Między siatkówką a prawdą: Historia Ani z akademika
— Cześć. Jestem żoną. Czy mogę wejść? — te słowa dźwięczały mi w głowie, kiedy stałam pod drzwiami pokoju 213 w akademiku przy ulicy Banacha. Dłoń drżała mi na klamce, a serce waliło jak szalone. Jeszcze tydzień temu nie przypuszczałam, że znajdę się w takiej sytuacji. Wtedy wszystko wydawało się proste: byłam Anią, studentką trzeciego roku farmacji, żoną Jurka – przyszłego lekarza, dumą rodziny z małego miasta pod Lublinem. Teraz czułam się jak bohaterka taniego serialu, która nie wie, czy zaraz się rozpłacze, czy wybuchnie śmiechem z własnej naiwności.
Od tygodnia w akademii medycznej panował gorączkowy nastrój przed nadchodzącym turniejem siatkówki. Drużyna medyków miała zmierzyć się z politechniką. Przyjaciółka od rana namawiała mnie, żebym poszła z nią obejrzeć mecz.
— Anka, chodź! Przecież twój Jurek gra! — przekonywała mnie Magda, moja współlokatorka i najwierniejsza powierniczka sekretów.
— Nie lubię siatkówki, w ogóle sportu nie znoszę. Nic z tego nie rozumiem — wymigiwałam się, udając, że muszę skończyć referat z toksykologii.
— Ale to nie chodzi o sport! Tam będzie cała uczelnia! No i… — zawiesiła głos, patrząc na mnie z ukosa — podobno Jurek ostatnio często trenuje z tą nową blondyną z pierwszego roku.
Poczułam ukłucie zazdrości, ale szybko je stłumiłam. Przecież ufałam Jurkowi. Byliśmy razem od liceum, przeszliśmy przez tyle burz… Ale od kilku tygodni coś się zmieniło. Jurek wracał późno, był rozkojarzony, coraz częściej zostawiał mnie samą na weekendy.
W końcu uległam Magdzie i poszłyśmy na mecz. Hala była pełna ludzi, wszyscy krzyczeli, kibicowali swoim drużynom. Wypatrzyłam Jurka na boisku – był skupiony, ale nie uśmiechał się do mnie jak zwykle. Obok niego stała ona – wysoka, szczupła blondynka o imieniu Paulina. Śmiała się do niego, a on coś jej szeptał do ucha.
— Widzisz? — szepnęła Magda. — Mówiłam ci.
Zacisnęłam pięści i próbowałam nie zwracać uwagi na to, co działo się między nimi. Po meczu Jurek podszedł do mnie tylko na chwilę.
— Muszę jeszcze zostać na odprawie — rzucił szybko i nawet mnie nie pocałował.
— Jasne — odpowiedziałam chłodno.
Przez kolejne dni atmosfera w akademiku była coraz bardziej napięta. Magda próbowała mnie pocieszać, ale ja czułam się coraz bardziej samotna. W końcu postanowiłam porozmawiać z Jurkiem szczerze.
— Jurek, co się dzieje? — zapytałam go pewnego wieczoru, kiedy wrócił do pokoju zmęczony po treningu.
— Nic się nie dzieje — odpowiedział wymijająco. — Po prostu mam dużo na głowie.
— To dlaczego już ze mną nie rozmawiasz? Dlaczego unikasz mnie? — głos mi się załamał.
Jurek spojrzał na mnie z irytacją.
— Ania, przesadzasz. Nie mam teraz czasu na twoje sceny.
Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Całą noc płakałam w łazience na korytarzu. Następnego dnia Magda powiedziała mi coś, co sprawiło, że świat mi się zawalił.
— Anka… widziałam Jurka wczoraj wieczorem. Był z Pauliną. Trzymali się za ręce pod biblioteką.
Nie chciałam wierzyć. Postanowiłam to sprawdzić sama. Przez dwa dni śledziłam Jurka po zajęciach. Widziałam ich razem – śmiali się, rozmawiali, wyglądali na szczęśliwych.
W końcu zebrałam się na odwagę i poszłam do pokoju Pauliny w akademiku politechniki.
— Dzień dobry. Jestem żoną Jurka. Mogę wejść? — powiedziałam drżącym głosem, kiedy otworzyła mi drzwi.
Paulina spojrzała na mnie zaskoczona.
— Oczywiście… Wejdź — odsunęła się na bok.
Usiadłyśmy naprzeciwko siebie w ciasnym pokoiku pachnącym kawą i perfumami.
— Wiem o wszystkim — powiedziałam cicho. — Proszę cię tylko o jedno: powiedz mi prawdę.
Paulina spuściła wzrok.
— Przepraszam… Nie chciałam tego. To wszystko zaczęło się przypadkiem… Jurek mówił, że jesteście w separacji…
Zacisnęłam usta ze złości.
— Nie jesteśmy! Jesteśmy małżeństwem!
Paulina rozpłakała się. Wyszłam stamtąd z poczuciem pustki i upokorzenia. Przez kolejne dni unikałam Jurka, nie odbierałam telefonów, nie odpisywałam na wiadomości.
W końcu przyszedł do mojego pokoju sam.
— Ania… musimy porozmawiać.
Patrzyłam na niego długo w milczeniu.
— Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś?
Jurek spuścił głowę.
— Nie wiem… Pogubiłem się. Presja studiów, oczekiwania rodziców… Paulina była po prostu… inna. Ale to ty jesteś moją rodziną.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Chciałam go znienawidzić, ale jednocześnie czułam do niego żal i tęsknotę za tym, co było kiedyś między nami prawdziwe.
Minęły tygodnie zanim zdecydowałam się wrócić do domu rodzinnego pod Lublinem. Mama przyjęła mnie bez słowa pytania – tylko przytuliła mocno i pozwoliła wypłakać się w jej ramionach.
Dziś siedzę przy oknie w moim dawnym pokoju i patrzę na pola za domem. Zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd – czy powinnam była walczyć o Jurka? Czy może lepiej było odejść wcześniej? Czy można jeszcze zaufać komuś po takim upokorzeniu?
Może każda z nas musi przejść przez własny turniej życia – czasem przegrywamy sety, czasem zdobywamy punkty… Ale czy warto grać dalej, jeśli boisko już dawno przestało być wspólne?