„Tato właśnie zapytał, czy może z nami nie mieszkać…” – historia o rozpadzie rodziny, której nikt się nie spodziewał
„Tato właśnie zapytał, czy może z nami nie mieszkać przez jakiś czas” – powiedziała moja trzynastoletnia córka, wychodząc z pokoju z komiksem w ręku. Powiedziała to tak zwyczajnie, jakby chodziło o to, że tata nie chce jeść kolacji. Patrzyłam na nią w milczeniu, próbując zrozumieć, czy dobrze usłyszałam.
– Jak to? – zapytałam cicho.
– No, mówił, że musi coś przemyśleć i że może lepiej będzie, jak na trochę się wyprowadzi. Pytał, czy się nie obrazimy – odpowiedziała Ola, wzruszając ramionami i wracając do swojego komiksu.
W tej chwili poczułam, jakby ktoś wyciągnął mi dywan spod nóg. Przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Przecież jeszcze rano całowaliśmy się w kuchni na pożegnanie. Michał uśmiechał się do mnie, jak zwykle. Nic nie wskazywało na to, że coś jest nie tak. A teraz dowiaduję się od własnej córki, że mój mąż chce odejść?
Weszłam do sypialni. Michał siedział na łóżku, patrzył w okno. Wyglądał na zmęczonego i starszego niż zwykle. Przez chwilę miałam ochotę po prostu usiąść obok niego i przytulić się tak jak dawniej. Ale coś mnie powstrzymało.
– Michał, co się dzieje? – zapytałam drżącym głosem.
Odwrócił się powoli. W jego oczach zobaczyłam smutek i coś jeszcze – może ulgę?
– Przepraszam, że Ola dowiedziała się pierwsza. Nie chciałem tego tak załatwić – powiedział cicho.
– To co się dzieje? Chcesz odejść? – spytałam już bez ogródek.
Michał spuścił głowę.
– Nie wiem… Po prostu… Czuję się tu obco. Wszystko mnie przytłacza. Praca, dom, obowiązki… Mam wrażenie, że już dawno przestaliśmy być rodziną. Jesteśmy jak współlokatorzy.
Poczułam narastającą złość.
– I dlatego chcesz zostawić mnie i Olę? Po prostu wyjść i udawać, że nic się nie stało?
– Nie zostawiam was! Potrzebuję czasu dla siebie. Muszę zrozumieć, czego chcę od życia – odpowiedział bez przekonania.
Wybiegłam z pokoju i zamknęłam się w łazience. Łzy same napływały mi do oczu. Przypomniałam sobie wszystkie nasze wspólne chwile: ślub w małym kościele pod Warszawą, narodziny Oli, pierwsze wakacje nad Bałtykiem… Czy to wszystko naprawdę miało się skończyć?
Wieczorem usiadłam z Olą przy stole. Udawałam spokój.
– Mamo, czy tata nas już nie kocha? – zapytała nagle.
Zatkało mnie. Jak odpowiedzieć trzynastolatce na takie pytanie?
– Myślę, że tata jest teraz bardzo zagubiony. Ale kocha nas. Po prostu czasem dorośli mają trudności, których dzieci nie rozumieją – powiedziałam najdelikatniej jak umiałam.
Ola spuściła głowę i zaczęła dłubać widelcem w ziemniakach.
Następnego dnia Michał spakował kilka rzeczy do torby sportowej. Nie patrzył mi w oczy. Ola stała w przedpokoju i patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.
– Tato… a kiedy wrócisz? – zapytała cicho.
Michał ukląkł przy niej i przytulił ją mocno.
– Niedługo, córeczko. Muszę tylko trochę pobyć sam – wyszeptał.
Drzwi zamknęły się za nim z głuchym trzaskiem.
Przez kolejne dni funkcjonowałam jak automat. Praca w urzędzie gminy, zakupy, gotowanie obiadu… Wszystko robiłam mechanicznie. Wieczorami płakałam do poduszki tak cicho, żeby Ola nie słyszała.
Po tygodniu zadzwoniła do mnie moja mama.
– Aniu, co się dzieje? Ola była u mnie i powiedziała coś o tym, że Michał wyjechał?
Nie miałam siły udawać.
– Mamo… On chyba już nie wróci – wyszeptałam przez łzy.
Mama milczała przez chwilę.
– Aniu, musisz być silna dla Oli. Ona cię teraz najbardziej potrzebuje.
Wiedziałam o tym doskonale. Ale jak być silną, kiedy wszystko się wali?
Po dwóch tygodniach Michał zadzwonił. Chciał spotkać się ze mną na kawę w kawiarni na rynku.
Przyszedł punktualnie. Wyglądał na spokojniejszego niż wtedy w domu.
– Aniu… Przepraszam za wszystko. Wiem, że zraniłem ciebie i Olę. Ale muszę być szczery: poznałem kogoś innego. Nie planowałem tego. Po prostu… stało się – powiedział bez emocji.
Poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w twarz.
– Więc to o to chodziło? Cały ten czas? Kto to jest? – zapytałam przez zaciśnięte zęby.
– Ma na imię Iwona. Poznałem ją w pracy. Nie chciałem cię okłamywać dłużej – odpowiedział spokojnie.
Nie pamiętam reszty rozmowy. Wyszłam z kawiarni i długo chodziłam po mieście bez celu. Czułam pustkę i gniew jednocześnie.
Wieczorem powiedziałam Oli prawdę. Nie mogłam jej dłużej oszukiwać.
– Ola… Tata poznał kogoś innego i dlatego odszedł – powiedziałam łamiącym się głosem.
Ola patrzyła na mnie długo bez słowa. Potem po prostu przytuliła się do mnie mocno i zaczęła płakać.
Minęły miesiące. Powoli zaczęłyśmy układać sobie życie na nowo. Były dni lepsze i gorsze. Czasem Ola pytała o tatę, czasem milczała przez cały dzień. Ja nauczyłam się radzić sobie sama: naprawiać cieknący kran, zmieniać żarówki, rozmawiać z nauczycielami w szkole bez wsparcia Michała.
Najtrudniejsze były święta Bożego Narodzenia. Pierwszy raz bez Michała przy stole. Ola patrzyła na puste miejsce i cicho pytała:
– Myślisz, że tata kiedyś wróci?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Dziś mija rok od tamtego dnia, kiedy Ola wyszła z pokoju z komiksem w ręku i powiedziała mi o wszystkim tak zwyczajnie. Nadal boli mnie serce na myśl o tym wszystkim, ale wiem jedno: przetrwałyśmy razem najgorsze chwile i jesteśmy silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Czasem zastanawiam się: czy można było temu zapobiec? Czy gdybym wcześniej zauważyła sygnały, wszystko potoczyłoby się inaczej? A może po prostu niektóre rzeczy muszą się rozpaść, żebyśmy mogli nauczyć się żyć na nowo?