Zdrada, która rozdarła moją rodzinę: Historia Magdy z Wrocławia

Telefon zadzwonił o 2:14 w nocy. W pierwszej chwili pomyślałam, że to coś z dziećmi – może Zuzia znowu ma gorączkę, może Staś się czegoś przestraszył. Ale to nie był głos dziecka. To była ona. „Magda?” – usłyszałam cichy, drżący szept. „Tu Natalia. Musisz wiedzieć… Przepraszam, ale nie mogę już tego dłużej ukrywać. Twój mąż… on…”

Nie pamiętam, co odpowiedziałam. Pamiętam tylko, jak serce waliło mi w piersi, a w głowie dudniło jedno słowo: zdrada. Przez chwilę miałam nadzieję, że to jakiś żart, pomyłka, głupi dowcip. Ale Natalia zaczęła płakać i mówić dalej – o tym, jak spotyka się z Pawłem od kilku miesięcy, jak obiecywał jej, że odejdzie ode mnie, jak nie mogła już patrzeć mi w oczy na szkolnych wywiadówkach.

Wstałam z łóżka na miękkich nogach i wyszłam do kuchni. W lodówce światło raziło mnie w oczy, a ja szukałam wody, żeby nie zwymiotować na środku podłogi. Paweł spał w sypialni obok – spał spokojnie, jakby nic się nie stało. Jakby nie rozbijał właśnie naszego świata na kawałki.

Rano nie powiedziałam mu nic. Zrobiłam śniadanie dzieciom, zaplotłam Zuzi warkocze, pogoniłam Stasia do ubierania się. Paweł wyszedł do pracy jak zwykle – całując mnie w czoło, jakby był najlepszym mężem na świecie. Przez cały dzień czułam się jak aktorka w kiepskim serialu: uśmiechałam się do koleżanek w pracy, odbierałam telefony od mamy, która pytała o przepis na sernik. W środku byłam martwa.

Wieczorem usiadłam naprzeciwko Pawła przy stole. „Musimy porozmawiać.” Spojrzał na mnie zaskoczony – może nawet lekko rozdrażniony. „O czym?” – zapytał. „O Natalii.”

Zbladł momentalnie. Przez chwilę miałam ochotę rzucić mu szklanką w twarz, ale tylko zacisnęłam pięści pod stołem.

„Wiem o wszystkim. Zadzwoniła do mnie w nocy. Powiedziała mi całą prawdę.” Paweł spuścił głowę. „Magda… Ja… To nie tak…” Zaczął coś bełkotać o kryzysie wieku średniego, o tym, że czuł się niedoceniany w domu, że ja ciągle byłam zmęczona dziećmi i pracą.

„A ja? Myślisz, że ja nie byłam zmęczona? Że nie miałam ochoty uciec? Ale zostałam! Dla ciebie! Dla dzieci!” – krzyknęłam tak głośno, że Zuzia zaczęła płakać w swoim pokoju.

Przez kolejne dni żyliśmy jak obcy ludzie pod jednym dachem. Paweł próbował się tłumaczyć, przynosił kwiaty, pisał SMS-y w ciągu dnia. Ja nie mogłam na niego patrzeć bez łez w oczach.

Najgorsze przyszło jednak później – kiedy powiedziałam o wszystkim mojej mamie. „Magda, musisz walczyć o rodzinę! Każdemu może się zdarzyć potknięcie!” – usłyszałam przez telefon. Tata był innego zdania: „Nie pozwól się upokarzać! Masz dzieci, musisz być silna!”

A potem przyszła teściowa – z ciastem i radami rodem z PRL-u: „Mężczyźni już tacy są… Ty też pewnie coś zaniedbałaś! Może za mało się starałaś? Może za dużo pracujesz?” Chciałam ją wyrzucić za drzwi.

Najbardziej bolały rozmowy z dziećmi. Zuzia miała wtedy 8 lat i pytała: „Mamo, czemu tata płacze? Czemu śpicie osobno?” Staś zamknął się w sobie i przestał rozmawiać z ojcem.

W pracy też nie było łatwo – szefowa patrzyła na mnie podejrzliwie, koleżanki szeptały za plecami. Jedna z nich – Anka – zaprosiła mnie na kawę po godzinach i powiedziała: „Wiesz, mój mąż też mnie zdradził. Przeszłam przez piekło. Ale wyszłam z tego silniejsza.” Pomyślałam wtedy: czy ja też dam radę?

Przez kilka tygodni żyliśmy w zawieszeniu. Paweł przysięgał, że zerwał z Natalią. Chciał naprawić wszystko – proponował terapię małżeńską, wyjazd tylko we dwoje nad morze. Ja nie potrafiłam mu zaufać.

Pewnego dnia Staś wrócił ze szkoły pobity – okazało się, że koledzy wyśmiewali się z niego, bo „tata ma drugą panią”. Serce mi pękło na milion kawałków.

Zdecydowałam się na rozwód.

Paweł błagał mnie na kolanach: „Magda, proszę! Daj mi jeszcze jedną szansę! Dla dzieci!” Ale ja już nie mogłam oddychać pod ciężarem jego winy.

Rozwód był piekłem – podział majątku, walka o opiekę nad dziećmi, awantury przy prawnikach. Teściowa przestała się do mnie odzywać. Moja mama płakała nocami do słuchawki: „Czemu nie możesz mu wybaczyć? Przecież on cię kocha!”

A ja? Ja każdego dnia budziłam się z poczuciem winy i samotności. Dzieci były smutne i zagubione. Zuzia zaczęła moczyć się w nocy, Staś zamknął się w swoim świecie gier komputerowych.

Po kilku miesiącach Paweł zamieszkał z Natalią. Dzieci nie chciały do niej jeździć na weekendy – wracały do domu jeszcze bardziej przygaszone.

Minęły dwa lata od tamtej nocy. Nadal boli mnie serce na myśl o tym wszystkim. Ale nauczyłam się żyć dla siebie i dla dzieci. Zaczęłam chodzić na jogę, spotykać się z przyjaciółkami, jeździć z dziećmi na rowerowe wycieczki po Dolnym Śląsku.

Czasem zastanawiam się: czy mogłam coś zrobić inaczej? Czy powinnam była walczyć o małżeństwo? Czy wybaczenie naprawdę jest możliwe?

A wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy zdradę można wybaczyć – czy lepiej zacząć wszystko od nowa?