Cienie w domu nad morzem – historia Kingi

– Kinga, przyjeżdżaj szybko! – głos Bronki drżał, jakby zaraz miała się rozpłakać. Spojrzałam na ekran telefonu, a potem na moją teściową, która właśnie stawiała na stole miskę gorącego żurku. W powietrzu unosił się zapach czosnku i majeranku, a za oknem szumiały fale Bałtyku. Był późny wieczór, a ja czułam się jak intruz w tym domu – od kiedy zmarł mój mąż, relacje z teściową stały się napięte, pełne niedopowiedzeń i cichych pretensji.

– Kto to? – zapytała teściowa, Zofia, z nutą niepokoju w głosie.

– Bronka. Coś się stało – odpowiedziałam, już szukając kurtki.

– Znowu? Ta kobieta zawsze robi zamieszanie – mruknęła Zofia, ale widziałam, że sama jest zaniepokojona.

Wybiegłam na dwór, czując zimny wiatr na twarzy. Bronka mieszkała trzy domy dalej. Gdy wbiegłam do jej kuchni, zobaczyłam ją siedzącą przy stole, blada jak ściana. Obok niej stał jej syn, Tomek, który wyglądał na wystraszonego.

– Kinga… ktoś chodził po waszym ogrodzie. Widziałam cienie w świetle latarni. Bałam się zadzwonić na policję, bo może to ktoś z rodziny…

Serce mi zamarło. Od śmierci Pawła dom nad morzem stał pusty, a ja przyjeżdżałam tu tylko czasem. Ostatnio jednak coraz częściej miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Przypomniałam sobie o starych listach Pawła, które znalazłam w szufladzie kilka dni temu – listach pełnych żalu i pretensji do jego matki.

– Może to złodzieje? – zapytałam cicho.

Bronka pokręciła głową.

– Nie wiem… Ale widziałam kogoś znajomego. Przysięgam, to był twój szwagier, Andrzej.

Zadrżałam. Andrzej od lat nie rozmawiał z rodziną po kłótni o spadek po dziadku. Ostatni raz widziałam go na pogrzebie Pawła – wtedy nawet nie spojrzał mi w oczy.

Wróciłam do domu Zofii z duszą na ramieniu. Teściowa siedziała przy stole i patrzyła w okno.

– Co się dzieje? – zapytała, gdy weszłam.

– Bronka widziała kogoś w naszym ogrodzie. Twierdzi, że to Andrzej.

Zofia pobladła.

– Andrzej? Po co miałby tu wracać?

Przez chwilę milczałyśmy. W końcu zebrałam się na odwagę:

– Znalazłam listy Pawła. Pisał w nich o waszych kłótniach… O tym, że czuł się tu obco.

Zofia spuściła wzrok. Przez chwilę wydawało mi się, że zobaczyłam łzę w jej oku.

– To był trudny czas… Po śmierci jego ojca wszystko się posypało. Andrzej zawsze był zazdrosny o Pawła. A ja… może byłam zbyt surowa.

Usiadłam naprzeciwko niej. Nagle poczułam ciężar wszystkich tych lat – niedopowiedzianych słów, niewyjaśnionych konfliktów.

– Może powinniśmy porozmawiać z Andrzejem? – zaproponowałam niepewnie.

Zofia spojrzała na mnie z bólem.

– On mnie nienawidzi. Odkąd podzieliłam majątek po swojemu… Nie wiem, czy kiedykolwiek mi wybaczy.

Nagle usłyszałyśmy trzask drzwi wejściowych. Zamarłyśmy obie. Kroki na korytarzu były ciężkie i powolne. Serce waliło mi jak młotem.

W progu stanął Andrzej – starszy, zmęczony życiem, z siwymi włosami i oczami pełnymi gniewu.

– Przyszedłem po swoje – powiedział cicho, ale stanowczo.

Zofia zerwała się z miejsca.

– Andrzej! Co ty wyprawiasz?

– Mam dość tej gry pozorów! – krzyknął. – Całe życie byłem tym gorszym synem! Ty zawsze stawałaś po stronie Pawła!

Patrzyłam na nich oboje i czułam narastające napięcie. Zofia próbowała zachować spokój, ale jej głos drżał:

– To nieprawda… Kochałam was obu…

Andrzej roześmiał się gorzko.

– Kochałaś? To dlaczego nigdy nie słuchałaś mnie? Dlaczego zawsze byłem tylko cieniem w tym domu?

Poczułam łzy napływające do oczu. Przypomniałam sobie wszystkie chwile milczenia przy stole, wszystkie niewypowiedziane żale i pretensje. Ten dom był pełen cieni – cieni przeszłości, których nikt nie chciał dotknąć.

– Andrzej… – zaczęłam cicho. – Paweł też czuł się tu obco. Pisał o tym w listach…

Andrzej spojrzał na mnie zaskoczony.

– Naprawdę?

Pokiwałam głową.

– Może powinniśmy spróbować zacząć od nowa? Porozmawiać szczerze…

Andrzej usiadł ciężko na krześle. Przez chwilę panowała cisza przerywana tylko szumem fal za oknem.

– Nie wiem, czy potrafię wybaczyć… Ale jestem zmęczony tą wojną – powiedział w końcu.

Zofia podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu. Po raz pierwszy zobaczyłam w jej oczach prawdziwy smutek i żal.

Tej nocy długo rozmawialiśmy – o przeszłości, o błędach, o tym, co nas boli. W końcu poczułam ulgę, jakby ciężar spadł mi z serca. Ale wiedziałam też, że nic już nie będzie takie samo.

Czy można naprawdę wybaczyć lata bólu i żalu? Czy dom pełen cieni może znów stać się miejscem miłości? Czasem zastanawiam się, ile jeszcze tajemnic kryje ten dom nad morzem…