Zemsta, która nie smakuje słodko – historia Magdy z Poznania
Wszystko zaczęło się w ten sam piątkowy wieczór, kiedy z kuchni dobiegł mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Byłam wtedy w połowie krojenia cebuli do bigosu, który miałam zabrać na rodzinny obiad do teściów. „Kochanie, wrócę później, mam spotkanie z klientem” – napisał Paweł. Nawet nie spojrzałam na telefon, bo przecież ufałam mu bezgranicznie. Dopiero później, kiedy wrócił po północy, poczułam ten chłód w jego głosie i zapach damskich perfum na jego kurtce.
Nie spałam całą noc. Rano, zanim jeszcze zdążyłam zaparzyć kawę, zadzwoniła moja mama.
– Magda, wszystko w porządku? – zapytała z troską.
– Tak, mamo. Po prostu jestem zmęczona – skłamałam.
Ale ona znała mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Czuła, że coś jest nie tak.
Prawda wyszła na jaw tydzień później. Przypadkiem zobaczyłam wiadomość na jego telefonie: „Było cudownie, Pawełku. Tęsknię już za tobą!”. Zamarłam. Przez chwilę miałam nadzieję, że to głupi żart albo pomyłka. Ale kiedy skonfrontowałam go wieczorem, nie zaprzeczył.
– Magda, zakochałem się w kimś innym. Przepraszam… – powiedział cicho, nie patrząc mi w oczy.
Wtedy świat mi się zawalił. Siedziałam na kanapie, ściskając poduszkę jak koło ratunkowe. W głowie miałam tylko jedno pytanie: „Dlaczego ja?”.
Przez kolejne dni chodziłam jak cień. W pracy ledwo dawałam radę. Koleżanka z biura, Anka, próbowała mnie pocieszać:
– Magda, nie możesz się tak dać! On nie jest ciebie wart!
Ale ja nie chciałam słuchać pocieszeń. Chciałam tylko zniknąć.
Najgorsze przyszło podczas obiadu u teściów. Siedzieliśmy przy stole, a Paweł zachowywał się jakby nic się nie stało. Jego matka, pani Teresa, spojrzała na mnie z góry:
– Magdo, może powinnaś bardziej dbać o siebie? Mężczyźni lubią zadbane kobiety.
Zacisnęłam pięści pod stołem. Chciało mi się krzyczeć.
Po powrocie do domu wybuchłam:
– Paweł! Twoja matka mnie upokorzyła! A ty nawet słowem się nie odezwałeś!
– Nie przesadzaj – rzucił obojętnie. – Może faktycznie powinnaś coś zmienić?
Wtedy coś we mnie pękło. Postanowiłam się zemścić.
Zaczęłam od tego, że przestałam gotować i prać jego rzeczy. Zostawiałam mu zimne obiady i brudne koszule. Kiedy pytał:
– Magda, co się dzieje?
Odpowiadałam chłodno:
– Może twoja nowa dziewczyna ci ugotuje?
Ale to było za mało. Chciałam czegoś więcej. Zadzwoniłam do jego szefa i anonimowo poinformowałam o „nieetycznych kontaktach z klientką”. Wywołało to małą burzę w firmie – Paweł dostał naganę i przez kilka tygodni chodził wściekły.
W międzyczasie rodzina zaczęła się ode mnie odwracać. Moja siostra Basia napisała mi długiego SMS-a:
„Magda, po co robisz takie rzeczy? Zemsta nic ci nie da! Lepiej się pogódź i żyj dalej”.
Ale ja nie mogłam odpuścić.
Pewnego dnia Paweł przyszedł do domu z walizką.
– Wyprowadzam się do Justyny – powiedział bez emocji.
– Proszę bardzo – odpowiedziałam lodowato.
Zostałam sama w pustym mieszkaniu na Jeżycach. Przez pierwsze dni czułam ulgę – mogłam płakać bez świadków. Ale potem przyszła samotność i strach o przyszłość.
Moja mama próbowała mnie pocieszać:
– Córeczko, wszystko się ułoży. Jesteś silna!
Ale ja już nie wierzyłam w żadne pocieszenia.
Najgorsze były weekendy. Wszyscy znajomi mieli swoje rodziny, a ja siedziałam sama z kubkiem herbaty i patrzyłam w okno na szare ulice Poznania.
Któregoś dnia zadzwoniła do mnie Justyna – ta sama kobieta, dla której Paweł mnie zostawił.
– Magda? Musimy porozmawiać – powiedziała drżącym głosem.
Spotkałyśmy się w kawiarni na Świętym Marcinie. Justyna była blada i roztrzęsiona.
– Przepraszam cię… Nie wiedziałam, że Paweł jest żonaty. Kiedy się dowiedziałam… chciałam to zakończyć, ale on mnie szantażował…
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem.
– Szantażował cię? Jak?
– Groził mi, że jeśli odejdę, powie mojemu narzeczonemu o naszej relacji… Ja też byłam ofiarą.
Wyszłam z tej kawiarni z jeszcze większym mętlikiem w głowie. Czy naprawdę byłam jedyną ofiarą tej historii?
Wkrótce potem Paweł stracił pracę – firma nie przedłużyła mu umowy po aferze z klientką. Justyna wróciła do swojego narzeczonego i wyjechała do Warszawy. Paweł został sam i zaczął do mnie wydzwaniać:
– Magda… możemy pogadać?
– O czym? – zapytałam chłodno.
– O nas… Może spróbujemy jeszcze raz?
Zaśmiałam się gorzko:
– Nie ma już „nas”, Paweł. Zniszczyłeś wszystko.
Po tej rozmowie długo płakałam. Nie dlatego, że chciałam go z powrotem – ale dlatego, że przez tyle lat pozwoliłam mu sobą pomiatać.
Rodzina dalej była podzielona. Mama wspierała mnie jak mogła, ale siostra i teściowa rozpowiadały po rodzinie plotki o mojej „mściwości” i „braku klasy”.
Na święta nikt mnie nie zaprosił.
W końcu postanowiłam wyjechać na kilka dni do Zakopanego – sama ze sobą. Tam, patrząc na Giewont o świcie, poczułam pierwszy raz od miesięcy spokój.
Po powrocie zaczęłam układać sobie życie na nowo. Zapisałam się na jogę, zaczęłam spotykać się ze znajomymi z liceum. Powoli odzyskiwałam siebie.
Pewnego dnia dostałam list od Pawła:
„Magda,
Wiem, że zawaliłem wszystko. Przepraszam cię za ból i upokorzenie. Jeśli kiedyś będziesz mogła mi wybaczyć – będę wdzięczny do końca życia”.
Nie odpisałam mu nigdy.
Dziś wiem jedno: zemsta nie daje ukojenia. Przez chwilę czułam satysfakcję widząc Pawła upokorzonego i samotnego – ale potem przyszła pustka i żal za straconym czasem.
Czy warto było tak bardzo walczyć o kogoś, kto nigdy nie był tego wart? Czy lepiej byłoby po prostu odejść i zacząć żyć dla siebie?
Ciekawa jestem waszych historii – czy ktoś z was też próbował zemsty? Czy przyniosło wam to ulgę?