Gorzka prawda o rodzinie: Kiedy pieniądze stają się ważniejsze niż miłość
– Myślę, że najlepiej byłoby, gdybyśmy sprzedali nasze domy i kupili jeden duży dla całej rodziny – powiedział Marek, patrząc na mnie z tym swoim przekonującym uśmiechem. Siedzieliśmy przy kuchennym stole w domu taty, gdzie jeszcze niedawno pachniało ciastem mamy. – Tato, nie mogę tego zrobić. Tu mieszkaliśmy z mamą przez tyle lat – odpowiedziałam, czując jak łzy napływają mi do oczu.
Marek westchnął ciężko i spojrzał na ojca, który od kilku miesięcy był coraz bardziej zagubiony. Choroba Alzheimera postępowała szybko. Tata czasem nie poznawał mnie ani Marka, a czasem mylił nas z sąsiadami sprzed lat. Po śmierci mamy wszystko się rozpadło. Dom stał się pusty i zimny, a ja czułam się w nim jak cień dawnej siebie.
Marek zawsze był praktyczny. – Sarah, musimy myśleć o przyszłości. Tata potrzebuje opieki, a my nie damy rady sami. Dom opieki to najlepsze rozwiązanie – przekonywał mnie przez tygodnie, aż w końcu uległam. Zawiozłam tatę do ośrodka pod Warszawą. Obiecałam sobie, że będę go odwiedzać co tydzień, ale życie szybko zweryfikowało moje plany.
Praca w szkole pochłaniała mnie bez reszty. Marek rzadko dzwonił, a jeśli już, to tylko po to, by zapytać o sprawy formalne: rachunki, dokumenty, testament. Czułam się coraz bardziej samotna. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie pielęgniarka z domu opieki. – Pani Sarah, tata miał dziś trudny dzień. Pytał o panią… Może warto byłoby przyjechać? – usłyszałam w słuchawce cichy głos.
Pojechałam następnego dnia. Tata siedział przy oknie i patrzył w dal. – Sarah? – zapytał niepewnie. Usiadłam obok niego i złapałam go za rękę. – Jestem tutaj, tato – szepnęłam. Przez chwilę wydawało mi się, że wrócił dawny spokój. Ale potem znów odpłynął w swój świat.
Kilka tygodni później Marek zadzwonił z nową propozycją: – Sarah, musimy uporządkować sprawy majątkowe. Tata powinien sporządzić nowy testament. Wiesz, żeby wszystko było jasne… – mówił szybko, jakby bał się mojej reakcji.
Nie chciałam o tym rozmawiać. Dla mnie dom rodziców był czymś więcej niż tylko nieruchomością do podziału. To były wspomnienia: święta przy stole, zapach świeżo pieczonego chleba mamy, dziecięce rysunki na ścianach.
Ale Marek nie odpuszczał. W końcu tata podpisał nowy testament w obecności notariusza. Nie byłam wtedy obecna – Marek powiedział mi o wszystkim po fakcie.
Minęły miesiące. Tata zmarł cicho w swoim pokoju w domu opieki. Pogrzeb był skromny; przyszło kilku sąsiadów i stary przyjaciel z pracy taty. Po wszystkim Marek zaprosił mnie do siebie na kawę.
– Sarah, musimy porozmawiać o spadku – zaczął bez ogródek. – Testament jest jasny: dom rodziców i wszystkie oszczędności przypadają mi.
Zamarłam. – Co? Jak to możliwe? Przecież tata zawsze mówił, że wszystko podzieli po równo!
Marek wzruszył ramionami. – Tata zmienił zdanie. Powiedział notariuszowi, że ja zajmowałem się wszystkim…
Poczułam się zdradzona jak nigdy dotąd. Przypomniałam sobie wszystkie te rozmowy Marka o „wspólnej przyszłości”, jego naciski na sprzedaż domu, jego obecność przy tacie wtedy, gdy ja nie mogłam być obok.
– To niemożliwe… Tata by tego nie zrobił… – szepnęłam z niedowierzaniem.
Marek spojrzał na mnie chłodno: – Sarah, tak jest lepiej dla wszystkich. Ty masz swoje życie, ja swoje.
Wyszłam od niego bez słowa. Przez kolejne dni nie mogłam spać ani jeść. Czułam się jak intruz we własnej rodzinie.
Zaczęłam rozmawiać z sąsiadami taty i pielęgniarkami z domu opieki. Okazało się, że Marek odwiedzał ojca częściej niż mówił mi wcześniej… Zawsze sam, zawsze z dokumentami do podpisu.
Zgłosiłam sprawę do sądu, ale prawnicy Marka byli szybsi i sprytniejsi ode mnie. Przegrałam wszystko: dom rodziców, oszczędności mamy i taty, nawet stare pianino po babci trafiło do Marka.
Dziś mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu na obrzeżach Warszawy. Każdego dnia mijam domy podobne do tego mojego rodzinnego i zastanawiam się: czy naprawdę warto było poświęcić rodzinę dla pieniędzy? Czy można jeszcze zaufać komuś tak bliskiemu?
Czasem budzę się w nocy i słyszę głos mamy: „Sarah, pamiętaj co jest najważniejsze”. Ale czy ja jeszcze wiem, co to znaczy? Czy rodzina to tylko wspomnienia i puste słowa?