Mieszkanie, czyli Opowieść o Rodzinie: Zosia i Tajemnica Dziennika
Drzwi do mieszkania skrzypnęły głośno, kiedy je otworzyłam. Serce waliło mi jak młot, a w głowie krążyła tylko jedna myśl: „Co powiem mamie?”. W korytarzu pachniało obiadem – ziemniaki i kotlety, jak zawsze w środę. Słyszałam, jak mama krząta się w kuchni, a z pokoju dobiegał głos telewizora. Tata pewnie znów zasnął na kanapie, zmęczony po pracy. Miałam ochotę zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu, byle tylko nie musieć pokazywać dziennika.
– Zosia, jesteś? – zawołała mama. – Chodź, obiad stygnie!
Wsunęłam dziennik głęboko do plecaka i weszłam do kuchni. Mama spojrzała na mnie uważnie. Miała ten swój wzrok, którym potrafiła prześwietlić człowieka na wylot.
– Co taka smutna? Coś się stało w szkole?
– Nie… – mruknęłam, siadając przy stole. – Po prostu jestem zmęczona.
Mama westchnęła i postawiła przede mną talerz. – Zjedz, potem odrobisz lekcje. Tata dziś długo pracował, nie będzie go na kolacji.
Zaczęłam jeść, ale jedzenie stanęło mi w gardle. W głowie miałam tylko tę jedynkę z matematyki. Wiedziałam, że mama się zdenerwuje. Zawsze powtarzała, że muszę się uczyć, bo ona nie miała takich możliwości jak ja. „Nie po to haruję w dwóch pracach, żebyś ty miała potem ciężko w życiu” – mówiła często.
Po obiedzie zamknęłam się w pokoju. Siedziałam na łóżku z dziennikiem w ręku i patrzyłam na czerwoną jedynkę. Próbowałam wymyślić jakąś wymówkę. Może powiem, że nauczycielka się pomyliła? Albo że to nie moja wina, bo kolega mnie rozpraszał? Ale przecież mama zna te wszystkie sztuczki. Sama była kiedyś dzieckiem.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
– Zosiu, mogę wejść?
– Tak…
Mama weszła i usiadła obok mnie na łóżku.
– Coś ukrywasz przede mną? – zapytała cicho.
Poczułam łzy pod powiekami. Chciałam być odważna, ale głos mi się załamał.
– Dostałam jedynkę z matematyki…
Mama przez chwilę milczała. Patrzyła na mnie długo, a potem powiedziała:
– Wiedziałam, że coś jest nie tak. Dlaczego nie powiedziałaś od razu?
– Bałam się…
– Czego?
– Że będziesz zła. Że cię zawiodę.
Mama objęła mnie ramieniem. – Zosiu, każdy popełnia błędy. Ale najgorsze to kłamać i ukrywać prawdę. Wiesz, jak bardzo ci ufam?
Zaczęłam płakać na dobre. Mama przytuliła mnie mocniej.
– Poradzimy sobie z tą jedynką. Pomożemy ci z tatą nadrobić materiał. Ale proszę cię – bądź ze mną szczera. Zawsze.
Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy. Czułam ulgę, ale też wstyd. Wtedy usłyszałyśmy trzask drzwi wejściowych – tata wrócił wcześniej niż zwykle.
– Cześć dziewczyny! – zawołał z przedpokoju.
Mama wyszła do niego, a ja zostałam sama z myślami. Słyszałam ich rozmowę przez uchylone drzwi.
– Coś się stało? – zapytał tata.
– Zosia dostała jedynkę z matematyki.
– Ojej… No cóż, trzeba będzie trochę popracować nad tym – odpowiedział spokojnie tata.
Poczułam się jeszcze gorzej. Tata zawsze był spokojny i opanowany, ale wiedziałam, że liczy na mnie tak samo jak mama.
Wieczorem usiedliśmy razem przy stole w kuchni. Mama wyciągnęła zeszyty i zaczęliśmy rozwiązywać zadania z matematyki. Tata tłumaczył mi cierpliwie każde działanie, a mama robiła herbatę i co chwilę zerkała na nas z troską.
W pewnym momencie zadzwonił telefon mamy. To była babcia – chciała wiedzieć, jak nam idzie remont łazienki i czy tata znalazł już nową pracę po zwolnieniach w fabryce. Mama rozmawiała z nią długo i cicho, żebyśmy nie słyszeli wszystkiego. Ale i tak wiedziałam, że martwi się o pieniądze.
Kiedy skończyliśmy lekcje, poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Przez okno widziałam światła sąsiednich bloków i zastanawiałam się, ile jeszcze takich wieczorów przed nami. Ile razy będę musiała mierzyć się ze strachem przed rozczarowaniem rodziców? Czy kiedyś nauczę się mówić prawdę od razu?
Leżąc tam w ciemności, pomyślałam: czy naprawdę warto tak bardzo bać się błędów? Czy rodzina nie jest właśnie po to, żeby wspierać się nawet wtedy, gdy coś nam nie wychodzi? Może każdy z nas czasem ukrywa coś przed bliskimi – ze strachu albo wstydu… Ale czy to naprawdę pomaga?
Czasem wydaje mi się, że dorosłość polega właśnie na tym: na odwadze do mówienia prawdy i przyznawania się do słabości. Ale czy to takie proste? Co wy o tym myślicie?