Dostałam tajemniczą wiadomość o moim bracie. To, czego się dowiedziałam, zmieniło wszystko…

– Jeśli pani chce znać prawdę o swoim bracie, proszę się ze mną spotkać. Tylko nie mówcie nic rodzicom. – czytałam tę wiadomość już piąty raz, a serce waliło mi jak młot. Nadawczyni – Anna Kowalczyk – nie miała zdjęcia profilowego, konto założone kilka dni temu. Ale napisała moje imię i nazwisko bezbłędnie: „Pani Marto”.

Siedziałam na łóżku w swoim pokoju w naszym starym mieszkaniu na warszawskiej Pradze. Za ścianą mama krzątała się w kuchni, tata oglądał Wiadomości. Mój brat, Tomek, od kilku miesięcy mieszkał w Krakowie – miał tam pracę i dziewczynę, z którą planował przyszłość. Przynajmniej tak nam mówił.

Wpatrywałam się w ekran telefonu, próbując zrozumieć, co się dzieje. Może to jakiś głupi żart? Może ktoś się pomylił? Ale nie dawało mi to spokoju. Odpisałam: „Kim pani jest? O co chodzi?”. Odpowiedź przyszła po minucie: „To ważne. Proszę się spotkać. Jutro, 18:00, kawiarnia przy Placu Zbawiciela. Proszę przyjść sama”.

Całą noc nie spałam. Przewracałam się z boku na bok, analizując każdy szczegół ostatnich miesięcy. Tomek był ostatnio dziwnie nerwowy, rzadziej dzwonił do rodziców, unikał rozmów o pracy. Ale przecież każdy ma gorsze chwile…

Następnego dnia byłam w pracy jak na szpilkach. W końcu wybiła osiemnasta. Weszłam do kawiarni, rozejrzałam się niepewnie. Przy oknie siedziała kobieta około czterdziestki, ubrana skromnie, z podkrążonymi oczami. Gdy mnie zobaczyła, skinęła głową.

– Pani Marta? – zapytała cicho.
– Tak… To pani do mnie pisała?
– Tak. Proszę usiąść.

Usiadłam naprzeciwko niej, czując jak dłonie mi drżą.

– O co chodzi? Co z Tomkiem?

Kobieta spojrzała na mnie z bólem w oczach.

– Jestem matką dziewczyny, którą pani brat skrzywdził.

Zatkało mnie.

– Skrzywdził? Co pani ma na myśli?

Anna zaczęła opowiadać historię swojej córki – Magdy. Magda poznała Tomka pół roku temu na imprezie u znajomych w Krakowie. Zakochała się w nim bez pamięci. Byli razem przez kilka miesięcy, planowali wspólną przyszłość… aż do dnia, gdy Magda dowiedziała się, że jest w ciąży.

– Tomek najpierw był przerażony – mówiła Anna cicho – ale potem obiecał jej wsparcie. Przez dwa tygodnie wszystko było dobrze… aż nagle przestał odbierać telefony. Zniknął z jej życia z dnia na dzień.

Siedziałam jak sparaliżowana.

– To niemożliwe… Tomek by tak nie postąpił…

Anna spojrzała na mnie z goryczą.

– Wiem, że trudno w to uwierzyć. Ale mam wiadomości od niego, zdjęcia… Magda jest załamana. Nie chce go widzieć, ale ja nie mogę patrzeć jak cierpi. Musiałam pani powiedzieć prawdę.

Wyciągnęła telefon i pokazała mi rozmowy – numer Tomka, jego zdjęcia z Magdą, wiadomości pełne obietnic i nagłe urwane kontakty.

Wróciłam do domu jak we śnie. Rodzice pytali, czemu jestem taka blada, ale tylko machnęłam ręką i zamknęłam się w pokoju. Całą noc płakałam – ze złości na brata i z bezsilności wobec sytuacji.

Następnego dnia zadzwoniłam do Tomka.

– Cześć siostra! – odezwał się wesoło.
– Tomek… musimy porozmawiać.
– Coś się stało?
– Spotkałam się z Anną Kowalczyk. Wiem o Magdzie i o dziecku.

Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Skąd ty…? Marta, to nie tak jak myślisz…
– To jak? Bo wygląda na to, że uciekłeś od odpowiedzialności!
– Nie rozumiesz… Ja… Ja nie jestem gotowy na dziecko! Mam dopiero 27 lat! Praca ledwo się trzyma kupy…
– A Magda? Myślałeś o niej?
– Ona sobie poradzi…

Rozłączyłam się bez słowa. Przez kolejne dni unikałam rodziców i Tomka. W głowie miałam mętlik: czy powinnam powiedzieć rodzicom? Czy powinnam pomóc Magdzie? A może to nie moja sprawa?

W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam mamie wszystko. Z początku nie wierzyła – płakała, krzyczała na mnie, że wymyślam bzdury. Ale gdy pokazałam jej wiadomości od Anny i zdjęcia Tomka z Magdą, załamała się zupełnie.

Tata zamknął się w sobie na kilka dni. W domu panowała cisza i napięcie tak gęste, że można było je kroić nożem.

Po tygodniu zadzwoniła do mnie Anna:
– Magda jest w szpitalu. Miała krwotok…

Pojechałam tam natychmiast. Zobaczyłam młodą dziewczynę o pustym spojrzeniu i matkę trzymającą ją za rękę.

– Przepraszam – wyszeptałam – za mojego brata…

Anna tylko pokiwała głową ze łzami w oczach.

Wróciłam do domu i zobaczyłam Tomka siedzącego przy stole z rodzicami. Mama płakała cicho, tata patrzył w okno.

– I co teraz? – zapytałam cicho.
Tomek spuścił głowę.
– Nie wiem… Nie jestem gotowy być ojcem…
Mama podniosła głos:
– Ale już jesteś! I musisz ponieść konsekwencje!
Tata tylko wyszedł bez słowa z pokoju.

Od tamtej pory nic już nie było takie samo. Rodzina podzieliła się na dwa obozy: mama chciała pomóc Magdzie i dziecku; tata uważał, że to sprawa Tomka i nie powinniśmy się mieszać; ja czułam się rozdarta między lojalnością wobec brata a współczuciem dla Magdy.

Czasem myślę: czy dobrze zrobiłam ujawniając prawdę? Czy lepiej było milczeć i pozwolić rodzinie żyć w błogiej nieświadomości? Czy można kochać kogoś i jednocześnie go potępiać?

A wy… co byście zrobili na moim miejscu?