Mój zięć chce kupić mieszkanie na swoją matkę. Czy powinnam się zgodzić?

— Nie zgadzam się na to, Karolina! — krzyknęłam, czując jak serce wali mi jak młotem. Stałam w kuchni, ściskając filiżankę z herbatą tak mocno, że aż bolały mnie palce. Moja córka patrzyła na mnie zaskoczona, a w jej oczach pojawiły się łzy.

— Mamo, proszę cię… To nie jest takie proste — odpowiedziała cicho, spuszczając wzrok. — Michał mówi, że to dla bezpieczeństwa. Jego mama ma lepszą zdolność kredytową, a my nie dostaniemy kredytu na takich warunkach.

— Dla bezpieczeństwa? Czyjego bezpieczeństwa? — syknęłam. — Twojego czy jego matki? Karolina, przecież to wasze pieniądze! Chcecie kupić mieszkanie, a ono będzie należeć do niej? Co się stanie, jeśli coś pójdzie nie tak?

Wiedziałam, że przesadzam. Ale nie mogłam się powstrzymać. Od kiedy dowiedziałam się, że Karolina jest w drugiej ciąży, martwiłam się o nią jeszcze bardziej niż zwykle. Michał był dobrym człowiekiem, ale jego matka, pani Zofia… Zawsze była chłodna i zdystansowana wobec Karoliny. Nigdy nie zaakceptowała jej do końca.

Karolina usiadła przy stole i zaczęła bawić się obrączką na palcu. — Mamo, ja wiem, że to dziwne. Ale nie mamy wyjścia. Michał mówił, że to tylko formalność. Później przepiszemy mieszkanie na siebie.

— A jeśli nie? Jeśli coś się stanie? Znasz życie! — podniosłam głos. — Zofia nigdy nie była ci przychylna. Co jeśli nagle uzna, że to jej mieszkanie i was wyrzuci?

Karolina milczała. Widziałam, jak walczy ze sobą. Chciała być lojalna wobec męża, ale czuła też mój strach.

Wróciłam myślami do dnia ich ślubu. Michał był wtedy taki szczęśliwy, a Karolina promieniała. Wierzyłam, że razem poradzą sobie ze wszystkim. Ale życie szybko zweryfikowało moje nadzieje. Po narodzinach pierwszego dziecka Michał coraz częściej słuchał swojej matki. Zofia potrafiła zadzwonić i kazać Karolinie zmienić pieluchy „po swojemu”, bo „tak będzie lepiej dla dziecka”. Karolina płakała po nocach, ale nigdy nie chciała robić awantur.

Teraz miało być lepiej. Nowe mieszkanie, większa przestrzeń dla rodziny… Ale czy naprawdę będzie lepiej?

Wieczorem zadzwonił Michał.

— Pani Aniu, wiem, że jest pani przeciwna temu rozwiązaniu — zaczął spokojnie. — Ale proszę mi uwierzyć, to tylko na chwilę. Mama zgodziła się pomóc nam z kredytem. Bez niej nie dostaniemy mieszkania.

— Michał, ja rozumiem sytuację finansową — odpowiedziałam chłodno. — Ale czy rozumiesz, jaką odpowiedzialność bierzesz na siebie? To nie jest tylko papierologia. To dom twojej rodziny.

— Wiem… Ale mama obiecała, że przepisze mieszkanie na nas po roku — zapewnił mnie.

Nie wierzyłam mu. Zbyt dobrze znałam ludzi takich jak Zofia. Przez lata obserwowałam jej manipulacje i subtelne docinki wobec Karoliny.

Następnego dnia spotkałam się z moją przyjaciółką Ewą w kawiarni.

— Anka, musisz odpuścić — powiedziała Ewa, mieszając kawę. — To ich życie. Jeśli zaczniesz się wtrącać za bardzo, Karolina może się od ciebie odsunąć.

— Ale Ewa… Ja po prostu boję się o nią! — wybuchłam. — Przecież widzisz, co się dzieje! Zofia zawsze stawia na swoim.

Ewa spojrzała na mnie ze współczuciem.

— Może powinnaś porozmawiać z Zofią? Spróbować ją przekonać?

Przez chwilę rozważałam tę myśl. Spotkanie z Zofią zawsze było dla mnie wyzwaniem. Była zimna jak lód i nigdy nie okazywała emocji.

Wieczorem zadzwoniłam do niej.

— Dzień dobry pani Zofio — zaczęłam niepewnie.

— Dzień dobry pani Anno — odpowiedziała chłodno.

— Chciałam porozmawiać o mieszkaniu dla Karoliny i Michała…

— Proszę się nie martwić — przerwała mi stanowczo. — Wszystko będzie zgodnie z ustaleniami. Pomagam im tylko dlatego, że są moją rodziną.

— Ale czy może mi pani obiecać, że mieszkanie zostanie przepisane na nich?

Zofia milczała przez chwilę.

— Pani Anno, nie jestem osobą, która łamie dane słowo — powiedziała w końcu chłodno i zakończyła rozmowę.

Nie spałam tej nocy. W głowie kłębiły mi się czarne scenariusze: Zofia wyrzucająca moją córkę z dziećmi na bruk; Michał rozdarty między matką a żoną; Karolina płacząca w pustym mieszkaniu…

Kilka dni później Karolina przyszła do mnie z nowiną:

— Mamo… Podpisaliśmy umowę przedwstępną. Mieszkanie będzie na mamę Michała.

Poczułam się bezsilna jak nigdy dotąd.

— Karolina… Czy jesteś pewna?

Zobaczyłam w jej oczach strach i nadzieję jednocześnie.

— Nie mam wyboru — wyszeptała.

Przez kolejne tygodnie próbowałam żyć normalnie: chodziłam do pracy, spotykałam się z przyjaciółkami, opiekowałam wnuczką. Ale w środku czułam narastający lęk.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Karolina zapłakana:

— Mamo… Zofia powiedziała, że nie przepisze mieszkania wcześniej niż za pięć lat! Michał jest załamany… Ona twierdzi, że to dla naszego dobra!

Wtedy już wiedziałam: miałam rację od początku.

Pojechałam do nich natychmiast. Zastałam Karolinę siedzącą na podłodze wśród pudełek z rzeczami dziecięcymi.

— Mamo… Co ja mam robić? — zapytała bezradnie.

Usiadłam obok niej i objęłam ją mocno.

— Jesteś silniejsza niż myślisz — powiedziałam cicho. — Ale musisz walczyć o siebie i dzieci. Nie pozwól nikomu odebrać ci domu.

Dziś patrzę na moją córkę i widzę kobietę rozdartą między lojalnością wobec męża a walką o własną rodzinę. Czy powinnam była bardziej naciskać? Czy mogłam zrobić coś więcej?

Czy naprawdę mamy prawo decydować za dorosłe dzieci? A może czasem trzeba postawić wszystko na jedną kartę i walczyć o ich szczęście?