„Dlaczego mój syn powiedział, że nie jestem zaproszona na jego ślub?” – Historia matki, która poświęciła wszystko, a i tak straciła najważniejsze
— Mamo, proszę cię… nie rób sceny — głos Bartka drżał, ale był stanowczy. Stał w przedpokoju, z rękami w kieszeniach, patrząc gdzieś poza mnie, jakby ściana za moimi plecami była ciekawsza niż ja sama.
— Sceny? — powtórzyłam głucho. — Bartek, ty naprawdę nie chcesz, żebym przyszła na twój ślub?
Cisza. Słychać było tylko tykanie zegara i szum samochodów za oknem. W tej chwili poczułam się jak ktoś obcy we własnym domu. Przez lata robiłam wszystko, żeby Bartek miał to, czego potrzebuje. Pracowałam na dwie zmiany w szpitalu, potem jeszcze dorabiałam sprzątając u sąsiadów. Nigdy nie miał nowych butów na zimę jako pierwszy w klasie, ale zawsze miał ciepło i obiad na stole. Ojciec odszedł, kiedy Bartek miał sześć lat. Zostawił nas z kredytem i pustką w sercu mojego dziecka.
— To nie tak… — Bartek odwrócił wzrok. — Po prostu… Ola nie chce, żebyś była. Mówi, że zawsze się wtrącasz i…
— Ola? — przerwałam mu. — To twoja narzeczona decyduje o tym, czy twoja matka może być na twoim ślubie?
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Przełknęłam ślinę, próbując się opanować. Przecież nie mogłam się rozkleić. Nie teraz.
Bartek był moim całym światem. Kiedy miał gorączkę, spałam przy jego łóżku. Kiedy płakał po ojcu, tuliłam go i obiecywałam, że już nigdy nie będzie musiał nikogo tracić. Ale potem dorósł. Zaczął zamykać się w swoim pokoju, milczeć przy obiedzie, coraz częściej wychodzić z domu bez słowa.
— Mamo… — westchnął ciężko. — To nie jest takie proste. Ty zawsze musisz mieć ostatnie słowo. Nawet teraz…
Zacisnęłam pięści. Przypomniałam sobie te wszystkie razy, kiedy próbowałam doradzać mu w sprawach szkoły, potem studiów. Chciałam tylko dobrze! Chciałam, żeby nie popełnił tych samych błędów co ja.
— Bartek, ja cię kocham — powiedziałam cicho. — Wszystko robiłam dla ciebie.
— Wiem — odpowiedział i pierwszy raz spojrzał mi prosto w oczy. — Ale czasem mam wrażenie, że robisz to dla siebie.
Te słowa uderzyły mnie mocniej niż jakikolwiek cios. Czy naprawdę byłam aż tak ślepa? Czy moje poświęcenie było tylko próbą zagłuszenia własnych lęków?
Bartek wyszedł bez pożegnania. Zostałam sama w pustym mieszkaniu, które przez lata było naszym schronieniem przed światem. Usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać jak dziecko.
Przez kolejne dni żyłam jak w letargu. W pracy pielęgniarki musiałam być silna – pacjenci nie mogli widzieć mojej słabości. Ale każda wolna chwila była jak otwarta rana.
Wieczorami przeglądałam stare zdjęcia: Bartek na rowerze, Bartek z pierwszym świadectwem z paskiem, Bartek na studniówce. Na każdym zdjęciu byłam obok niego – dumna, szczęśliwa… Czy on też tak to pamiętał?
W końcu zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do mojej siostry, Magdy.
— Musisz z nim porozmawiać — powiedziała stanowczo. — Może przesadziłaś z kontrolą, ale on też powinien zrozumieć twoją perspektywę.
— Ale jak? On mnie nie chce słuchać…
— Spróbuj napisać list — poradziła Magda. — Czasem łatwiej wyrazić uczucia na papierze.
Całą noc pisałam list do Bartka. Pisałam o tym, jak bardzo go kocham i jak bardzo się boję go stracić. Przeprosiłam za wszystkie momenty, kiedy byłam zbyt surowa albo zbyt nachalna. Napisałam też o tym, jak bardzo boli mnie jego decyzja.
Nie odpowiedział od razu. Minął tydzień, potem drugi. W końcu dostałam SMS-a: „Mamo, możemy się spotkać?”
Spotkaliśmy się w kawiarni niedaleko jego mieszkania. Był spięty i wyraźnie zmęczony.
— Przeczytałem twój list — zaczął cicho. — Nie wiedziałem… że aż tak to przeżywasz.
— Boję się cię stracić — wyszeptałam.
Bartek spuścił głowę.
— Ola boi się, że będziesz nas oceniać… Że będziesz krytykować jej wybory tak samo jak moje.
— Może czasem za bardzo chcę mieć rację — przyznałam ze łzami w oczach. — Ale to dlatego, że cię kocham i chcę dla ciebie wszystkiego co najlepsze.
Bartek milczał przez chwilę.
— Porozmawiam z Olą — powiedział w końcu. — Ale musisz mi obiecać jedno: dasz nam przestrzeń.
Przytaknęłam ze ściśniętym gardłem.
Nie wiem jeszcze, czy będę na ślubie mojego syna. Ale wiem jedno: muszę nauczyć się kochać go inaczej – z dystansem i szacunkiem do jego wyborów.
Czasem zastanawiam się: czy można być dobrą matką i jednocześnie pozwolić dziecku odejść? Czy miłość naprawdę polega na tym, by umieć puścić wolno?