„Przyszłam do synowej o 10 rano: ona śpi, dzieci same się bawią, a potem narzeka na zmęczenie” – Historia, która podzieliła naszą rodzinę
– Znowu śpi? – pomyślałam, stojąc w progu mieszkania mojego syna. Była dziesiąta rano, a ja przyszłam z zamiarem pomocy. W rękach trzymałam świeże bułki i słoik domowego dżemu, który zawsze tak lubił mój wnuczek Staś. Drzwi otworzył mi czteroletni Franek, w piżamie, z rozczochranymi włosami. – Babciu, mama śpi – powiedział cicho, jakby to była największa tajemnica świata.
Weszłam do środka. W salonie panował lekki bałagan: klocki rozrzucone po podłodze, na stole niedojedzone śniadanie. Staś siedział na dywanie i układał puzzle. – Gdzie tata? – zapytałam. – W pracy – odpowiedział bez entuzjazmu.
Zajrzałam do sypialni. Moja synowa, Ania, spała zwinięta w kłębek, z twarzą wtuloną w poduszkę. Przez chwilę patrzyłam na nią z mieszaniną złości i niezrozumienia. Przecież to matka! Jak można spać, gdy dzieci same się bawią? Przypomniałam sobie swoje czasy: dwójka dzieci, praca na zmiany, dom zawsze ogarnięty. Nie było mowy o spaniu do dziesiątej.
Wróciłam do kuchni i zaczęłam sprzątać. Dzieci przybiegły po chwilę uwagi. – Babciu, pobawisz się z nami? – zapytał Staś. Uśmiechnęłam się sztucznie i skinęłam głową. W środku jednak buzowało we mnie rozgoryczenie.
Po pół godzinie Ania wyszła z sypialni. Miała podkrążone oczy, włosy związane w niedbały koczek. – Dzień dobry… – powiedziała cicho, jakby się mnie bała. – Dzień dobry – odpowiedziałam chłodno. – Dzieci już od dawna nie śpią.
Usiadła przy stole i nalała sobie kawy. Przez chwilę panowała niezręczna cisza. – Przepraszam, jestem wykończona… Chłopcy budzili się całą noc – zaczęła tłumaczyć się Ania. Pokiwałam głową, ale w środku czułam narastającą irytację.
– Wiesz, kiedy ja byłam młoda, nie było czasu na takie luksusy jak spanie do południa – powiedziałam z przekąsem. Ania spuściła wzrok i zaczęła nerwowo mieszać kawę. – Czasy się zmieniły… – szepnęła.
Nie wytrzymałam: – Ale dzieci potrzebują matki! Nie możesz ich zostawiać samych! Co by było, gdyby coś się stało?
Wtedy Ania wybuchła płaczem. Zaskoczyło mnie to. Zawsze była spokojna, opanowana. Teraz jednak łzy płynęły jej po policzkach bez końca.
– Ja już nie daję rady… – wyszeptała przez łzy. – Michał pracuje po dwanaście godzin, ja jestem z nimi sama od rana do wieczora… Nie mam nikogo do pomocy… Czasem zasypiam ze zmęczenia na siedząco…
Zamilkłam. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przez chwilę patrzyłam na nią inaczej: nie jak na leniwą synową, ale jak na kobietę u kresu sił.
– Dlaczego nie mówisz Michałowi? – zapytałam łagodniej.
– On uważa, że przesadzam… Że inne matki dają radę… Że jego mama nigdy nie narzekała…
Poczułam ukłucie w sercu. Czy to ja byłam powodem jej milczenia? Czy przez moje wieczne porównania Ania czuła się gorsza?
Dzieci przyszły do kuchni i przytuliły się do mamy. Franek pogłaskał ją po ręce: – Nie płacz, mamo…
Wyszłam na balkon, żeby ochłonąć. Patrzyłam na szare bloki i czułam się bezradna jak nigdy dotąd. Przypomniały mi się noce spędzone przy łóżeczku Michała, kiedy gorączkował. Przypomniało mi się zmęczenie tak wielkie, że płakałam z bezsilności. Ale wtedy nie było wyboru: trzeba było być silną.
Kiedy wróciłam do kuchni, Ania już się uspokoiła. Siedziała z dziećmi na kolanach i opowiadała im bajkę o smoku wawelskim.
– Może mogłabym częściej przychodzić i pomagać ci z chłopcami? – zaproponowałam niepewnie.
Spojrzała na mnie z wdzięcznością i ulgą.
– Bardzo by mi to pomogło…
Tego dnia wróciłam do domu z ciężkim sercem. Wieczorem zadzwonił Michał.
– Mamo, co tam u was? Ania mówiła, że byłaś dziś rano…
Zawahałam się przez chwilę.
– Michał… Twoja żona jest bardzo zmęczona. Może powinieneś jej trochę pomóc?
Zamilkł na moment.
– Myślisz, że przesadzamy? Że ona przesadza?
– Myślę, że nie mamy pojęcia, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami…
Od tamtej pory nasze relacje zaczęły się zmieniać. Zaczęliśmy rozmawiać szczerze o trudach codzienności, o zmęczeniu i oczekiwaniach. Zrozumiałam jedno: łatwo jest oceniać innych przez pryzmat własnych doświadczeń, trudniej jest naprawdę ich wysłuchać.
Czasem zastanawiam się: ile rodzinnych konfliktów bierze się z braku rozmowy i empatii? Czy potrafimy spojrzeć na drugiego człowieka bez uprzedzeń? A może każdy z nas nosi w sobie historię, której inni nigdy nie poznają?