pozwolić komuś odejść.

Dziś mija pół roku od tamtego dnia. Tata nie wrócił. Mama powoli zaczyna żyć na nowo – zapisała się na jogę, spotyka się z koleżankami. Ja też próbuję jakoś poukładać sobie życie. Ale wciąż mam w głowie pytania bez odpowiedzi: czy można było uratować naszą rodzinę? Czy lepiej cierpieć razem niż osobno?

Czasem patrzę w lustro i pytam sam siebie: czy kiedyś wybaczę tacie? Czy kiedyś przestanę mieć żal do mamy? A może to wszystko jest częścią dorastania?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu? Czy można jeszcze poskładać rodzinę po takim rozpadzie?