Między sercem a rozumem: Historia Kingi, która musiała wybrać
– Kinga, nie możesz mnie tak zostawić! – głos mamy drżał, a ja czułam, jak ściska mi się gardło. Stałam w kuchni z telefonem przy uchu, patrząc przez okno na szare, deszczowe popołudnie. Zosia bawiła się w salonie, a Krzysztof krzątał się po domu, rzucając mi ukradkowe spojrzenia. Wiedziałam, że słyszy każde słowo.
Od kilku miesięcy wszystko się zmieniło. Mama złamała nogę i nie mogła sobie poradzić sama. Ojciec odszedł dawno temu, a brat mieszka za granicą i nawet nie odbiera telefonów. Zawsze byłam tą odpowiedzialną, tą, która wszystko załatwi, przyjedzie, pomoże. Ale teraz miałam własną rodzinę, własne życie i własne problemy.
– Mamo, przecież wiesz, że staram się jak mogę – odpowiedziałam cicho, czując narastającą frustrację. – Pracuję, zajmuję się Zosią…
– Ale ja nie mam nikogo innego! – przerwała mi mama. – Ty zawsze byłaś moją podporą. Nie zostawiaj mnie teraz.
Rozłączyłam się i przez chwilę stałam bez ruchu. Krzysztof wszedł do kuchni.
– Znowu dzwoniła? – zapytał chłodno.
Skinęłam głową.
– Kinga, ile jeszcze będziesz jeździć do niej co drugi dzień? Przecież masz tu dom, dziecko, mnie! – jego głos był coraz bardziej zirytowany.
– Ona naprawdę nie daje sobie rady…
– A my? My sobie dajemy radę bez ciebie? – spojrzał mi prosto w oczy. – Zosia pyta, gdzie jest mama. Ja wracam z pracy i widzę tylko twoją kurtkę na wieszaku. Chcesz tak żyć?
Nie odpowiedziałam. W środku czułam się rozdarta na pół. Każda decyzja była zła. Jeśli zostanę z mamą – zawiodę Krzysztofa i Zosię. Jeśli wybiorę rodzinę – zostawię mamę samą w potrzebie.
Przez kolejne dni żyłam jak w zawieszeniu. Pracowałam zdalnie, więc mogłam być z Zosią, ale każda wiadomość od mamy wywoływała we mnie poczucie winy. Krzysztof coraz częściej milczał przy kolacji, a wieczorami zasypiał odwrócony do ściany.
Pewnego dnia Zosia podeszła do mnie z rysunkiem.
– Mamusiu, to jesteśmy my: ja, ty i tata. A tu jest babcia – pokazała postać stojącą daleko z boku.
Zrobiło mi się przykro. Czy naprawdę tak to wyglądało oczami dziecka? Czy już nawet ona czuła ten dystans?
Wieczorem zebrałam się na odwagę i zaczęłam rozmowę z Krzysztofem.
– Kochanie… Ja wiem, że to wszystko jest trudne. Ale ona naprawdę nie ma nikogo oprócz mnie.
Krzysztof westchnął ciężko.
– Rozumiem to, ale nie możesz być wszędzie naraz. Może powinniśmy poszukać jakiejś opiekunki? Albo pomocy społecznej?
Pokręciłam głową.
– Mama nigdy się na to nie zgodzi. Ona chce tylko mnie.
– A ja chcę ciebie tutaj – powiedział cicho Krzysztof. – Chcę mieć żonę, a Zosia mamę.
W nocy długo nie mogłam zasnąć. W głowie kłębiły mi się myśli: czy jestem złą córką? Czy jestem złą żoną? Czy można być jednym i drugim?
Następnego dnia pojechałam do mamy. Siedziała w fotelu, blada i zmęczona.
– Mamo… Musimy porozmawiać – zaczęłam niepewnie.
Spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Już wiem, co chcesz powiedzieć. Że nie masz czasu, że masz swoje życie…
– Mamo, ja cię kocham i chcę ci pomagać, ale nie mogę być tu codziennie. Mam rodzinę…
Mama rozpłakała się.
– Wszyscy mnie zostawili… Nawet ty…
Czułam się podle. Przytuliłam ją i obiecałam, że będę przyjeżdżać tak często, jak dam radę. Ale wiedziałam już wtedy, że to nie wystarczy ani jej, ani mojej rodzinie.
Wróciłam do domu późno. Krzysztof już spał. Usiadłam w kuchni i rozpłakałam się bezgłośnie. Czułam się jak najgorszy człowiek na świecie.
Przez kolejne tygodnie próbowałam godzić wszystko: pracę, dom, opiekę nad mamą. Byłam coraz bardziej zmęczona i rozdrażniona. Krzysztof coraz częściej wychodził z domu bez słowa. Zosia zaczęła mieć koszmary i budziła się w nocy z płaczem.
Pewnego dnia dostałam wiadomość od brata: „Nie mogę przyjechać. Mam swoje życie.” Poczułam wściekłość i bezsilność jednocześnie.
W końcu przyszedł moment krytyczny. Mama przewróciła się w łazience i trafiła do szpitala. Lekarze powiedzieli jasno: potrzebuje stałej opieki.
Musiałam podjąć decyzję: albo oddam ją do domu opieki, albo całkowicie podporządkuję jej swoje życie.
Usiadłam z Krzysztofem przy stole.
– Nie dam rady sama – powiedziałam cicho.
– Wiem – odpowiedział łagodnie. – Ale musisz wybrać: albo my wszyscy razem znajdziemy rozwiązanie, albo wszyscy przegramy.
Po wielu rozmowach zdecydowaliśmy się na dom opieki dla mamy. Było mi wstyd i bolało mnie serce, ale wiedziałam, że to jedyny sposób, by ocalić moją rodzinę.
Mama długo nie mogła mi tego wybaczyć. Brat przestał się odzywać całkiem. Ale Zosia znów zaczęła się uśmiechać, a Krzysztof wrócił do mnie taki jak dawniej.
Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy można być dobrą córką i dobrą żoną jednocześnie? A może czasem trzeba po prostu wybrać siebie?