„Córka oddała mi na wychowanie wnuka, bo chciała zrobić karierę”: Po latach wróciła i mówi, że odebrałam jej dziecko. Moja historia o miłości, poświęceniu i bólu rozstania

— Mamo, ja sobie nie radzę… Nie dam rady, nie chcę się rozstać z Antosiem, ale muszę pracować… Pomóż mi, proszę — głos Kasi drżał przez telefon, a ja czułam, jak serce ściska mi się z bólu. Była grudniowa noc, śnieg tłumił dźwięki na ulicy, a ja siedziałam przy kuchennym stole, patrząc na zdjęcie mojej córki z czasów, gdy była jeszcze dzieckiem. Wtedy nie wiedziałam, że ta rozmowa na zawsze zmieni nasze życie.

Kasia była samotną matką. Ojciec Antosia zniknął zaraz po narodzinach syna, zostawiając ją z długami i rozczarowaniem. Próbowała być silna, ale Warszawa nie jest łaskawa dla młodych matek bez wsparcia. Pracowała w kawiarni, potem w call center, aż w końcu dostała się do dużej firmy farmaceutycznej. To była jej szansa — tak mówiła. Ale szansa miała swoją cenę.

— Mamo, ja muszę wyjechać na szkolenie do Poznania na trzy miesiące. Nie zabiorę Antosia do hotelu pracowniczego… On cię kocha, wiesz? — dodała cicho.

Nie miałam wyboru. Zgodziłam się. Antoś miał wtedy dwa i pół roku. Mały chłopiec o wielkich oczach i wiecznym katarze. Przytulił się do mnie pierwszego wieczoru i zasnął na moim ramieniu. Pomyślałam wtedy: „To tylko na chwilę. Kasia wróci, wszystko się ułoży”.

Ale chwilę zamieniły się w miesiące, miesiące w lata. Kasia dzwoniła coraz rzadziej. Najpierw co wieczór — opowiadała o pracy, o nowych znajomych, o tym, jak bardzo tęskni za Antosiem. Potem raz w tygodniu. Potem… czasem tylko SMS: „Mamo, przepraszam, jestem zawalona robotą”.

Antoś rósł jak na drożdżach. Pierwsze słowa: „babcia” zamiast „mama”. Pierwszy dzień w przedszkolu — trzymał mnie za rękę tak mocno, jakby bał się, że zniknę. Pierwsza gorączka — nie spałam całą noc, siedząc przy jego łóżku i modląc się, żeby tylko wyzdrowiał.

Sąsiedzi patrzyli na mnie z podziwem i współczuciem. „Pani Zosiu, pani to ma serce ze złota” — mówiła pani Halina z trzeciego piętra. Ale ja czułam się rozdarta. Byłam matką dla wnuka i matką dla córki, która coraz bardziej oddalała się ode mnie i od własnego dziecka.

Czasem dzwoniłam do Kasi i błagałam: — Przyjedź chociaż na weekend. On cię potrzebuje.

— Mamo, nie mogę. Mam projekt do zamknięcia. Szefowa patrzy mi na ręce…

W końcu przestałam prosić.

Antoś miał już siedem lat, gdy Kasia nagle pojawiła się w drzwiach mojego mieszkania. Stała z walizką i nowym chłopakiem u boku — Michałem, wysokim brunetem w markowym płaszczu.

— Mamo… Chcę zabrać Antosia do siebie — powiedziała bez wstępu.

Zamarłam. Antoś bawił się klockami w pokoju obok.

— Kasia… On cię prawie nie zna! — wyszeptałam.

— To moja wina? Ty go wychowywałaś! Ty mu wszystko dawałaś! Ja tylko pracowałam! — krzyknęła nagle, a łzy napłynęły jej do oczu.

— Przecież sama mnie prosiłaś…

— Bo nie miałam wyjścia! Ale teraz chcę być matką! Chcę go odzyskać!

Antoś usłyszał naszą kłótnię. Przyszedł do kuchni i spojrzał na Kasię niepewnie.

— Babciu… kto to jest? — zapytał cicho.

Kasia zbladła. Michał próbował ją objąć, ale ona odsunęła się gwałtownie.

— To twoja mama — powiedziałam łamiącym się głosem.

Antoś podszedł do niej powoli i przytulił się niepewnie. Kasia zaczęła płakać.

Przez kolejne tygodnie próbowałyśmy się dogadać. Kasia chciała zabrać Antosia do siebie i Michała — do nowego mieszkania na Wilanowie. Ja wiedziałam, że on tego nie chce. Bał się zmian, bał się nowego otoczenia i ludzi.

— Babciu… ja chcę zostać z tobą — szeptał mi wieczorami do poduszki.

Ale Kasia była zdeterminowana. Zaczęły się rozmowy z psychologiem szkolnym, potem mediacje rodzinne. Każda rozmowa kończyła się płaczem lub krzykiem.

— Odebrałaś mi dziecko! — wykrzyczała mi w twarz pewnego dnia Kasia. — Przez ciebie on mnie nie kocha!

— To nieprawda! — odpowiedziałam drżącym głosem. — Zawsze mogłaś wrócić! Zawsze byłaś jego matką!

W końcu sąd rodzinny zdecydował: Antoś zostaje ze mną do końca roku szkolnego, potem powoli będzie przechodził pod opiekę Kasi.

Ostatnie miesiące były najtrudniejsze w moim życiu. Każda noc to walka z myślami: czy dobrze zrobiłam? Czy powinnam była bardziej naciskać na Kasię? Czy mogłam uratować ich relację?

Antoś coraz częściej pytał o mamę. Zaczął jeździć do niej na weekendy. Wracał cichy i zamyślony.

— Babciu… dlaczego mama mnie zostawiła? Czy ona mnie kocha?

Nie umiałam odpowiedzieć.

Dziś Antoś ma dziewięć lat. Mieszka z Kasią i Michałem, ale często dzwoni do mnie wieczorami.

— Babciu… opowiesz mi bajkę przez telefon?

Czasem myślę: czy można być dobrą matką i babcią jednocześnie? Czy poświęcenie zawsze jest nagradzane? A może każda decyzja niesie ze sobą ból i stratę?

Czy wy też musieliście wybierać między własnym dzieckiem a wnukiem? Jak poradzić sobie z poczuciem winy i żalu?