„Nie wracaj, Aniu” – historia o zdradzie, rodzinie i odwadze. Czy można wybaczyć wszystko?

– Nie wracaj, Aniu. – Głos Marka brzmiał cicho, niemal błagalnie przez telefon. Siedziałam na ławce przed szpitalem w Gdańsku, ściskając w dłoni bilet powrotny do Londynu. Wokół mnie szumiały drzewa, a powietrze pachniało deszczem i rozczarowaniem. – Nie chcę cię widzieć w takim stanie.

Zacisnęłam powieki. W głowie dudniły mi słowa, które usłyszałam dwa dni wcześniej: „Mark ma inną. Od dawna.” To powiedziała mi sąsiadka, pani Zosia, kiedy wróciłam na chwilę do Polski odwiedzić córkę. Zawsze była zbyt ciekawska, ale tym razem jej słowa rozdarły moje serce na strzępy.

Przez dziesięć lat pracowałam jako opiekunka osób starszych w Anglii. Każda zarobiona funtówka była dla naszej córki, Julki. Chciałam, żeby miała lepsze życie niż ja – żeby nie musiała wybierać między marzeniami a rachunkami. Mark został w Polsce. Miał prowadzić nasz dom, być ojcem i mężem. Wierzyłam mu. Przynajmniej tak mi się wydawało.

– Mamo, nie płacz – Julka przytuliła mnie mocno, kiedy zobaczyła łzy na mojej twarzy. Miała już szesnaście lat i była mądrzejsza niż ja w jej wieku. – Tata jest głupi. Ale ja cię kocham.

Wtedy poczułam, jak bardzo ją zawiodłam. Byłam matką na odległość – dzwoniłam codziennie, wysyłałam paczki, ale nie widziałam, jak dorasta. Nie byłam przy niej, gdy miała pierwszy dzień w liceum, gdy złamała rękę na rowerze, gdy płakała po pierwszym zawodzie miłosnym. Wszystko to przeżywał z nią Mark… i ona.

Nie mogłam spać tej nocy. Wpatrywałam się w sufit starego mieszkania rodziców i myślałam o tym, co dalej. Czy wrócić do Anglii i udawać, że nic się nie stało? Czy zostać i walczyć o rodzinę, która już nie istnieje?

Rano zadzwonił Mark. Jego głos był zmęczony, jakby nagle postarzał się o dziesięć lat.

– Aniu… musimy porozmawiać. Proszę.

Chciałam rzucić słuchawką. Chciałam krzyczeć. Ale zgodziłam się spotkać.

W kawiarni przy dworcu siedział już przy stoliku. Wyglądał inaczej – włosy miał przyprószone siwizną, oczy podkrążone. Przez chwilę zobaczyłam w nim chłopaka, którego kiedyś kochałam.

– Przepraszam – powiedział cicho. – Nie chciałem cię skrzywdzić.

– Ale skrzywdziłeś – odpowiedziałam twardo. – Zdradziłeś mnie. Zdradziłeś Julkę.

Mark spuścił głowę.

– Byłem samotny… Ty byłaś daleko… Wszystko się rozpadło…

– Ja też byłam samotna! – przerwałam mu. – Ale nie szukałam nikogo innego! Pracowałam jak wół, żebyście mieli lepiej!

Cisza między nami była gęsta jak mgła nad Motławą.

– Ona jest w ciąży – powiedział nagle Mark.

Poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.

– Co teraz? – zapytałam głucho.

– Chcę być ojcem… Ale nie chcę stracić ciebie i Julki.

Zaśmiałam się gorzko.

– Już nas straciłeś.

Wyszłam z kawiarni na deszcz. Krople spływały mi po twarzy jak łzy, których już nie miałam siły płakać.

Przez kolejne dni chodziłam po mieście jak cień. Spotkałam się z mamą. Siedziałyśmy przy kuchennym stole, a ona patrzyła na mnie z troską.

– Aniu, życie nie jest czarno-białe – powiedziała cicho. – Twój tata też miał swoje grzechy… Ale wybaczyłam mu dla ciebie.

– A byłaś szczęśliwa? – zapytałam.

Mama milczała długo.

– Byłam spokojna. Ale szczęście… to coś innego.

Wieczorem Julka przyszła do mnie do pokoju.

– Mamo… nie wyjeżdżaj już – poprosiła cicho. – Zostań ze mną. Potrzebuję cię tutaj.

Patrzyłam na nią długo. Miała oczy Marka, ale w nich była moja siła.

– Dobrze, kochanie – wyszeptałam. – Już nigdzie nie jadę.

Następnego dnia zadzwonił Mark. Chciał się pożegnać przed moim wyjazdem.

– Aniu… proszę… czy mogę cię jeszcze raz zobaczyć?

Zgodziłam się. Spotkaliśmy się na plaży w Brzeźnie. Siedzieliśmy na piasku jak kiedyś, gdy byliśmy młodzi i wszystko wydawało się możliwe.

– Przepraszam za wszystko – powiedział Mark. – Wiem, że nie zasługuję na drugą szansę… Ale chciałem ci podziękować za te wszystkie lata.

Popatrzyłam na niego i poczułam… ulgę. Już nie było we mnie gniewu ani żalu. Była tylko pustka i zmęczenie.

– Marku… życzę ci szczęścia – powiedziałam spokojnie. – Ale ja już nie wrócę.

Odszedł powoli w stronę mola. Patrzyłam za nim długo, aż zniknął w szarej mgle.

Dziś siedzę przy oknie z kubkiem herbaty i patrzę na Julkę uczącą się do matury. Wiem już, że nie można wybaczyć wszystkiego – ale można nauczyć się żyć na nowo.

Czy warto było poświęcić wszystko dla rodziny? Czy można odbudować siebie po zdradzie? Czasem myślę: czy gdybym została wtedy w Polsce, wszystko potoczyłoby się inaczej?