„Moja mama odmówiła pomocy przy dziecku – czy naprawdę muszę wybierać między pracą a rodziną?”
– Mamo, czy możesz zostać z Antosiem chociaż dwa razy w tygodniu? – zapytałam, ściskając w dłoni kubek z zimną już kawą. W kuchni pachniało jeszcze świeżym chlebem, ale atmosfera była ciężka jak przed burzą.
Mama spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek. – Marto, przecież wiesz, że mam swoje sprawy. Nie jestem już młoda, a poza tym… to twoje dziecko, nie moje – powiedziała cicho, ale stanowczo.
Poczułam, jak coś we mnie pęka. Przecież zawsze powtarzała, że rodzina jest najważniejsza. A teraz, kiedy naprawdę jej potrzebuję, zostaję sama. Mój mąż, Tomek, pracuje na zmiany w fabryce pod Warszawą. Ja po urlopie macierzyńskim wróciłam do pracy w biurze rachunkowym. Antoś ma dwa lata i nie dostał się do żłobka – lista rezerwowa, miejsce 27. Prywatny żłobek kosztuje więcej niż połowa mojej pensji.
– Mamo, ja nie proszę cię o wiele. Wiem, że masz ogródek i spotkania z koleżankami, ale… ja nie dam rady sama – głos mi zadrżał.
Mama odwróciła wzrok. – Marta, ja już wychowałam swoje dzieci. Teraz chcę trochę odpocząć. Nie rozumiesz?
Wyszłam z kuchni, zanim zobaczyła moje łzy. W łazience oparłam się o zimne kafelki i pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Przez głowę przelatywały mi obrazy: mama odbierająca mnie ze szkoły, piekąca szarlotkę na moje urodziny, śmiejąca się z moimi dziećmi na placu zabaw. Czy to wszystko było tylko wspomnieniem?
Wieczorem Tomek wrócił zmęczony i brudny od smaru. – I co? Pogadałaś z mamą? – zapytał bez większej nadziei.
– Nie chce pomóc. Mówi, że ma swoje życie – odpowiedziałam cicho.
Tomek wzruszył ramionami. – Moja mama też nie może. A na nianię nas nie stać.
Przez kolejne dni próbowałam wszystkiego: pytałam sąsiadkę, czy nie zna kogoś godnego zaufania; szukałam ogłoszeń o opiekunkach; dzwoniłam do żłobków w okolicy. Wszędzie to samo: brak miejsc albo ceny z kosmosu.
W pracy szefowa patrzyła na mnie coraz bardziej krzywo. – Marta, musisz być punktualna. Rozumiem sytuację, ale firma nie może na tym tracić – usłyszałam któregoś ranka.
Zaczęłam się zastanawiać: czy naprawdę muszę wybierać między byciem dobrą matką a byciem odpowiedzialnym pracownikiem? Czy to ja jestem niewdzięczna, bo oczekuję od mamy pomocy? Przecież ona też ma prawo do swojego życia…
Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie moja starsza siostra, Kasia. – Słyszałam, że mama odmówiła ci pomocy. Wiesz… ona mi też kiedyś powiedziała to samo. Może po prostu nie potrafi być babcią taką, jakiej oczekujemy?
– Ale przecież zawsze mówiła, że rodzina jest najważniejsza! – wybuchłam.
– Może dla niej to znaczy coś innego niż dla nas? – Kasia westchnęła. – Ja znalazłam opiekunkę przez znajomych z pracy. Może zapytaj u siebie?
Następnego dnia zebrałam się na odwagę i zagadnęłam koleżankę z biura, Anię:
– Aniu, czy znasz kogoś godnego polecenia do opieki nad dzieckiem?
Ania uśmiechnęła się ze współczuciem. – Znam panią Zofię z sąsiedztwa. Jest już na emeryturze i czasem dorabia jako niania. Mogę dać ci numer.
Pani Zofia okazała się ciepłą osobą z ogromnym doświadczeniem i sercem do dzieci. Zgodziła się przychodzić trzy razy w tygodniu za rozsądną stawkę. To nie rozwiązywało wszystkich problemów – nadal musiałam kombinować z opieką w pozostałe dni – ale poczułam ulgę.
Mimo to wciąż bolało mnie zachowanie mamy. Unikałyśmy rozmów o Antosiu i mojej pracy. Czułam się zdradzona i samotna jak nigdy wcześniej.
Którego dnia po pracy poszłam do niej bez zapowiedzi. Siedziała w ogrodzie z książką.
– Mamo… czy ty mnie jeszcze kochasz? – zapytałam nagle, zanim zdążyłam się powstrzymać.
Spojrzała na mnie zdziwiona i chyba trochę przestraszona.
– Marto… oczywiście, że cię kocham. Ale ja już nie mam siły na wychowywanie dzieci. Chcę żyć swoim życiem póki mogę…
– Ale ja nie proszę cię o wychowywanie! Tylko o pomoc…
Milczałyśmy długo. W końcu mama powiedziała:
– Może kiedyś to zrozumiesz.
Wyszłam stamtąd jeszcze bardziej rozdarta niż wcześniej.
Dziś wiem jedno: czasem nawet najbliżsi zawodzą i trzeba szukać wsparcia gdzie indziej. Ale czy to znaczy, że powinnam przestać liczyć na rodzinę? Czy naprawdę muszę wybierać między własnym rozwojem a byciem dobrą matką? Jak wy sobie radzicie w takich sytuacjach?