Dlaczego zabraniam mojej córce brać rozwód: Historia Haliny i jej rodziny

„Nie możesz tego zrobić, Aniu!” – krzyknęłam, gdy moja córka oznajmiła mi, że zamierza się rozwieść z Piotrem. Stałyśmy w kuchni, a zapach świeżo parzonej kawy unosił się w powietrzu. Ania spojrzała na mnie z determinacją w oczach, której nigdy wcześniej u niej nie widziałam.

„Mamo, nie rozumiesz. To nie jest życie, jakie sobie wymarzyłam. Piotr jest zimny i obojętny. Nie kocha mnie tak, jak powinien” – odpowiedziała z goryczą.

Poczułam, jak serce mi się ściska. Przecież to ona zawsze chciała wyjść za mąż za kogoś takiego jak Piotr – człowieka sukcesu, który zapewni jej dostatnie życie. Pamiętam, jak jeszcze jako mała dziewczynka mówiła mi, że nigdy nie chce żyć w biedzie tak jak my po tym, jak jej ojciec nas opuścił.

„Ania, pamiętasz, jak było ciężko, gdy twój ojciec odszedł? Zostawił nas bez grosza przy duszy. Musiałam pracować na dwa etaty, żebyśmy miały co jeść” – próbowałam przemówić jej do rozsądku.

„Wiem, mamo. Ale czy to oznacza, że mam być nieszczęśliwa tylko dlatego, że Piotr ma pieniądze?” – odpowiedziała z wyrzutem.

Zamilkłam. Wiedziałam, że Ania ma rację w tym, co mówi. Ale nie mogłam się pogodzić z myślą, że mogłaby znowu znaleźć się w sytuacji bez wyjścia. Przecież Piotr był dobrym człowiekiem. Może nie okazywał uczuć tak otwarcie, ale zawsze dbał o rodzinę.

„Ania, on cię kocha na swój sposób. Może nie jest romantyczny, ale przecież nigdy ci niczego nie brakowało” – próbowałam przekonać ją jeszcze raz.

„Mamo, to nie wystarczy. Chcę czegoś więcej niż tylko pieniędzy i wygodnego życia. Chcę miłości i zrozumienia” – powiedziała stanowczo.

Wiedziałam, że Ania jest uparta i kiedy coś sobie postanowi, trudno ją przekonać do zmiany zdania. Ale nie mogłam przestać myśleć o tym, co by się stało, gdyby naprawdę odeszła od Piotra. Czy znalazłaby kogoś innego? Czy byłaby szczęśliwa?

Przypomniałam sobie nasze życie po odejściu jej ojca. Jak musiałam walczyć o każdy grosz i jak często płakałam po nocach z bezsilności. Nie chciałam tego dla Ani. Chciałam dla niej stabilności i bezpieczeństwa.

„Ania, proszę cię, przemyśl to jeszcze raz. Nie podejmuj pochopnych decyzji” – powiedziałam cicho.

Ania spojrzała na mnie z łzami w oczach. „Mamo, ja już podjęłam decyzję. Chcę być szczęśliwa na własnych warunkach” – odpowiedziała.

Zrozumiałam wtedy, że nie mogę jej zatrzymać. Musiałam pozwolić jej żyć własnym życiem i popełniać własne błędy. Ale wciąż nie mogłam przestać się martwić.

Czy naprawdę wie, co robi? Czy naprawdę rozumie, co to znaczy być szczęśliwym? Czy ja sama kiedykolwiek byłam szczęśliwa? Może to ja powinnam nauczyć się od niej odwagi i poszukać swojego własnego szczęścia?