„Poświęciliśmy czas i pieniądze na remont domu”: A moja teściowa postanowiła dać go w prezencie drugiemu synowi

– Jak to możliwe?! – krzyknęłam, czując jak serce wali mi w piersi. – Mamo, czy ty naprawdę chcesz oddać dom Krzyśkowi? Po tym wszystkim, co z Pawłem zrobiliśmy?

Teściowa spojrzała na mnie chłodno, jakby nie rozumiała, o co mi chodzi. Siedzieliśmy w jej ciasnej kuchni, gdzie jeszcze niedawno śmialiśmy się przy kawie po kolejnych dniach remontu. Teraz czułam się jak intruz.

– To mój dom, Marto – odpowiedziała cicho. – Mam prawo decydować.

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Paweł siedział obok mnie, blady jak ściana. Widziałam, że walczy ze sobą, żeby nie wybuchnąć.

– Mamo – odezwał się w końcu – przez pół roku jeździliśmy tu co weekend. Włożyliśmy w ten dom wszystko, co mieliśmy. Kredyt na materiały, urlopy bez wypłaty…

– Krzysiek też jest moim synem – przerwała mu teściowa. – On ma dzieci. Potrzebuje tego domu bardziej niż wy.

Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam złapać tchu. Przecież to my mieliśmy tu zamieszkać! To my malowaliśmy ściany, wymienialiśmy dachówki, sadziliśmy róże pod oknem. Każda cegła pachniała naszym potem i nadzieją na lepsze jutro.

Wyszłam na ganek, żeby się uspokoić. Wieczorne powietrze było ciężkie od zapachu świeżo skoszonej trawy i dymu z sąsiednich ognisk. Przypomniałam sobie pierwszy dzień remontu – jak Paweł śmiał się, gdy spadł z drabiny i cały był w kurzu; jak planowaliśmy urządzić pokój dla dziecka, choć jeszcze nie byliśmy pewni, czy się uda…

Wróciłam do środka. Krzysiek już tam był – przyszedł z żoną i dwójką dzieci. Mała Zosia biegała po korytarzu, a jego żona, Aneta, rozglądała się po świeżo odmalowanych ścianach z uznaniem.

– Ale tu pięknie! – zachwyciła się. – Mamo, naprawdę chcesz nam to dać?

Teściowa uśmiechnęła się do niej ciepło. Poczułam ukłucie zazdrości i gniewu.

– A my? – zapytałam cicho. – Co z nami?

Aneta spojrzała na mnie z lekkim politowaniem.

– Przecież wy macie mieszkanie w mieście – powiedziała. – My tu przyjeżdżaliśmy tylko na wakacje…

– Bo nie było gdzie spać! – przerwałam jej ostro. – Teraz jest! Bo my to zrobiliśmy!

Paweł złapał mnie za rękę. Wiedziałam, że zaraz wybuchnie.

– Mamo, to nie jest fair – powiedział przez zaciśnięte zęby. – Nie możesz tak po prostu oddać tego wszystkiego Krzyśkowi.

Teściowa wzruszyła ramionami.

– Życie nie jest sprawiedliwe, Pawełku.

Tej nocy nie mogliśmy spać. Leżeliśmy na materacu w naszym mieszkaniu w bloku i patrzyliśmy w sufit.

– Co teraz? – spytałam szeptem.

Paweł milczał długo.

– Nie wiem… Może powinniśmy walczyć? Może powinniśmy żądać zwrotu pieniędzy?

– A jeśli ona nas znienawidzi? Jeśli cała rodzina się odwróci?

– Już się odwrócili…

Następnego dnia Paweł zadzwonił do matki. Chciał porozmawiać spokojnie, zapytać o powody. Ale ona nie odbierała telefonu. Po kilku próbach napisał jej wiadomość: „Mamo, proszę cię, porozmawiajmy”. Odpowiedziała dopiero wieczorem: „Nie mam siły na kłótnie”.

W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanka zapytała mnie o coś przy biurku, ale nawet nie usłyszałam pytania.

– Coś się stało? – spytała cicho.

Opowiedziałam jej wszystko. Słuchała ze współczuciem.

– To okropne… Ale może powinniście pogadać z prawnikiem? Może macie jakieś prawa?

Wieczorem usiedliśmy z Pawłem przy komputerze i zaczęliśmy szukać informacji. Okazało się, że nie mamy żadnych szans – dom należy do teściowej i może zrobić z nim co chce. Nasze faktury za materiały? Bez umowy nic nie znaczą.

Paweł był coraz bardziej przygnębiony. Przestał odbierać telefony od brata i matki. Ja też nie chciałam mieć z nimi nic wspólnego.

Minął tydzień. Krzysiek zadzwonił do Pawła.

– Słuchaj… Wiem, że jesteście źli. Ale mama już zdecydowała. Nie róbmy z tego wojny.

Paweł rzucił telefonem o stół.

– Wojna już jest! – krzyknął.

Zaczęliśmy się kłócić coraz częściej. O wszystko: o pieniądze, o przyszłość, o to, czy powinniśmy byli ufać teściowej.

Pewnego wieczoru Paweł wrócił późno do domu. Był pijany.

– Po co to wszystko? – spytał gorzko. – Po co się starałem?

Przytuliłam go mocno.

– Dla nas…

Ale sama już nie byłam tego pewna.

Po dwóch tygodniach przyszło zaproszenie na rodzinny obiad u teściowej – „żeby zakopać topór wojenny”. Nie chciałam tam jechać, ale Paweł nalegał.

Weszliśmy do domu, który pachniał świeżością i naszym wysiłkiem. Krzysiek i Aneta już tam byli; dzieci biegały po ogrodzie.

Teściowa podała nam herbatę i spojrzała na nas zmęczonym wzrokiem.

– Wiem, że jesteście źli… Ale musicie mnie zrozumieć. Krzysiek ma dzieci…

– My też chcieliśmy mieć dzieci! – wybuchłam nagle. – My też chcieliśmy tu żyć!

Zapadła cisza. Paweł spuścił głowę.

– Może powinniście pomyśleć o czymś swoim – powiedziała teściowa łagodnie. – Ten dom zawsze był dla wszystkich…

Wyszliśmy stamtąd szybciej niż przyszliśmy.

Od tamtej pory nie rozmawiamy z teściową ani z Krzyśkiem i Anetą. Paweł zablokował ich numery w telefonie. Ja próbuję żyć dalej, ale czuję pustkę i żal za każdym razem, gdy mijam sklep budowlany albo widzę zdjęcia z remontu w telefonie.

Czasem zastanawiam się: czy warto było ufać rodzinie? Czy powinniśmy byli walczyć o swoje prawa? A może lepiej po prostu zacząć wszystko od nowa?

Czy ktoś z was przeżył podobną niesprawiedliwość? Jak sobie poradziliście?