Wychowywałam wnuczkę przez 12 lat, wierząc w kłamstwo mojej córki. Pewnego dnia Ola powiedziała mi prawdę, której nigdy nie chciałam usłyszeć.
– Babciu, a czy mama kiedyś do mnie zadzwoni? – Ola patrzyła na mnie tym swoim spojrzeniem, które zawsze rozbrajało mnie do cna. Siedziałyśmy przy kuchennym stole, a za oknem padał deszcz, jakby chciał zmyć z naszego życia wszystkie smutki. Miałam wtedy już swoje lata, a ona – dwanaście. Dwanaście lat, odkąd policja przywiozła ją do mojego domu, małą, zapłakaną dziewczynkę z pluszowym misiem pod pachą i torbą ubrań, które ledwo sięgały jej kolan.
Pamiętam tamten dzień jak dziś. Policjantka powiedziała: „Pani córka wyjechała za granicę, nie mogła zabrać dziecka. Prosiła, żeby Ola została u pani na jakiś czas.” Wtedy jeszcze wierzyłam, że to tylko na chwilę. Że Kasia wróci, przytuli Olę i wszystko wróci do normy. Ale mijały tygodnie, miesiące, lata…
Starałam się być dla Oli wszystkim. Zawoziłam ją do przedszkola, potem do szkoły. Gotowałam jej ulubione naleśniki z serem i truskawkami, czytałam bajki na dobranoc. Gdy miała gorączkę, nie spałam po nocach. Gdy płakała za mamą – tuliłam ją mocno i powtarzałam: „Mama cię kocha, po prostu musi teraz ciężko pracować.”
Ale prawda była taka, że sama nie wiedziałam, gdzie jest Kasia. Przestała odbierać telefony, nie odpisywała na listy ani maile. Czasem ktoś z sąsiadów pytał: „A co z Kasią? Kiedy wraca?” Wtedy uśmiechałam się blado i mówiłam: „Pewnie niedługo.”
Ola dorastała. Była mądra, wrażliwa, czasem zamyślona ponad swój wiek. Zawsze pytała o matkę – szczególnie w święta i urodziny. Zawsze miałam przygotowaną jakąś historyjkę: że mama pracuje w hotelu w Londynie, że wysyła pozdrowienia, że bardzo tęskni. Czułam się jak aktorka w kiepskim teatrze.
Aż do tego dnia.
Był zwykły piątek. Ola wróciła ze szkoły cichsza niż zwykle. Zamiast rzucić plecak w kąt i opowiadać o lekcjach, usiadła naprzeciwko mnie i długo milczała.
– Babciu… – zaczęła niepewnie. – Czy ty naprawdę nie wiesz, gdzie jest mama?
Zamarłam. Przez chwilę miałam ochotę powtórzyć wyuczoną formułkę o pracy za granicą, ale spojrzałam jej w oczy i zobaczyłam w nich coś nowego – determinację.
– Wiem tylko tyle, ile mi powiedziała policja – odpowiedziałam cicho.
Ola spuściła głowę.
– Babciu… ja wiem prawdę.
Serce mi zamarło.
– Co wiesz?
– Wiem, że mama nie wyjechała za granicę. Wiem, że była w więzieniu.
Zrobiło mi się słabo. Przez chwilę świat zawirował mi przed oczami.
– Skąd… skąd to wiesz?
– Znalazłam listy w twojej szafce. Pisała do ciebie z więzienia… Pisała o mnie…
Nie mogłam wydusić słowa. Przez tyle lat starałam się chronić Olę przed tą prawdą. Przed tym wstydem, bólem i rozczarowaniem.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś? – zapytała cicho Ola.
– Chciałam cię chronić… Myślałam, że tak będzie lepiej…
Ola zaczęła płakać. Nie tak jak dziecko – głośno i rozpaczliwie – ale cicho, dorośle. Łzy spływały jej po policzkach bezgłośnie.
– Całe życie czułam się oszukana – wyszeptała. – Wszyscy wiedzieli oprócz mnie…
Próbowałam ją przytulić, ale odsunęła się ode mnie.
– Chcę ją zobaczyć – powiedziała stanowczo. – Chcę wiedzieć wszystko.
Nie spałam tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o tym, co zrobiłam źle. Czy naprawdę miałam prawo decydować za nią? Czy kłamstwo było lepsze od prawdy?
Następnego dnia zadzwoniłam do Kasi. Po raz pierwszy od lat odebrała telefon.
– Mamo… – usłyszałam jej głos po drugiej stronie. – Ola wie?
– Tak… wie wszystko.
Pojechałyśmy do niej tydzień później. Kasia wyglądała inaczej – starsza, zmęczona życiem. Spotkanie było trudne, pełne łez i wyrzutów.
– Przepraszam cię, córeczko – mówiła Kasia drżącym głosem. – Zawiodłam cię…
Ola patrzyła na nią długo w milczeniu.
– Chciałabym cię poznać na nowo – powiedziała w końcu cicho.
Od tego dnia wszystko się zmieniło. Nasza rodzina już nigdy nie była taka sama. Ola zaczęła częściej jeździć do matki, a ja poczułam się jak ktoś zbędny – jakby moje miejsce nagle przestało istnieć.
Czasem siedzę sama przy kuchennym stole i myślę: czy naprawdę zrobiłam dobrze? Czy można ochronić dziecko przed cierpieniem kłamstwem? A może lepiej pozwolić mu poznać prawdę – nawet jeśli boli?
Czy wy też kiedyś musieliście wybierać między kłamstwem a prawdą dla dobra bliskich? Jakie decyzje podjęliście?