Rozpieszczona – historia, która zmieniła moje życie

– Co za sposób jeść z telefonem w ręku?! Albo włóż swój telefon, albo wyjdź od stołu! – po raz kolejny wrzasnąłem na Michała, syna mojej żony. Siedział naprzeciwko mnie przy kuchennym stole, z nosem wpatrzonym w ekran, palcami przesuwając po TikToku.

– Chcę i jem z telefonem! A co tobie do tego?! Jesteś dla mnie nikim… – odburknął dziesięcioletni Michał, nawet nie podnosząc wzroku.

Poczułem, jak krew uderza mi do głowy. To nie pierwszy raz. Od kiedy zamieszkałem z Magdą i jej synem, każdy dzień był jak pole bitwy. Próbowałem być cierpliwy, rozumieć, że Michał przeżywa rozwód rodziców na swój sposób. Ale ile można znosić brak szacunku?

– Co powiedziałeś?! Dopóki jestem właścicielem tego mieszkania, proszę, szanuj zasady! – podniosłem głos, choć wiedziałem, że to tylko pogorszy sprawę.

Michał rzucił sztućce na talerz i wybiegł z kuchni. Drzwi jego pokoju zatrzęsły się od siły, z jaką je zamknął. W kuchni zapadła cisza. Magda stała przy zlewie, udając, że myje naczynia, ale widziałem jej drżące ramiona.

– Aleksander… – zaczęła cicho. – On jest jeszcze dzieckiem. Daj mu czas.

– Magda, ile jeszcze mam czekać? On mnie nie szanuje. Każdego dnia jest coraz gorzej. Nie mogę być tylko dodatkiem do waszego życia!

Magda odwróciła się do mnie ze łzami w oczach.

– On stracił ojca… Nie rozumiesz? Ty jesteś dorosły. Ty powinieneś być mądrzejszy.

Zacisnąłem pięści pod stołem. Ile razy jeszcze usłyszę te same słowa? Przecież ja też się staram. Próbuję być dla niego kimś więcej niż tylko facetem mamy. Ale on nie chce mnie znać.

Wieczorem usiadłem na kanapie i wpatrywałem się w ciemność za oknem. Słyszałem ciche szlochy Magdy w sypialni i muzykę dobiegającą zza drzwi pokoju Michała. W głowie miałem mętlik. Czy naprawdę jestem aż tak złym człowiekiem? Czy to ja jestem problemem?

Następnego dnia wróciłem z pracy wcześniej. W mieszkaniu panowała cisza. Zajrzałem do pokoju Michała – siedział przy biurku, grając na komputerze.

– Michał… możemy porozmawiać? – zapytałem nieśmiało.

Spojrzał na mnie spode łba.

– O czym?

– Chciałem cię przeprosić za wczoraj. Może nie powinienem krzyczeć… Ale chciałbym, żebyśmy się lepiej dogadywali.

Wzruszył ramionami.

– Nie musisz się starać. I tak nie będziesz moim tatą.

Te słowa zabolały bardziej niż jakakolwiek kłótnia. Przez chwilę stałem w progu, nie wiedząc, co powiedzieć.

– Wiem… Ale chciałbym być dla ciebie kimś ważnym. Może nie tatą, ale…

Przerwał mi:

– Mama mówiła, że tata wróci. Że to wszystko przez ciebie!

Zamarłem. Magda nigdy mi o tym nie mówiła. Czy naprawdę obwinia mnie za rozpad swojego małżeństwa? Czy to możliwe, że Michał słyszał rozmowy dorosłych i wszystko zrozumiał po swojemu?

Wieczorem próbowałem porozmawiać z Magdą.

– Michał powiedział mi dzisiaj coś dziwnego… Że obwinia mnie za odejście jego ojca. Czy mówiłaś mu coś takiego?

Magda spuściła wzrok.

– Byłam wtedy załamana… Powiedziałam kilka rzeczy, których żałuję. On wszystko słyszał…

Poczułem się zdradzony. Przez nią i przez los. Przecież nie rozbiłem tej rodziny – poznałem Magdę długo po jej rozwodzie! Ale dla dziecka fakty są inne.

Od tamtej pory wszystko się pogorszyło. Michał coraz częściej zamykał się w sobie lub reagował agresją na każdą próbę rozmowy. Magda stawała między nami jak tarcza – broniąc syna przed moimi wymaganiami i moją frustracją.

Pewnego dnia wróciłem do domu i zobaczyłem roztrzaskany telefon na podłodze w przedpokoju.

– Co się stało? – zapytałem Magdę.

– Pokłóciliśmy się o lekcje… Rzucił telefonem o ścianę.

Wszedłem do jego pokoju bez pukania.

– Michał! Tak nie można! Musisz nauczyć się panować nad sobą!

Spojrzał na mnie z nienawiścią.

– Nienawidzę cię! Chciałbym, żebyś nigdy tu nie zamieszkał!

Wyszedłem bez słowa. W łazience spojrzałem na siebie w lustrze i zobaczyłem zmęczonego faceta z siwymi włosami na skroniach. Czy naprawdę tego chciałem? Czy bycie częścią tej rodziny ma sens?

Przez kolejne tygodnie unikałem konfrontacji. Pracowałem dłużej, wracałem późno do domu. Magda była coraz bardziej przygaszona, a Michał coraz bardziej zamknięty w swoim świecie.

Aż pewnego wieczoru usłyszałem płacz zza drzwi jego pokoju. Z wahaniem zapukałem i wszedłem do środka.

– Michał… co się stało?

Nie odpowiedział od razu. Po chwili wydukał:

– W szkole mnie wyśmiewają… Mówią, że jestem rozpieszczony i mam nowego tatusia…

Usiadłem obok niego na łóżku.

– To nieprawda. Wiem, że jest ci ciężko… Ale możesz ze mną porozmawiać o wszystkim.

Po raz pierwszy spojrzał na mnie bez złości.

– Myślisz, że kiedyś będzie normalnie?

Objąłem go ostrożnie ramieniem.

– Nie wiem… Ale możemy spróbować razem.

Od tamtej pory powoli zaczęliśmy budować coś nowego. Były wzloty i upadki, ale już nie byliśmy sobie obcy jak wcześniej.

Czasem zastanawiam się: czy można naprawić coś, co od początku było skazane na porażkę? Czy wystarczy cierpliwości i miłości, by stworzyć prawdziwą rodzinę? Może to pytanie powinien sobie zadać każdy z nas.