Byłam zawsze po stronie córki. Teraz to ona wystąpiła przeciwko mnie – i nie wiem, czy kiedykolwiek jej wybaczę

– Mamo, musisz mi pomóc! – Martyna wbiegła do mojego mieszkania z oczami pełnymi łez i rozpaczy. Była środa, godzina 21:30. Zawsze mogła na mnie liczyć, nawet jeśli oznaczało to zerwanie się z łóżka w środku nocy.

– Co się stało, kochanie? – zapytałam, już wiedząc, że chodzi o Pawła. Ich małżeństwo od miesięcy wisiało na włosku. Słyszałam o kłótniach, o jego zdradach, o tym, jak Martyna czuła się coraz bardziej samotna w swoim własnym domu.

– On… on mnie zdradził. Znowu! – wykrztusiła przez łzy. – I teraz grozi, że zabierze mi dzieci.

Przytuliłam ją mocno. Byłam gotowa zrobić wszystko, by ją ochronić. Przez kolejne tygodnie byłam jej prawnikiem, powierniczką, wsparciem. Razem pisałyśmy pisma do sądu, razem zbierałyśmy dowody na niewierność Pawła. Nie spałam po nocach, martwiąc się o Martynę i wnuki. Wierzyłam, że robię dobrze – przecież każda matka powinna stanąć po stronie dziecka.

Rozwód był brudny i głośny. Paweł próbował oczernić Martynę przed sądem, a ja byłam jej tarczą. Po wszystkim Martyna zamieszkała z dziećmi u mnie. Myślałam, że najgorsze już za nami.

Ale wtedy zaczęło się coś dziwnego. Martyna była coraz bardziej nerwowa, drażliwa. Zaczęła mnie krytykować – za to, jak gotuję obiad, jak rozmawiam z wnukami, nawet za to, jak ustawiam kubki w szafce.

– Mamo, możesz nie wtrącać się do mojego wychowania dzieci? – rzuciła pewnego dnia ostro.

Zatkało mnie. Przecież zawsze chciała, żebym była blisko.

– Przepraszam… Myślałam tylko…

– Właśnie! Myślisz tylko o sobie! – wybuchła. – Zawsze musisz mieć rację!

Nie poznawałam jej. Gdzie podziała się moja czuła córka? Ta sama, która jeszcze niedawno tuliła się do mnie i szeptała: „Mamo, bez ciebie bym nie przeżyła”.

Z czasem było coraz gorzej. Martyna zaczęła spotykać się z nowym mężczyzną – Adamem. Przedstawiła mi go po miesiącu znajomości.

– Mamo, Adam będzie dziś u nas na kolacji – oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Adam był miły, ale wyczuwałam w nim coś fałszywego. Próbowałam ostrzec Martynę:

– Uważaj na niego, kochanie. Nie znasz go jeszcze dobrze.

– Znowu swoje! – krzyknęła. – Nie możesz po prostu zaakceptować moich wyborów?

Od tej pory zaczęła mnie unikać. Coraz częściej zostawiała dzieci pod moją opieką i znikała na całe noce. Wnuki pytały: „Babciu, kiedy mama wróci?” Nie wiedziałam, co im odpowiedzieć.

Pewnego dnia wróciła nad ranem, pijana i roztrzęsiona.

– Mamo… Adam mnie uderzył – wyszeptała.

Zamarłam. Chciałam ją przytulić, ale odepchnęła mnie.

– To twoja wina! Gdybyś nie była taka kontrolująca… Może umiałabym być szczęśliwa!

Te słowa bolały bardziej niż cokolwiek innego. Przez kolejne dni Martyna była dla mnie zimna jak lód. Zaczęła rozpowiadać rodzinie i znajomym, że to ja ją niszczę psychicznie, że jestem toksyczna.

Moja siostra zadzwoniła do mnie z pretensjami:

– Co ty wyprawiasz z Martyną? Czemu ona płacze przez ciebie całymi dniami?

Nie wiedziałam już, co jest prawdą. Czy naprawdę jestem taką złą matką? Czy to możliwe, że przez lata nie widziałam własnych błędów?

W końcu Martyna postanowiła się wyprowadzić. Zabrała dzieci i nie podała mi nowego adresu.

– Nie chcę cię widzieć – powiedziała przez telefon. – Dla mojego dobra muszę zerwać kontakt.

Siedziałam wtedy sama w pustym mieszkaniu i płakałam jak dziecko. Próbowałam dzwonić do niej codziennie przez miesiąc – bez skutku.

Minęło pół roku. Widziałam wnuki tylko raz – przypadkiem na ulicy. Martyna odwróciła wzrok i przyspieszyła kroku.

Nie wiem już, kim jestem bez niej. Całe życie byłam matką Martyny – jej opoką, przyjaciółką, wsparciem. Teraz jestem nikim.

Czasem myślę: może rzeczywiście przesadziłam? Może powinnam była pozwolić jej popełniać własne błędy? Ale czy matka może patrzeć obojętnie na cierpienie dziecka?

Dziś siedzę przy oknie i patrzę na puste podwórko. Tęsknię za śmiechem wnuków i czułym głosem córki.

Czy można naprawić coś tak bardzo pękniętego? Czy jeszcze kiedyś spojrzymy sobie w oczy bez żalu?

A może czasem największą krzywdę wyrządzamy tym, których najbardziej kochamy?