Miłość w cieniu zimy: Historia Jadwigi i rodzinnych tajemnic

„Co ja tak leżę? Przecież życie samo się nie ułoży” – pomyślałam, patrząc w sufit, podczas gdy za oknem śnieg sypał coraz gęściej, przykrywając świat białą ciszą. W pokoju było cicho, tylko zegar na ścianie wybijał kolejne minuty mojego samotnego poranka. Od rana czułam się słabo – nogi bolały bardziej niż zwykle, a serce biło jak oszalałe. Wzięłam tabletkę na ciśnienie i próbowałam zebrać myśli.

Nagle zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz – „Kasia”. Moja córka. Ostatnio rozmawiałyśmy rzadko i krótko, zawsze w pośpiechu, zawsze z jakimś niedopowiedzeniem. Odebrałam, choć w środku czułam niepokój.

– Mamo, wszystko w porządku? – zapytała bez przywitania.

– Tak, tak, tylko trochę mnie nogi bolą – odpowiedziałam, starając się brzmieć pogodnie.

– Może powinnaś iść do lekarza? – jej głos był napięty, jakby już wiedziała, że odmówię.

– Nie przesadzaj. Przeziębienie mnie nie złamie – rzuciłam z wymuszonym śmiechem.

Po drugiej stronie zapadła cisza. Wiedziałam, że Kasia jest zmęczona. Praca, dzieci, dom. Zawsze powtarzała, że nie ma czasu na sentymenty. Ale ja czułam, że między nami narasta mur. Mur zbudowany z niedopowiedzeń, pretensji i starych żalów.

Po rozmowie długo leżałam bez ruchu. Przypomniałam sobie dzień, kiedy Kasia wyprowadziła się z domu po kłótni z ojcem. Mój mąż, Stanisław, był człowiekiem surowym i wymagającym. Często nie rozumiał naszej córki, jej marzeń o innym życiu. Ja stałam wtedy między młotem a kowadłem – próbowałam godzić ich ze sobą, ale sama byłam coraz bardziej zmęczona tymi walkami.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk domofonu. Kto mógł przyjść w taki śnieg? Powoli podniosłam się z kanapy i podeszłam do drzwi.

– Babciu! To ja! – usłyszałam znajomy głos wnuczki, Oli.

Otworzyłam drzwi i zobaczyłam ją całą w śniegu, z rumieńcami na policzkach i uśmiechem od ucha do ucha.

– Mama mnie wysłała, żebym sprawdziła, czy żyjesz – zażartowała Ola, zdejmując kurtkę.

– No proszę cię! Jeszcze trochę pożyję – odpowiedziałam z udawaną urazą.

Usiadłyśmy razem w kuchni przy herbacie. Ola opowiadała o szkole, o chłopaku, którego poznała na zajęciach z tańca. Słuchałam jej z radością i smutkiem jednocześnie – widziałam w niej siebie sprzed lat: pełną marzeń i nadziei.

– Babciu… – zaczęła niepewnie – Mama mówiła, że kiedyś bardzo się pokłóciłyście. O co poszło?

Zamilkłam na chwilę. Nie chciałam wracać do tamtych dni. Ale wiedziałam, że Ola ma prawo znać prawdę.

– To było dawno temu… Twoja mama chciała wyjechać na studia do Warszawy. Twój dziadek był temu przeciwny. Bał się o nią… a może bardziej o siebie? Ja próbowałam ich pogodzić, ale nie umiałam stanąć po żadnej stronie. W końcu Kasia wyjechała… a my zostaliśmy tu sami z dziadkiem i naszymi żalami.

Ola patrzyła na mnie uważnie.

– A potem? Pogodziliście się?

– Z czasem… Ale nigdy już nie było tak samo. Twój dziadek zmarł kilka lat później. Kasia wróciła tylko na pogrzeb. Od tamtej pory widujemy się rzadko…

Ola milczała przez chwilę.

– Babciu… Mama cię kocha. Tylko nie umie tego powiedzieć.

Te słowa uderzyły mnie mocniej niż wszystkie wcześniejsze kłótnie i pretensje. Poczułam łzy pod powiekami.

Wieczorem zadzwoniła Kasia.

– Ola mówiła mi, że była u ciebie…

– Tak. Dobrze nam się rozmawiało – odpowiedziałam cicho.

Po drugiej stronie znów zapadła cisza.

– Mamo… przepraszam za wszystko. Za to, że wyjechałam wtedy bez słowa… Za to, że teraz nie mam dla ciebie czasu…

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przez lata czekałam na te słowa. A teraz nie potrafiłam ich przyjąć bez bólu.

– Kasiu… ja też przepraszam. Za to, że nie umiałam cię wtedy wesprzeć…

Rozmowa była krótka, ale czułam, że coś się zmieniło. Jakby przez grubą warstwę śniegu przebijało się pierwsze światło wiosny.

W nocy długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o Stanisławie – czy byłby dumny z tego, jak próbuję naprawić nasze relacje? Myślałam o Kasi – czy jeszcze kiedyś będziemy mogły rozmawiać jak matka z córką, bez lęku i żalu?

Za oknem śnieg przestał padać. Na parapecie usiadł wróbel i zaczął śpiewać swoją pieśń o nowym dniu.

Czy można naprawić to, co przez lata wydawało się stracone? Czy miłość naprawdę jest silniejsza niż żal? Może warto spróbować jeszcze raz…