Kiedy własna córka oskarża cię o wszystko: Moja historia matki, która straciła wszystko oprócz nadziei

– Ty nigdy mnie nie słuchałaś! – krzyknęła Lana, trzaskając drzwiami swojego pokoju. Stałam w kuchni, z rękami zanurzonymi w zimnej wodzie, próbując zmyć resztki obiadu z talerzy. Woda kapała mi po nadgarstkach, a serce waliło jak oszalałe. Miałam 52 lata i czułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek wcześniej.

Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz rozmawiałyśmy spokojnie. Może wtedy, gdy Lana miała dwanaście lat i przytulała się do mnie w nocy, bo bała się burzy. Teraz miała siedemnaście i patrzyła na mnie jak na wroga. „Zabrałaś mi wszystko!” – powtarzała. „Przez ciebie nie mam ojca, przez ciebie nie mam normalnego życia!”

Czasem wracam myślami do tamtego dnia, kiedy Andrzej spakował walizkę i wyszedł bez słowa. Lana miała dwa lata, spała wtedy w swoim łóżeczku, a ja płakałam w łazience, żeby nie słyszała. Andrzej zostawił nas dla młodszej kobiety – Magdy, tak, miałyśmy to samo imię. Ironia losu. Przez lata nie miałam czasu na żal. Musiałam pracować – najpierw w sklepie spożywczym, potem sprzątałam biura nocami. Wszystko po to, by Lana miała nowe buty na zimę i książki do szkoły.

– Mamo, dlaczego nie mogę mieć takich butów jak Ola? – pytała mnie kiedyś, patrząc na katalog z CCC.
– Kochanie, może za miesiąc… Teraz musimy kupić zeszyty.
– Ale Ola ma wszystko!

Zawsze była porównywana do innych dzieci. Zawsze czułam się winna, że nie mogę jej dać więcej. Ale dawałam wszystko, co miałam: czas, siły, miłość. Nie miałam nikogo poza nią.

Kiedy Lana poszła do liceum, zaczęły się kłopoty. Zaczęła wracać późno do domu, zamykać się w pokoju, przestała ze mną rozmawiać. Pewnego dnia znalazłam w jej plecaku butelkę wódki. Przestraszyłam się. Próbowałam z nią rozmawiać.

– To nie twoja sprawa! – rzuciła mi wtedy w twarz.

Zaczęły się awantury. Lana coraz częściej znikała z domu na całe noce. Dzwoniłam do niej, błagałam, żeby wróciła. Czekałam przy oknie do świtu. Sąsiadki patrzyły na mnie z litością albo pogardą – nie wiem co gorsze.

Najgorsze przyszło kilka tygodni temu. Byłyśmy u mojej siostry na imieninach. Wszyscy siedzieli przy stole – ciotki, kuzyni, nawet Andrzej przyszedł z nową żoną i ich synkiem. Lana nagle wstała i powiedziała głośno:

– Chcę wam coś powiedzieć! Moja matka ukradła mi życie! Przez nią nie mam ojca! Przez nią jestem nikim!

Zapadła cisza. Czułam jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Andrzej spuścił wzrok, a jego żona uśmiechnęła się pod nosem. Moja siostra próbowała ratować sytuację:

– Lana, nie przesadzaj…
– Nie przesadzam! Mama zawsze była biedna i smutna! Nigdy nie pozwoliła mi być szczęśliwą!

Wróciłyśmy do domu w milczeniu. Lana zamknęła się w pokoju i przez dwa dni ze mną nie rozmawiała.

Od tamtej pory czuję się jak cień we własnym domu. Próbuję zrozumieć, gdzie popełniłam błąd. Czy powinnam była walczyć o Andrzeja? Czy powinnam była mniej pracować i więcej czasu spędzać z Laną? Czy to moja wina, że nie miałyśmy pieniędzy? Że byłam zmęczona?

Czasem słyszę przez drzwi jej rozmowy z koleżankami:
– Moja matka to porażka…
Albo widzę jej wpisy na Facebooku: „Nie każdy ma szczęście mieć normalną rodzinę”.

Próbowałam prosić ją o rozmowę:
– Lana… Proszę cię… Porozmawiajmy.
– Nie mam o czym z tobą gadać.

Czuję się jakby ktoś wyrwał mi serce. Przecież całe życie robiłam wszystko dla niej! Nie miałam przyjaciół, nie wychodziłam nigdzie – tylko praca i dom. Nawet kiedy miałam okazję poznać kogoś nowego – odrzucałam to dla niej.

Pamiętam jak dziś dzień jej pierwszej komunii. Kupiłam jej najładniejszą sukienkę, choć musiałam pożyczyć pieniądze od sąsiadki. Była taka szczęśliwa… Gdzie się podziało to dziecko?

Ostatnio znalazłam jej pamiętnik pod poduszką. Przeczytałam kilka stron – wiem, że nie powinnam była tego robić, ale byłam zdesperowana.
„Nienawidzę tego mieszkania. Nienawidzę tej biedy. Nienawidzę mamy za to, że jest taka słaba i żałosna.”

Płakałam całą noc.

Dziś siedzę przy kuchennym stole i patrzę na zdjęcia z dzieciństwa Lany. Uśmiechnięta dziewczynka z kucykami… Gdzie popełniłam błąd? Czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy każda matka jest skazana na to, że jej dziecko kiedyś ją znienawidzi?

Czasem myślę o tym, żeby wyjechać gdzieś daleko – zacząć od nowa. Ale przecież ona jest moją córką… Może kiedyś zrozumie? Może kiedyś wybaczy?

Czy naprawdę można kochać za bardzo? Czy moje poświęcenie było błędem? Jak mam dalej żyć z tym ciężarem winy i żalu?