W cieniu teściowej – Opowieść o poszukiwaniu własnej drogi

– Naprawdę, Marta, znowu to samo?! – głos teściowej przeszył powietrze, zanim jeszcze zdążyłam zamknąć drzwi. Stała w kuchni z rękami opartymi o biodra, a jej spojrzenie było zimne jak lód. – Godzinę na placu zabaw? W taki upał? Czy ty w ogóle myślisz czasem o dzieciach?

Ola i Jaś stali za mną, skuleni, z plecakami na ramionach. Widziałam, jak Ola ściska moją dłoń mocniej niż zwykle. Jaś próbował ukryć się za moimi plecami. Przełknęłam ślinę i starałam się nie pokazać po sobie, jak bardzo mnie to boli.

– Mamo, dzieci były szczęśliwe – odpowiedziałam cicho, zdejmując buty. – Bawili się z innymi, biegali, śmiali się. Potrzebują tego.

Teściowa przewróciła oczami. – Potrzebują? Potrzebują porządku i dyscypliny! Za moich czasów dzieci nie włóczyły się po mieście bez celu. Wszystko miało swój czas i miejsce. A ty? Wszystko na opak! – Jej głos podniósł się jeszcze bardziej.

W tym momencie do kuchni wszedł mój mąż, Paweł. Spojrzał na mnie z niepokojem, ale nie powiedział ani słowa. Jak zawsze. Zawsze wtedy, gdy najbardziej go potrzebuję.

– Paweł, powiedz coś! – syknęła teściowa. – Przecież to twoje dzieci! Nie widzisz, jak Marta je wychowuje? Jakby jej wszystko jedno było!

Paweł spuścił wzrok i wymamrotał: – Mamo, daj spokój…

– Daj spokój?! – wybuchła. – To ja mam dać spokój? To ja się martwię o was wszystkich! Ty tylko siedzisz w pracy, a ona…

– Mamo! – przerwałam jej drżącym głosem. – Proszę cię…

Ola zaczęła płakać. Jaś wtulił się we mnie jeszcze mocniej. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale nie mogłam się rozpłakać. Nie przy niej.

– Dzieci, idźcie do pokoju – powiedziałam łagodnie. – Zaraz do was przyjdę.

Gdy zostaliśmy sami, teściowa usiadła ciężko przy stole i westchnęła głośno.

– Marta… Ja naprawdę chcę dobrze. Ale ty… Ty nie słuchasz nikogo! Wszystko wiesz najlepiej!

– Nie wszystko wiem najlepiej – odpowiedziałam cicho. – Ale chcę być matką po swojemu. Pozwól mi na to.

– A jeśli popełnisz błąd? Jeśli coś się stanie?

– Każdy popełnia błędy – szepnęłam. – Ale to moje dzieci i moja odpowiedzialność.

Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie w milczeniu. W jej oczach widziałam strach i rozczarowanie. W moich – zmęczenie i bunt.

Wieczorem Paweł przyszedł do mnie do sypialni. Usiadł na łóżku i długo milczał.

– Przepraszam – powiedział w końcu. – Nie umiem się postawić mamie.

– Wiem – odpowiedziałam gorzko. – Ale ja już nie mam siły walczyć sama.

Objął mnie niepewnie. Pachniał papierosami i zmęczeniem.

– Może powinniśmy się wyprowadzić? – zapytał nagle.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

– Naprawdę byś to zrobił?

Wzruszył ramionami.

– Nie wiem… Może…

Następnego dnia teściowa zachowywała się tak, jakby nic się nie stało. Robiła śniadanie dla wszystkich, rozmawiała z dziećmi o szkole, nawet zaproponowała mi kawę. Ale czułam, że coś między nami pękło.

Tydzień później przyszła do mnie wieczorem do pokoju.

– Marta…

Podniosłam wzrok znad książki.

– Tak?

Usiadła obok mnie na łóżku i przez chwilę milczała.

– Może rzeczywiście za bardzo się wtrącam… Ale boję się o was. O Pawła, o dzieci… O ciebie też.

Poczułam ukłucie żalu.

– Rozumiem cię… Ale musisz mi zaufać. Pozwól mi być matką po swojemu.

Spojrzała na mnie długo, a potem skinęła głową.

– Postaram się…

Nie było łatwo. Każdy dzień przynosił nowe spięcia: o obiad, o porządek w pokoju dzieci, o to, kiedy wracamy do domu. Paweł coraz częściej mówił o wyprowadzce, ale zawsze coś go powstrzymywało: kredyt, praca, strach przed zmianą.

Pewnego wieczoru usiedliśmy razem przy stole: ja, Paweł i teściowa. Dzieci już spały.

– Musimy ustalić zasady – powiedziałam stanowczo. – Inaczej wszyscy się wykończymy.

Teściowa spojrzała na mnie zaskoczona, ale nie zaprotestowała.

– Dobrze… – westchnęła. – Spróbujmy.

Zaczęliśmy rozmawiać: o tym, kto za co odpowiada, kiedy mamy czas tylko dla siebie, jak dzielimy obowiązki. Nie było łatwo dojść do porozumienia, ale pierwszy raz poczułam, że jestem słyszana.

Od tamtej pory bywa różnie. Są dni lepsze i gorsze. Czasem znów czuję się jak intruz we własnym domu; czasem teściowa naprawdę pomaga i wspiera mnie w trudnych chwilach. Paweł powoli uczy się stawiać granice matce i być bardziej obecny dla mnie i dzieci.

Często zastanawiam się: ile kobiet w Polsce żyje w cieniu swoich teściowych? Ile z nas codziennie walczy o prawo do własnego macierzyństwa? Czy kiedykolwiek nauczymy się rozmawiać ze sobą bez lęku i żalu?