Gorzki smak świąt: kiedy mama wybiera kogoś innego – Moja opowieść o zdradzie, rodzinnych konfliktach i pytaniu, czy warto jeszcze walczyć o relację
– Nie przesadzaj, Aniu, przecież to tylko prezenty – usłyszałam głos mamy, kiedy próbowałam powstrzymać łzy. Stałam w kuchni, ściskając w dłoni kubek z zimną już herbatą, a w salonie rozgrywała się scena, która na zawsze zmieniła moje postrzeganie naszej rodziny.
Moja siostra, Kasia, jak zwykle była w centrum uwagi. Mama z dumą wręczała jej dzieciom najpiękniejsze paczki spod choinki, a moje bliźniaki patrzyły na to z mieszaniną rozczarowania i smutku. W ich oczach widziałam odbicie własnych uczuć sprzed lat – to samo poczucie bycia niewidzialną, niechcianą, gorszą. Wtedy coś we mnie pękło.
– Mamo, czy ty naprawdę nie widzisz, jak to wygląda? – zapytałam cicho, ale stanowczo.
Mama spojrzała na mnie z irytacją. – Aniu, nie rób sceny w Wigilię. Zawsze musisz wszystko komplikować. Kasia ma trudniej, jej mąż pracuje za granicą, dzieciom trzeba wynagrodzić jego nieobecność.
Zacisnęłam zęby. Ile razy już to słyszałam? Że Kasia ma trudniej, że trzeba jej pomagać, że ona jest biedna i nieszczęśliwa. A ja? Czy moje dzieci nie zasługują na uwagę i miłość babci tylko dlatego, że ich tata jest obecny?
Przez całe życie czułam się tą drugą. Kiedy byłam mała, mama zawsze stawiała Kasię za wzór: „Popatrz na swoją siostrę, jak ładnie się uczy”, „Kasia nigdy nie sprawia problemów”. Nawet kiedy dostałam się na studia do Warszawy, usłyszałam tylko: „A Kasia zostaje blisko domu, pomaga mi”.
W dorosłym życiu próbowałam budować własną rodzinę inaczej. Chciałam być matką, która widzi każde dziecko i kocha je tak samo. Ale święta u mamy zawsze przypominały mi, że nie wszyscy potrafią być sprawiedliwi.
Tego wieczoru nie wytrzymałam. Po kolacji poprosiłam mamę o rozmowę. Usiadłyśmy w jej sypialni, gdzie na komodzie stały zdjęcia Kasi z dziećmi i tylko jedno moje – sprzed dziesięciu lat.
– Mamo, boli mnie to – zaczęłam drżącym głosem. – Twoje wnuki widzą, że traktujesz je inaczej. Ja też to widzę. Czy naprawdę nie możesz być dla nas wszystkich taka sama?
Mama spojrzała na mnie z chłodnym dystansem. – Aniu, przesadzasz. Zawsze byłaś przewrażliwiona. Kasia potrzebuje więcej wsparcia.
– Ale ja też jestem twoją córką! – wybuchłam. – Moje dzieci są twoimi wnukami! Czy one muszą cierpieć tylko dlatego, że ich mama nie jest Kasią?
Mama wzruszyła ramionami. – Nie rozumiesz tego i chyba nigdy nie zrozumiesz.
Wyszłam z pokoju z poczuciem porażki. W przedpokoju spotkałam Kasię.
– Znowu robisz dramy? – rzuciła z przekąsem. – Może po prostu zaakceptuj, że mama mnie kocha bardziej.
Poczułam się tak, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Przez chwilę miałam ochotę krzyczeć, ale powstrzymałam się. Spojrzałam na nią i powiedziałam tylko:
– Może kiedyś zrozumiesz, jak to jest być zawsze tą drugą.
Wróciłam do salonu, gdzie mój mąż próbował pocieszyć nasze dzieci. Przytuliłam je mocno i obiecałam sobie w duchu, że nigdy nie pozwolę im poczuć się tak nieważnymi.
Po świętach długo nie mogłam dojść do siebie. Mama zadzwoniła raz, pytając chłodno, czy przyjedziemy na Nowy Rok. Odpowiedziałam wymijająco. Nie miałam siły znów przeżywać tego samego upokorzenia.
Mój mąż próbował mnie przekonać:
– Może powinnaś porozmawiać z mamą jeszcze raz? Dla dzieci?
Ale ja już nie wiedziałam, czy mam siłę walczyć o tę relację. Każda rozmowa kończyła się tym samym: ja byłam przewrażliwiona, Kasia biedna i potrzebująca wsparcia.
Zaczęłam się zastanawiać: czy warto jeszcze próbować? Czy relacja z matką powinna być walką o uwagę i miłość? Czy mam prawo odsunąć się dla własnego zdrowia psychicznego?
Czasem łapię się na tym, że tęsknię za mamą taką, jakiej nigdy nie miałam – sprawiedliwą, czułą, kochającą obie córki tak samo. Ale wiem też, że muszę chronić siebie i swoje dzieci przed kolejnymi ranami.
Dziś patrzę na swoje dzieci i zastanawiam się: czy one kiedyś zapytają mnie, dlaczego babcia ich nie kochała tak samo jak kuzynów? Co im wtedy odpowiem?
Może ktoś z was miał podobnie? Czy warto jeszcze walczyć o relację z kimś, kto ciągle wybiera kogoś innego? A może czas odpuścić i zacząć żyć po swojemu?