Za Każdym Razem, Gdy Zięć Wraca Do Domu, Muszę Wyjść Albo Się Ukryć – Historia Matki, Która Straciła Swój Dom
— Mamo, proszę, schowaj się w pokoju, za chwilę Bartek wróci z pracy — usłyszałam szept mojej córki, Magdy, kiedy stałam w kuchni i kroiłam jabłka dla mojej wnuczki. Zamarłam. To nie był pierwszy raz. Ostatnio to stało się codziennością: za każdym razem, gdy Bartek miał wrócić do domu, musiałam znikać. Czasem wychodziłam na spacer, czasem zamykałam się w małym pokoiku na końcu mieszkania. Czułam się jak intruz we własnej rodzinie.
Zawsze byłam blisko Magdy. Wychowywałam ją sama po śmierci męża. Byłyśmy dla siebie wszystkim. Kiedy urodziła się Hania, moja wnuczka, czułam, że znów mam sens życia. Pomagałam Magdzie jak tylko mogłam: gotowałam obiady, odbierałam Hanię z przedszkola, sprzątałam mieszkanie. Magda była wdzięczna, mówiła, że nie dałaby sobie rady beze mnie.
A potem pojawił się Bartek. Przystojny, dobrze wychowany, z dobrą pracą w banku. Od początku był miły, ale trzymał dystans. Po ślubie zamieszkali razem w nowym mieszkaniu na obrzeżach Warszawy. Ja zostałam sama w naszym starym mieszkaniu na Pradze. Ale kiedy Magda zaszła w ciążę i zaczęły się komplikacje zdrowotne, poprosiła mnie o pomoc. Przeprowadziłam się do nich na kilka miesięcy.
Na początku Bartek był uprzejmy. Ale szybko zaczęło mi przeszkadzać to, że wracał późno z pracy i nie miał czasu dla Hani ani dla Magdy. Często słyszałam ich kłótnie przez ścianę: — Bartek, nie widzisz, że mama nam pomaga? — mówiła Magda. — To nasz dom, chcę mieć trochę prywatności — odpowiadał cicho Bartek.
Z czasem zaczął mnie unikać. Przestał ze mną rozmawiać, nawet dzień dobry mówił przez zaciśnięte zęby. Pewnego wieczoru usłyszałam ich rozmowę:
— Magda, nie chcę, żeby twoja mama była tu cały czas. To jest nasz dom.
— Ale ona nam pomaga! Ja nie daję rady sama!
— To zatrudnijmy opiekunkę. Ja chcę wracać do domu i czuć się swobodnie.
Poczułam się jak zbędny mebel. Przez kolejne tygodnie Magda próbowała godzić nas ze sobą. Ale Bartek był nieugięty. Zaczął wracać coraz wcześniej z pracy, a ja coraz częściej musiałam wychodzić z domu przed jego powrotem.
Najgorsze były weekendy. Wtedy Bartek chciał spędzać czas tylko z rodziną — czyli z Magdą i Hanią. Ja miałam „odpocząć”, czyli najlepiej wyjechać do siebie na Pragę. Ale przecież Hania mnie potrzebowała! Gdy wychodziłam, płakała i wołała: — Babciu, zostań! — a ja musiałam tłumić łzy.
Pewnego dnia Magda przyszła do mnie do pokoju ze łzami w oczach:
— Mamo, ja już nie wiem co robić… Bartek mówi, że jeśli nie przestaniesz tu mieszkać, on się wyprowadzi.
— Ale jak to? Przecież ja tylko pomagam!
— On czuje się jak obcy we własnym domu… Mamo, proszę cię…
Czułam się zdradzona przez własną córkę. Przecież całe życie poświęciłam dla niej! Teraz miałam zostać sama? Wrócić do pustego mieszkania na Pradze?
Przez kilka dni nie odzywałyśmy się do siebie. Hania pytała: — Babciu, dlaczego płaczesz?
Nie umiałam jej odpowiedzieć.
W końcu spakowałam walizkę i wróciłam do siebie. W mieszkaniu było zimno i cicho. Każdy kąt przypominał mi o samotności.
Magda dzwoniła codziennie. — Mamo, przepraszam… Hania tęskni za tobą… Ja też…
Ale Bartek był nieugięty: — To jest nasz dom i nasze zasady.
Czasem przyjeżdżały do mnie na weekendy. Ale to już nie było to samo. Hania pytała: — Babciu, kiedy wrócisz do nas?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Czułam się jak duch – obecna w życiu córki i wnuczki tylko wtedy, gdy pozwala na to jej mąż.
Czy naprawdę tak wygląda współczesna rodzina? Czy miejsce matki kończy się tam, gdzie zaczyna się nowa rodzina córki? Czy jestem egoistką, że chcę być częścią ich życia?
Czasem patrzę przez okno na bawiące się dzieci i myślę: czy jeszcze kiedyś poczuję się potrzebna? Czy ktoś zrozumie ból matki, która musi ukrywać się we własnym domu?