Obca rodzina stała się moją – historia, której nigdy nie chciałem przeżyć
– Znowu płacze! – mruknąłem pod nosem, wciskając poduszkę na uszy. Była trzecia nad ranem, a ja po raz kolejny nie mogłem zasnąć przez krzyki dziecka zza ściany. Stary blok na Pradze miał swoje uroki, ale cienkie ściany zdecydowanie do nich nie należały. Od tygodnia, odkąd wprowadziła się tamta młoda para z niemowlakiem, moje życie zamieniło się w niekończący się koncert płaczu, kłótni i szurania mebli.
Nie byłem z natury zrzędą, ale po rozwodzie i śmierci matki nauczyłem się cenić ciszę. Samotność była moim wyborem – przynajmniej tak sobie powtarzałem. Praca w bibliotece dawała mi spokój i rutynę, której potrzebowałem. Aż do tego dnia, kiedy wracając z pracy, zobaczyłem ją na klatce schodowej – młodą kobietę z podkrążonymi oczami, trzymającą na rękach płaczące dziecko.
– Przepraszam… czy może pan wie, gdzie tu najbliższa apteka? – zapytała cicho, ledwo powstrzymując łzy.
Zaskoczyła mnie jej bezpośredniość. Zwykle sąsiedzi mijali mnie bez słowa.
– Tak, na rogu Targowej i Kijowskiej. Potrzebuje pani pomocy? – zapytałem, zanim zdążyłem się powstrzymać.
– Mój mąż… musiał wyjść. Mały ma gorączkę, a ja… – głos jej się załamał.
Nie wiem, co mnie podkusiło, ale zaproponowałem, że pójdę po leki. Wróciłem po pół godzinie z termometrem i syropem. Wtedy pierwszy raz zobaczyłem ich mieszkanie – rozgardiasz, kartony, sterty pieluch i ona: Zuzanna. Jej mąż, Michał, pojawił się później. Był spięty, nieufny. Podziękował chłodno i zamknął drzwi.
Od tego dnia coś się zmieniło. Zacząłem słyszeć ich rozmowy nie tylko przez ścianę – czasem Zuzanna pukała do mnie po cukier czy mleko. Michał coraz częściej wracał późno. Dziecko płakało coraz głośniej. Pewnej nocy usłyszałem szloch Zuzanny i cichy głos Michała:
– Nie dam rady… To nie jest moje dziecko…
Zamarłem. Co to miało znaczyć? Przez kolejne dni unikałem ich spojrzeń, ale ciekawość nie dawała mi spokoju. W końcu Zuzanna przyszła do mnie z prośbą o pomoc przy naprawie cieknącego kranu. Siedzieliśmy w kuchni przy herbacie, a ona nagle zaczęła mówić:
– Panie Krzysztofie… czy pan kiedyś czuł się obcy we własnym domu?
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Samotność była moim wyborem – czy na pewno?
– Michał… on nie jest ojcem Antosia. Poznałam go już w ciąży. Moi rodzice wyrzucili mnie z domu, bo… bo zaszłam w ciążę z kimś starszym ode mnie o dwadzieścia lat. Nigdy nie powiedziałam mu prawdy o ojcu dziecka.
Patrzyłem na nią w milczeniu. W jej oczach widziałem strach i rozpacz.
– A pan? Ma pan rodzinę?
Zacisnąłem dłonie na kubku.
– Nie mam nikogo – odpowiedziałem szczerze.
Od tamtej rozmowy minęło kilka tygodni. Zuzanna coraz częściej zostawiała Antosia u mnie „na chwilę”, gdy musiała coś załatwić. Dziecko szybko przyzwyczaiło się do mojej obecności. Zacząłem czuć coś dziwnego – jakby ten mały chłopiec był mi bliższy niż ktokolwiek od lat.
Pewnego wieczoru Michał wrócił wcześniej niż zwykle. Zastał mnie z Antosiem na kolanach, czytającego bajki.
– Co pan sobie wyobraża?! – wybuchł nagle. – To nasze sprawy! Niech pan się nie wtrąca!
Zuzanna próbowała go uspokoić, ale on wyszedł trzaskając drzwiami.
Następnego dnia znalazłem pod drzwiami kopertę bez nadawcy. W środku był list:
„Jeśli chcesz znać prawdę o Antosiu, porozmawiaj ze swoją siostrą.”
Zamarłem. Moja siostra Anna od lat mieszkała w Gdańsku i zerwaliśmy kontakt po śmierci matki. Co ona miała wspólnego z tą rodziną?
Nie spałem całą noc. Rano zadzwoniłem do Anny.
– Krzysiek? Co się stało? – jej głos był zdziwiony i pełen napięcia.
– Muszę cię o coś zapytać… Czy znasz Zuzannę z mojego bloku?
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Krzysiek… Zuzanna to córka twojego ojca. Naszego ojca…
Świat zawirował mi przed oczami.
– Jak to?!
– Ojciec miał romans wiele lat temu… Po twoim wyjeździe do Warszawy mama dowiedziała się o wszystkim. Zuzanna urodziła się już po jego śmierci. Jej matka nigdy nie chciała kontaktu z nami…
Oparłem się o ścianę, próbując złapać oddech.
Przez kolejne dni unikałem Zuzanny i Michała. Nie wiedziałem, co robić z tą wiedzą. W końcu zebrałem się na odwagę i zaprosiłem Zuzannę na rozmowę.
– Muszę ci coś powiedzieć… Twój ojciec był też moim ojcem.
Patrzyła na mnie długo w milczeniu, a potem rozpłakała się jak dziecko.
– Całe życie czułam się obca… Teraz już wiem dlaczego.
Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Michał wyprowadził się kilka tygodni później. Zuzanna została sama z Antosiem – moim bratankiem? Siostrzeńcem? Sam już nie wiem… Pomagam im jak mogę: robię zakupy, odbieram Antosia z przedszkola, naprawiam drobiazgi w mieszkaniu.
Czasem myślę o tym wszystkim i pytam siebie: czy można pokochać rodzinę, której nigdy się nie znało? Czy los naprawdę daje nam drugą szansę na bliskość? Może właśnie po to pojawiła się w moim życiu ta „obca” rodzina – żebym w końcu przestał być sam.