Ostatni List z Domu na Wzgórzu
– Tato, nie możemy tak dłużej żyć! – głos Magdy drżał, choć próbowała brzmieć stanowczo. – Dzieci nie mają gdzie się bawić, a ty… Ty potrzebujesz opieki.
Patrzyłem na nią przez chwilę, nie mogąc wydusić słowa. W mojej głowie dudniło tylko jedno: „To jest mój dom. Mój i Zosi. Tu wszystko się zaczęło i tu powinno się skończyć.”
– Magda, przecież wiesz, że sobie radzę – odpowiedziałem cicho, choć sam nie byłem tego pewien. Ostatnio coraz częściej zapominałem o prostych rzeczach: gdzie położyłem klucze, czy wyłączyłem gaz. Ale przecież to nie powód, żeby mnie stąd wyrzucać.
– Tato, proszę cię… – westchnęła ciężko i usiadła naprzeciwko mnie przy kuchennym stole. – My też mamy swoje życie. Michał pracuje po dwanaście godzin, dzieci ciągle chorują… Nie damy rady ci pomagać. Dom opieki to nie więzienie. Tam będziesz miał ludzi, lekarza pod ręką…
Zacisnąłem pięści na kolanach. Przez okno widziałem ogród, który sadziłem z Zosią. Każdy krzak porzeczki, każda jabłoń miały swoją historię. Jak mogłem zostawić to wszystko?
– A co z twoją matką? – zapytałem nagle. – Przecież obiecałem jej…
Magda spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Mama nie żyje od pięciu lat, tato. Musisz przestać żyć przeszłością.
Ale ja nie potrafiłem. Każdy kąt tego domu pachniał Zosią. Nawet jej ulubiony szal wciąż wisiał na wieszaku w przedpokoju.
Wieczorem długo nie mogłem zasnąć. Słyszałem szepty dzieci zza ściany, ich śmiech i kłótnie o zabawki. Kiedyś ten dom był pełen życia – teraz czułem się w nim jak intruz.
Następnego dnia Magda przyszła z ulotkami.
– Zobacz, tato – powiedziała łagodniej. – Tu jest Dom Spokojnej Jesieni w Piasecznie. Mają ogród, bibliotekę… Nawet warsztaty dla seniorów.
Przeglądałem zdjęcia obcych ludzi uśmiechających się do obiektywu. Wszystko wyglądało schludnie, czysto… i obco.
– Nie chcę tam iść – powiedziałem stanowczo.
Magda spuściła wzrok.
– Myślisz, że mi jest łatwo? – wyszeptała. – Ale ja już nie mam siły…
Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem w jej oczach łzy. Moja córka była zmęczona, przytłoczona codziennością, której nie rozumiałem. Może rzeczywiście byłem dla nich ciężarem?
Przez kolejne dni unikałem rozmów. Chodziłem po domu jak duch, dotykałem starych zdjęć na ścianach: Magda w komunijnej sukience, Zosia z bukietem bzu w dniu naszego ślubu…
Pewnego ranka usłyszałem rozmowę Magdy z Michałem:
– On się tu dusi – mówił cicho Michał. – I my też.
– Ale jak mam mu to powiedzieć? Przecież on tu wszystko zbudował…
– Magda, musisz myśleć o sobie i dzieciach.
Wtedy poczułem się jak zbędny mebel. Przypomniały mi się słowa ojca: „Starość jest wtedy, gdy przestajesz być potrzebny.”
Zacząłem pakować rzeczy. Najpierw książki Zosi – jej ukochane powieści Sienkiewicza i Prusa. Potem zdjęcia, kilka swetrów… Każdy przedmiot był jak rana.
Magda przyszła do mnie wieczorem.
– Tato…
Nie pozwoliłem jej dokończyć.
– Pojadę tam na próbę – powiedziałem szorstko. – Ale jeśli mi się nie spodoba, wracam.
Przytuliła mnie mocno. Po raz pierwszy od lat poczułem jej ciepło.
Dom Spokojnej Jesieni pachniał świeżo malowanymi ścianami i zupą jarzynową. Pani Basia z recepcji uśmiechnęła się do mnie szeroko:
– Panie Janie, tu każdy znajdzie swoje miejsce!
Ale ja czułem się jak intruz. Współlokator – pan Stefan – opowiadał dowcipy o PRL-u i narzekał na pogodę.
– Przyzwyczaisz się – mrugnął do mnie porozumiewawczo.
Wieczorami pisałem listy do Zosi:
„Kochana Zośko,
Nie wiem, czy dobrze zrobiłem. Magda mówi, że to dla mojego dobra… Ale tu wszystko jest takie inne. Brakuje mi twojego głosu, zapachu twoich perfum…”
Czas płynął powoli. Magda odwiedzała mnie co tydzień z wnukami. Dzieci biegały po ogrodzie, a ja patrzyłem na nie z tęsknotą za dawnym życiem.
Pewnego dnia Magda przyszła sama.
– Tato… Przepraszam cię za wszystko. Może powinnam była inaczej to rozwiązać?
Spojrzałem na nią uważnie.
– Może powinniśmy więcej ze sobą rozmawiać – odpowiedziałem cicho.
Wtedy po raz pierwszy od dawna poczułem ulgę. Może dom to nie tylko ściany i meble? Może dom to ludzie, którzy pamiętają?
Czasem patrzę przez okno na zachodzące słońce i pytam siebie: Czy można naprawdę zacząć od nowa mając siedemdziesiąt lat? Czy dom zostaje w sercu na zawsze?
A wy? Co dla was znaczy dom?