Ślub odwołany: Matka wspiera syna, ale ojciec broni nienarodzonego dziecka – historia z polskiego domu

Zanim jeszcze zdążyłem zamknąć za sobą drzwi, usłyszałem głos matki dobiegający z kuchni:

– Michał, co się tak wleczesz? Obiad stygnie!

Ale ja nie miałem głowy do jedzenia. W kieszeni ściskałem telefon, na którym wciąż widniała wiadomość od Oli – sąsiadki z naprzeciwka. „Musimy pogadać. Jestem w ciąży. To twoje dziecko.”

Wszedłem do kuchni, a matka, pani Halina, spojrzała na mnie z niepokojem.

– Coś się stało?

Ojciec, pan Zbigniew, siedział przy stole z gazetą. Zerknął na mnie znad okularów.

– No, mów synu, bo wyglądasz jakbyś ducha zobaczył.

Wziąłem głęboki oddech. – Ola… jest w ciąży. Ze mną.

W kuchni zapadła cisza. Matka pierwsza się otrząsnęła.

– O Boże…

Ojciec odłożył gazetę. – No to się z nią ożeń.

– Co? – wybuchnąłem. – Przecież ja jej nawet dobrze nie znam! To był… przypadek. Nie planowaliśmy niczego. Ja nie chcę się żenić! Mam dopiero dwadzieścia dwa lata!

Matka podeszła do mnie i objęła ramieniem.

– Michał, spokojnie. Nikt cię do niczego nie zmusi. Dzisiaj to nie te czasy, żeby od razu ślub brać, bo dziewczyna w ciąży. Najpierw trzeba być pewnym, że to twoje dziecko.

Ojciec spojrzał na nią z niedowierzaniem.

– Halina, co ty wygadujesz? Chłopak zrobił dziecko, to niech teraz ponosi konsekwencje! A ty, Michał, myślałeś o tym wcześniej?

– Nie… – spuściłem wzrok.

– No właśnie! – podniósł głos ojciec. – Teraz nie ma odwrotu. Trzeba być odpowiedzialnym.

Matka stanęła naprzeciwko niego, jakby chciała mnie osłonić.

– Zbyszek, nie przesadzaj. Może to nie jego? Dzisiaj dziewczyny są przebiegłe. Może Ola chce sobie życie ułożyć kosztem naszego syna? Najpierw testy, potem decyzje.

Ojciec wstał gwałtownie od stołu.

– Ty zawsze go bronisz! A może czas, żeby Michał w końcu dorósł? Ja w jego wieku już miałem rodzinę i nie uciekałem od odpowiedzialności!

– Czasy się zmieniły! – odparowała matka. – Dzisiaj młodzi mają prawo do własnych wyborów.

– A dziecko? – zapytał ojciec cicho. – Ono nie ma wyboru.

Wyszedłem z kuchni, czując jakby ściany się na mnie waliły. W głowie miałem mętlik. Ola napisała, że chce zachować dziecko, ale nie oczekuje ode mnie ślubu na siłę. „Chcę tylko, żebyś był obecny w życiu naszego dziecka” – napisała.

Wieczorem matka weszła do mojego pokoju.

– Michał, nie przejmuj się ojcem. On zawsze taki był – twardy, zasadniczy. Ale ja ci pomogę. Jeśli nie chcesz się żenić, nie musisz. Zrobimy testy DNA i wszystko się wyjaśni.

– A jeśli to moje dziecko? – zapytałem cicho.

– To wtedy będziesz mógł być ojcem bez ślubu. Dzisiaj to normalne. Nie pozwolę, żeby ktoś cię zmuszał do czegoś wbrew sobie.

Przez kolejne dni w domu panowała napięta atmosfera. Ojciec milczał, matka chodziła podenerwowana. W końcu przyszedł dzień spotkania z Olą i jej matką, panią Iwoną.

Siedzieliśmy wszyscy przy stole w naszym salonie. Ola była blada, ale trzymała się dzielnie.

– Michał powiedział mi wszystko – zaczęła pani Iwona. – Nie oczekujemy ślubu na siłę. Chcemy tylko, żeby dziecko miało ojca.

Ojciec spojrzał na mnie surowo.

– A ty co zamierzasz?

Zacisnąłem pięści pod stołem.

– Zrobię testy DNA. Jeśli okaże się, że to moje dziecko… będę się nim opiekował. Ale ślubu nie chcę.

Ola skinęła głową. – To wystarczy.

Matka odetchnęła z ulgą, ojciec tylko pokiwał głową i wyszedł z pokoju.

Testy trwały dwa tygodnie. W tym czasie ojciec prawie się do mnie nie odzywał. Matka próbowała łagodzić sytuację, ale czułem, że coś w naszej rodzinie pękło.

W końcu przyszły wyniki: „Z 99,9% prawdopodobieństwem Michał jest ojcem dziecka Oli.” Matka przeczytała wynik i przytuliła mnie.

– No i co teraz? – zapytałem drżącym głosem.

– Teraz musisz być ojcem. Ale nie musisz być mężem na siłę – powiedziała stanowczo.

Wieczorem ojciec wszedł do mojego pokoju bez pukania.

– Przeczytałem wyniki. To twoje dziecko. Co zamierzasz?

– Będę płacił alimenty, będę się widywał z dzieckiem… Ale ślubu nie chcę.

Ojciec spojrzał na mnie z rozczarowaniem.

– Wiesz… ja też kiedyś byłem młody. Twoja babcia zmusiła mnie do ślubu z twoją matką, bo była w ciąży. Nie kochałem jej wtedy, ale nauczyłem się ją szanować i kochać przez lata. Dziecko nie jest winne twoich wyborów. Jeśli teraz uciekniesz od odpowiedzialności… nigdy sobie tego nie wybaczysz.

– Ale ja nie uciekam! Chcę być ojcem! Po prostu… nie chcę ślubu bez miłości!

Ojciec pokręcił głową.

– Dla mnie to tchórzostwo.

Wyszedł trzaskając drzwiami.

Następnego dnia matka zaczęła planować ze mną przyszłość bez ślubu.

– Michał, będziesz miał swoje życie. Pomogę ci z alimentami, jeśli będzie trzeba. Ola jest rozsądną dziewczyną, dogadacie się.

Ale ojciec był coraz bardziej zamknięty w sobie. Przestał ze mną rozmawiać, nawet przy stole panowała cisza.

Pewnego wieczoru usłyszałem ich kłótnię za ścianą:

– Halina, ty go rozpieszczasz! On musi dorosnąć!

– Zbyszek, to już nie te czasy! Nie zmusisz go do ślubu! Lepiej niech będzie dobrym ojcem niż złym mężem!

– A co ludzie powiedzą? Sąsiedzi? Rodzina?

– A co mnie obchodzi, co powiedzą?!

W końcu ojciec podjął decyzję, która wstrząsnęła całą rodziną.

Przy obiedzie powiedział spokojnie:

– Skoro tak wybraliście… wszystko, co mam – dom, ziemię, oszczędności – zapisuję na wnuka. Michał, nie licz na moją pomoc ani grosza. Jeśli chcesz być dorosły – radź sobie sam.

Matka aż upuściła widelec na talerz.

– Oszalałeś?! Własnego syna chcesz wydziedziczyć?!

Ojciec spojrzał na nią zimno.

– Chcę tylko, żeby dziecko miało lepszy start niż jego ojciec.

Wstał od stołu i wyszedł z domu.

Zostałem z matką sam. Płakała cicho nad talerzem zupy.

– Michał… ja już nie wiem, co robić…

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Czułem się jak dziecko we mgle – dorosły tylko na papierze.

Minęły miesiące. Ola urodziła zdrową córeczkę – Zosię. Spotykam się z nią regularnie, płacę alimenty, staram się być obecny w jej życiu. Ojciec nie przyszedł do szpitala zobaczyć wnuczki. Matka odwiedziła nas kilka razy i przyniosła prezenty dla małej.

Czasem patrzę na Zosię i zastanawiam się: czy gdybym posłuchał ojca i ożenił się z Olą – byłbym szczęśliwszy? Czy można być dobrym ojcem bez bycia mężem? Czy rodzina zawsze musi być taka rozdarta?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu? Czy odpowiedzialność za dziecko zawsze musi oznaczać ślub? Czy można być dobrym rodzicem mimo rodzinnych konfliktów?