Moja Najlepsza Przyjaciółka Wyszła Za Mojego Byłego Męża i Zostawiła Mnie, Gdy Najbardziej Jej Potrzebowałam

— Nie wierzę ci, Zuzanna! — krzyknęłam, czując jak łzy palą mnie pod powiekami. — Jak mogłaś mi to zrobić? Przecież byłaś moją najlepszą przyjaciółką!

Zuzanna stała naprzeciwko mnie w mojej własnej kuchni, z ramionami skrzyżowanymi na piersi. Jej twarz była blada, ale spojrzenie twarde. — To nie jest takie proste, Aniu. Zakochałam się w nim. Nie planowałam tego. — Jej głos był cichy, niemal błagalny, ale nie mogłam już słuchać jej tłumaczeń.

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy wcześniej, kiedy mój świat rozpadł się na kawałki. Mój mąż, Michał, po dwunastu latach małżeństwa, powiedział mi, że już mnie nie kocha. Że się zakochał. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, w kim. Przez kilka tygodni żyłam w zawieszeniu, próbując zrozumieć, co się stało. Myślałam, że może to tylko kryzys, że może uda się to naprawić. Ale potem zobaczyłam ich razem. Zuzanna, moja przyjaciółka od liceum, osoba, której powierzałam wszystkie sekrety, śmiała się do niego tak, jak kiedyś śmiała się do mnie.

Pamiętam, jak wróciłam wtedy do domu, zamknęłam się w łazience i płakałam tak długo, aż zabrakło mi łez. Moja córka, Ola, miała wtedy dziewięć lat. Przyszła do mnie, przytuliła się i zapytała, czy wszystko będzie dobrze. Skłamałam. Powiedziałam, że tak, choć sama w to nie wierzyłam.

Zuzanna próbowała się ze mną kontaktować. Pisała, dzwoniła, zostawiała wiadomości pod drzwiami. Przez jakiś czas nie chciałam jej widzieć. Ale potem, kiedy Michał wyprowadził się do niej, poczułam, że muszę z kimś porozmawiać. Spotkałyśmy się w kawiarni na Starym Mieście. Siedziała naprzeciwko mnie, bawiła się łyżeczką od kawy i nie patrzyła mi w oczy.

— Przepraszam — powiedziała wtedy. — Wiem, że to okropne. Ale nie potrafię inaczej. Kocham go.

— A ja? — zapytałam. — Nasza przyjaźń nic dla ciebie nie znaczyła?

Wzruszyła ramionami. — Znaczyła. Ale nie mogę udawać, że tego nie czuję.

Wyszłam z tej kawiarni z poczuciem, że straciłam wszystko. Męża, przyjaciółkę, poczucie bezpieczeństwa. Zostałam sama z Olą, z kredytem na mieszkanie i z pytaniami, na które nie było odpowiedzi.

Najgorsze przyszło później. Kiedy Michał i Zuzanna zaczęli planować ślub, Ola zaczęła spędzać u nich coraz więcej czasu. Wracała do domu podekscytowana, opowiadała o nowym pokoju, o wspólnych wycieczkach. Czułam, jak powoli tracę nawet własne dziecko. Próbowałam być silna, ale każda wizyta Oli u nich była dla mnie jak kolejny cios.

Pewnego wieczoru, kiedy Ola wróciła od nich, zapytała: — Mamo, dlaczego nie możesz się pogodzić z ciocią Zuzą? Ona jest taka fajna. Michał i ona się kochają. Może ty też kiedyś kogoś poznasz?

Zamarłam. Jak miałam jej to wytłumaczyć? Że dorosły świat jest pełen zdrad, rozczarowań i bólu? Że czasem ludzie, których kochamy najbardziej, potrafią zranić nas najmocniej?

W pracy nie byłam w stanie się skupić. Szefowa zaczęła mnie wzywać na rozmowy, sugerując, że powinnam wziąć urlop. Ale jak miałam odpocząć, skoro w domu czekała na mnie pustka, a w głowie nieustannie krążyły myśli o tym, co zrobiłam źle? Czy to moja wina, że Michał odszedł? Czy mogłam coś zmienić?

Zuzanna coraz rzadziej się odzywała. Kiedyś rozmawiałyśmy codziennie, teraz nie odbierała moich telefonów. Potrzebowałam jej, chciałam z nią porozmawiać, zrozumieć, dlaczego tak się stało. Ale ona była już gdzie indziej, w swoim nowym życiu, z moim byłym mężem i moim dzieckiem.

Najbardziej bolało mnie to, że kiedy zachorowała moja mama, Zuzanna nawet nie zapytała, jak sobie radzę. Zawsze była przy mnie w trudnych chwilach, a teraz zniknęła. Byłam sama. Musiałam zająć się mamą, Olą, pracą, domem. Czułam się jak cień samej siebie.

Pewnego dnia, kiedy wracałam z pracy, zobaczyłam Zuzannę na ulicy. Szła z Michałem, śmiali się, trzymali za ręce. Zatrzymałam się, patrzyłam na nich przez chwilę. Zuzanna mnie zauważyła, ale odwróciła wzrok. Poczułam, jak coś we mnie pęka.

Wieczorem napisałam do niej wiadomość: „Potrzebuję cię. Proszę, odezwij się.” Nie odpisała.

Minęły tygodnie. Mama zmarła. Ola była wtedy u Michała i Zuzanny. Nie miałam nawet z kim porozmawiać o swoim bólu. Przyszła do mnie sąsiadka, przyniosła ciasto, próbowała pocieszyć. Ale to nie było to samo. Brakowało mi Zuzanny. Brakowało mi tej bliskości, którą kiedyś miałyśmy.

Po pogrzebie zadzwoniła do mnie. Jej głos był obcy, chłodny. — Przykro mi z powodu twojej mamy — powiedziała. — Ale nie wiem, czy powinniśmy się jeszcze spotykać. Michał uważa, że to nie jest dobry pomysł.

Zamknęłam oczy, próbując powstrzymać łzy. — Rozumiem — wyszeptałam. — Dziękuję, że zadzwoniłaś.

Odłożyłam telefon i poczułam, że to już koniec. Że nie mam już nic do stracenia. Przez kolejne tygodnie żyłam jak automat. Praca, dom, Ola. Czasem spotykałam się z koleżankami z pracy, ale nie potrafiłam się otworzyć. Bałam się zaufać komukolwiek.

Dziś, po dwóch latach, patrzę na to wszystko z dystansem. Wciąż boli, ale nauczyłam się żyć z tym bólem. Ola dorasta, coraz lepiej rozumie świat dorosłych. Ja powoli odbudowuję swoje życie. Zaczęłam chodzić na terapię, próbuję wybaczyć Zuzannie i Michałowi. Wiem, że to nie jest łatwe, ale nie chcę już żyć w gniewie.

Czasem zastanawiam się, czy mogłam coś zrobić inaczej. Czy przyjaźń naprawdę może przetrwać wszystko? Czy zdrada zawsze oznacza koniec? Może to właśnie w takich chwilach poznajemy prawdziwą wartość ludzi i siebie samych?

Czy wy potrafilibyście wybaczyć taką zdradę? Jak odbudować zaufanie po czymś takim? Może ktoś z was przeżył coś podobnego…