Zamieniłem serce na pozory – historia o tym, jak straciłem wszystko, co najważniejsze
Wszystko zaczęło się w dniu mojego ślubu – a raczej w tej jednej, krótkiej chwili, gdy spojrzałem na Magdę stojącą z boku kościoła. Miała łzy w oczach, które próbowała ukryć za uśmiechem. Wtedy poczułem ukłucie w sercu. Ale przecież obok mnie stała Karolina – piękna jak z reklamy perfum, w sukni wartej więcej niż moje pierwsze auto. Wszyscy patrzyli na nas z zachwytem, a ja… czułem się jak aktor w cudzym życiu.
Nazywam się Michał. Mam 36 lat i mieszkam w Poznaniu. Dziś wiem, że najważniejsze decyzje podejmuje się nie wtedy, gdy jest się pewnym, ale wtedy, gdy jest się najbardziej zagubionym. Ja byłem zagubiony – i to kosztowało mnie wszystko.
Magda była moją przyjaciółką od podstawówki. Razem chodziliśmy na wagary, razem płakaliśmy po rozstaniach i razem śmialiśmy się z głupich żartów na studiach. Była cicha, trochę nieśmiała, zawsze gotowa pomóc. Kiedy miałem złamane serce po kolejnej nieudanej relacji, to ona przynosiła mi gorącą herbatę i siedziała ze mną do rana.
Ale ja marzyłem o czymś innym. Chciałem kobiety, która powali wszystkich na kolana swoim wyglądem. Chciałem być tym facetem, którego zazdroszczą koledzy. I wtedy pojawiła się Karolina – modelka z Instagrama, córka znanego poznańskiego lekarza. Poznaliśmy się na imprezie u wspólnych znajomych. Miała na sobie czerwone szpilki i sukienkę, która przyciągała wzrok każdego mężczyzny w lokalu.
Od początku wiedziałem, że to nie jest dziewczyna dla mnie. Była wymagająca, kapryśna, przyzwyczajona do luksusu. Ale kiedy powiedziała mi: „Michał, ty jesteś inny niż wszyscy”, poczułem się wyjątkowy. Zacząłem robić wszystko, by ją zdobyć – drogie kolacje, weekendy w spa, prezenty bez okazji.
Magda patrzyła na to z boku. Pewnego wieczoru zapytała:
– Michał, jesteś szczęśliwy?
– Jasne! – odpowiedziałem zbyt szybko.
– Nie musisz mi kłamać – powiedziała cicho. – Wiem, że Karolina cię fascynuje, ale czy ona cię zna? Czy wie, jaki jesteś naprawdę?
Zignorowałem jej słowa. Wolałem wierzyć w iluzję niż spojrzeć prawdzie w oczy.
Rodzina była zachwycona Karoliną. Mama powtarzała: „Wreszcie ktoś na twoim poziomie!” Ojciec był dumny, że jego syn spotyka się z córką znanego lekarza. Nawet mój brat Bartek mówił:
– Stary, wygrałeś życie!
Tylko Magda milczała.
Zaręczyliśmy się po pół roku znajomości. Ślub był wielkim wydarzeniem – sala pod Poznaniem, orkiestra z Warszawy, goście z całej Polski. Karolina była w swoim żywiole. Ja czułem się coraz bardziej obco.
Już podczas wesela zaczęły się pierwsze rysy. Karolina pokłóciła się z moją mamą o kolor kwiatów na stole. Ojciec był oburzony jej zachowaniem:
– Michał, ona nie szanuje naszej rodziny!
Ale ja byłem ślepy.
Po ślubie zamieszkaliśmy w apartamencie Karoliny na Jeżycach. Szybko okazało się, że jej wyobrażenie o małżeństwie różni się od mojego. Każdy dzień był walką o drobiazgi: kto ma wynieść śmieci, kto zrobi zakupy, dlaczego nie kupiłem jej nowej torebki.
Pewnego wieczoru wróciłem do domu zmęczony po pracy. Karolina siedziała na kanapie z telefonem w ręku.
– Michał, zamówiłam sushi. Mam nadzieję, że masz gotówkę dla kuriera.
– Nie mogłaś zapłacić kartą?
– Moja karta jest już prawie pusta! Poza tym to twoja rola – być mężczyzną!
Czułem narastającą frustrację. Zacząłem coraz częściej wychodzić z domu – na siłownię, do pracy, do rodziców. Unikałem rozmów z Karoliną.
W tym czasie Magda wyszła za mąż za mojego dawnego kolegę z liceum – Pawła. Kiedy dowiedziałem się o ich ślubie, poczułem dziwny ból w klatce piersiowej. Zadzwoniłem do niej:
– Magda… gratuluję.
– Dziękuję – odpowiedziała spokojnie.
– Jesteś szczęśliwa?
– Tak… Paweł mnie kocha takim jakim jestem. I ja jego też.
Zrozumiałem wtedy, że straciłem coś bezpowrotnie.
Karolina coraz częściej wyjeżdżała do Warszawy na sesje zdjęciowe i imprezy branżowe. Zostawałem sam w pustym mieszkaniu. Próbowałem rozmawiać z rodzicami:
– Mamo… czy ty myślisz, że dobrze zrobiłem?
Mama spojrzała na mnie smutno:
– Synku… czasem to, co błyszczy najbardziej, jest puste w środku.
Zacząłem popadać w depresję. Praca przestała mnie cieszyć, znajomi przestali dzwonić. Nawet Bartek odsunął się ode mnie:
– Michał… nie poznaję cię już.
Pewnego dnia wróciłem wcześniej do domu i zobaczyłem Karolinę rozmawiającą przez telefon:
– Tak, kochanie… Michał nawet nie zauważyłby różnicy…
Kiedy weszła do salonu i zobaczyła mnie stojącego w drzwiach, uśmiechnęła się sztucznie:
– O! Już jesteś? Muszę lecieć na pilates!
Nie miałem już siły walczyć o ten związek.
Po roku małżeństwa zdecydowaliśmy się na separację. Karolina zabrała swoje rzeczy i wyprowadziła się do Warszawy. Ja zostałem sam – z pustym mieszkaniem i jeszcze bardziej pustym sercem.
Próbowałem naprawić relacje z rodziną i Bartkiem. Mama przytuliła mnie bez słowa. Ojciec powiedział tylko:
– Lepiej późno niż wcale.
Bartek długo nie chciał ze mną rozmawiać:
– Michał… zraniłeś wszystkich wokół siebie przez swoje ambicje i głupotę.
Najtrudniej było mi spojrzeć w oczy Magdzie podczas przypadkowego spotkania na ulicy.
– Cześć…
– Cześć Michał – odpowiedziała chłodno.
– Przepraszam…
– Już za późno na przeprosiny – powiedziała cicho i odeszła trzymając za rękę małego chłopca.
Dziś wiem jedno: można mieć wszystko i jednocześnie nie mieć niczego. Można być podziwianym przez tłum i umierać z samotności we własnym łóżku.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy warto było zamienić serce na pozory? Czy naprawdę tak trudno rozpoznać prawdziwą miłość zanim ją stracimy? Co wy byście zrobili na moim miejscu?