Zakład, który rozbił naszą miłość. Czy szczerość naprawdę zawsze popłaca?
— Naprawdę nie stać cię nawet na kawę w kawiarni? — Marta patrzyła na mnie z lekkim rozbawieniem, ale w jej oczach czaiło się coś więcej: cień rozczarowania. Siedzieliśmy na ławce w parku, a ja po raz kolejny udawałem, że muszę liczyć się z każdym groszem. To był mój eksperyment — chciałem sprawdzić, czy pokocha mnie za to, kim jestem, a nie za to, co mam.
W rzeczywistości miałem na koncie więcej niż większość moich znajomych razem wziętych. Mój ojciec, Andrzej, prowadził dobrze prosperującą firmę budowlaną w Warszawie. Od dziecka miałem wszystko podane na tacy, ale zawsze bałem się, że ludzie widzą we mnie tylko pieniądze. Marta była inna — przynajmniej tak mi się wydawało. Jej szczery śmiech, błyskotliwe riposty i czułość sprawiały, że czułem się przy niej prawdziwy. Ale czy ona czuła to samo?
— Przepraszam, po prostu muszę trochę oszczędzać — odpowiedziałem, starając się nie patrzeć jej w oczy. — Może pójdziemy na spacer nad Wisłę?
Marta wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko. — Jasne. Lubię z tobą chodzić, nawet jeśli nie stać cię na kawę.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, jak bardzo te słowa będą mnie później boleć.
Przez kolejne tygodnie coraz bardziej wikłałem się w swoją grę. Udawałem, że wynajmuję pokój na obrzeżach miasta, choć tak naprawdę mieszkałem w apartamencie w centrum. Pracowałem „na umowie zlecenie” w sklepie komputerowym, choć w rzeczywistości byłem wspólnikiem w rodzinnej firmie. Każdego dnia czułem coraz większy ciężar kłamstwa, ale nie potrafiłem się wycofać.
Pewnego wieczoru Marta zaprosiła mnie do siebie na kolację. Jej matka, pani Teresa, przywitała mnie chłodno.
— A czym się pan zajmuje? — zapytała z wyraźną nutą sceptycyzmu.
— Pracuję w sklepie komputerowym — odpowiedziałem zgodnie z moją wersją wydarzeń.
— I to wystarcza na życie w Warszawie? — dopytywała dalej.
Marta spojrzała na mnie z troską. — Mamo, nie każdy musi być dyrektorem albo prawnikiem.
Poczułem ukłucie wstydu. Czy naprawdę musiałem aż tak się poniżać? Ale przecież to był mój wybór.
Z czasem zaczęły pojawiać się pierwsze rysy na naszym związku. Marta coraz częściej narzekała na brak pieniędzy — nie mogła sobie pozwolić na kino czy wyjazd za miasto. Ja udawałem, że też ledwo wiążę koniec z końcem. Czułem się jak oszust, ale nie potrafiłem przerwać tej gry.
Wszystko zmieniło się pewnego popołudnia, gdy przypadkiem spotkałem mojego ojca na ulicy. Był ze swoim wspólnikiem i podszedł do mnie z szerokim uśmiechem.
— Synu! Dawno cię nie widziałem! — zawołał głośno.
Marta spojrzała na mnie zdziwiona.
— To twój tata? — zapytała cicho.
— Tak… — odpowiedziałem niepewnie.
— Andrzej Nowak? Ten Andrzej Nowak od Nowak-Bud? — jej głos drżał.
Nie mogłem już dłużej kłamać. Wszystko wyszło na jaw w jednej chwili. Marta patrzyła na mnie z niedowierzaniem i bólem.
— Dlaczego mi nie powiedziałeś? — zapytała szeptem.
— Bałem się… Bałem się, że będziesz ze mną tylko dla pieniędzy — wyznałem bezradnie.
— A pomyślałeś o tym, jak ja się teraz czuję? Że przez cały ten czas traktowałeś mnie jak podejrzaną? Jakbyś robił na mnie eksperyment?
Nie potrafiłem odpowiedzieć. Widziałem łzy w jej oczach i wiedziałem, że straciłem coś bezpowrotnie.
Po tym dniu wszystko się posypało. Marta przestała odbierać moje telefony. Jej matka rozpowiedziała rodzinie i znajomym o moim „oszustwie”. Nawet moi rodzice byli rozczarowani moim zachowaniem.
— Synu, pieniądze to nie wszystko — powiedziała mi mama pewnego wieczoru. — Ale zaufanie… Zaufanie jest najważniejsze.
Próbowałem naprawić swój błąd. Pisałem do Marty listy, próbowałem tłumaczyć swoje motywacje. Ale ona już nie chciała mnie znać.
Minęły miesiące. Chodziłem po mieście jak cień samego siebie. Praca w firmie ojca przestała mnie cieszyć. Każdego dnia zadawałem sobie pytanie: czy gdybym był szczery od początku, czy gdybym zaufał Marcie tak, jak chciałem, żeby ona zaufała mi… Czy wtedy bylibyśmy razem?
Czasami widuję ją z daleka — idzie przez miasto z nowym chłopakiem, śmieje się tak samo szczerze jak kiedyś przy mnie. A ja zostaję sam ze swoim eksperymentem i pytaniem bez odpowiedzi: czy naprawdę można zbudować miłość na kłamstwie?
Może gdybym wtedy zdobył się na odwagę i powiedział prawdę… Może wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy wy też kiedyś baliście się być sobą przed kimś ważnym?