Kiedy moja córka wybrała innego: Historia ojca, który nie potrafił pogodzić się z jej wyborem

– Nie rozumiesz mnie, tato! – krzyknęła Ola, trzaskając drzwiami swojego pokoju. Stałem na korytarzu, zaciśnięte pięści i serce waliło mi jak młot. W głowie miałem tylko jedno pytanie: gdzie popełniłem błąd?

Ola była moim oczkiem w głowie. Od kiedy jej mama zmarła na raka, wychowywałem ją sam. Każdy dzień był walką o to, by nie zabrakło jej ciepła, wsparcia i poczucia bezpieczeństwa. Pracowałem jako kierowca autobusu w Warszawie, często na zmiany, ale zawsze starałem się być obecny na jej szkolnych przedstawieniach, urodzinach czy nawet zwykłych kolacjach. Byliśmy drużyną – tak mi się wydawało.

Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy Ola poszła do liceum. Zaczęła się zamykać w sobie, coraz częściej wychodziła z domu bez słowa, a ja czułem, jakby ktoś powoli wyrywał mi ją z rąk. Pewnego dnia przyprowadziła do domu chłopaka – Michała. Miał długie włosy, tatuaże na rękach i spojrzenie, które wydawało mi się aroganckie. Przedstawiła go bez entuzjazmu:

– To Michał. Będziemy razem odrabiać lekcje.

Nie podobał mi się od pierwszego wejrzenia. Był zbyt pewny siebie, zbyt głośny, a jego żarty wydawały mi się nie na miejscu. Próbowałem rozmawiać z Olą po jego wyjściu:

– Ola, czy to naprawdę ktoś, z kim chcesz się zadawać? Nie wygląda na kogoś odpowiedzialnego.

– Tato, przestań! Nawet go nie znasz! – odpowiedziała z wyrzutem.

Z czasem Michał zaczął pojawiać się coraz częściej. Zauważyłem, że Ola zmieniła styl ubierania się, zaczęła słuchać innej muzyki i coraz rzadziej rozmawiała ze mną o swoich sprawach. Czułem się odsunięty na boczny tor. Pewnego wieczoru usłyszałem ich rozmowę przez uchylone drzwi:

– Mój tata nigdy mnie nie rozumie. Ciągle tylko narzeka i wszystko mu przeszkadza.

– Ola, nie przejmuj się nim. Jesteś dorosła, możesz robić co chcesz – odpowiedział Michał.

Te słowa bolały mnie bardziej niż cokolwiek innego. Próbowałem rozmawiać z Olą, tłumaczyć jej swoje obawy:

– Kochanie, martwię się o ciebie. Chcę tylko twojego dobra.

– Twoje dobro to nie moje dobro! – wykrzyczała mi prosto w twarz.

Zacząłem szukać informacji o Michale. Okazało się, że miał już problemy z policją – bójka pod klubem, jakieś drobne kradzieże. Gdy powiedziałem o tym Oli, wpadła w szał:

– Podsłuchujesz mnie? Grzebiesz w moim życiu? To moje sprawy!

Od tamtej pory nasze relacje tylko się pogarszały. Ola coraz częściej nocowała poza domem, wracała nad ranem albo wcale. Próbowałem rozmawiać z jej wychowawczynią:

– Panie Jacku, Ola jest zdolna, ale ostatnio bardzo się zmieniła. Może warto porozmawiać z psychologiem?

Czułem się bezradny. Każda próba rozmowy kończyła się kłótnią. Moja siostra Ania próbowała mnie pocieszać:

– Daj jej czas. Każda młoda dziewczyna musi przejść przez bunt.

Ale ja widziałem coś więcej niż bunt – widziałem strach w oczach Oli, gdy wracała do domu po kłótni z Michałem. Pewnego wieczoru przyszła zapłakana:

– Tato… mogę u ciebie przenocować?

Przytuliłem ją mocno i poczułem ulgę. Ale następnego dnia znów wyszła bez słowa i wróciła dopiero po dwóch dniach.

W końcu doszło do najgorszego. Ola spakowała walizkę i powiedziała:

– Wyprowadzam się do Michała. Nie szukaj mnie.

Stałem w progu mieszkania i patrzyłem, jak odchodzi moja córka – jedyna osoba, dla której żyłem przez ostatnie lata. Przez kilka tygodni nie miałem od niej żadnych wieści. Każdego dnia sprawdzałem telefon i skrzynkę mailową. W pracy byłem cieniem samego siebie.

Pewnego dnia zadzwonił telefon:

– Tato… mogę wrócić?

Odebrałem ją spod bloku Michała. Była wychudzona, miała podbite oko i drżący głos.

– Przepraszam…

Przytuliłem ją bez słowa. Wiedziałem już wtedy, że nie mogę jej chronić przed całym światem – mogę tylko być obok niej, gdy będzie tego potrzebować.

Dziś Ola mieszka ze mną. Nasze relacje są inne niż kiedyś – bardziej ostrożne, pełne niedopowiedzeń i lęku przed kolejnym konfliktem. Często zastanawiam się: czy mogłem zrobić coś inaczej? Czy powinienem był pozwolić jej popełniać własne błędy wcześniej?

Może właśnie na tym polega bycie ojcem – na ciągłym balansowaniu między troską a wolnością dziecka? Czy Wy też mieliście takie chwile zwątpienia? Jak poradziliście sobie z utratą kontroli nad życiem własnych dzieci?