Moja mama wybrała moją siostrę zamiast mnie – i zraniła moje dzieci. Czy rodzina naprawdę jest najważniejsza?
– Mamo, dlaczego to zrobiłaś? – mój głos drżał, a w oczach czułam piekące łzy. Stałam w kuchni, ściskając w dłoniach pustą torbę po prezentach, które jeszcze dwa dni temu z takim zaangażowaniem pakowałam dla moich dzieci. Teraz dowiedziałam się, że trafiły do dzieci mojej siostry, Kasi.
Mama odwróciła wzrok, jakby szukała ratunku w widoku za oknem. – Nie chciałam robić problemu, Aniu. Kasia była smutna, bo nie miała prezentów dla swoich dzieci. Ty przecież zawsze sobie poradzisz.
Zamarłam. To zdanie słyszałam całe życie. „Ty sobie poradzisz”. Kiedy Kasia dostała nowy rower, a ja używany po kuzynce – „Ty sobie poradzisz”. Kiedy mama pomagała jej z dziećmi, a ja musiałam radzić sobie sama – „Ty sobie poradzisz”.
Ale tym razem chodziło o moje dzieci. O ich radość, o ich święta. O to, że przez czyjeś decyzje poczują się mniej ważne.
Przypomniałam sobie, jak tydzień wcześniej biegałam po sklepach, szukając wymarzonych klocków dla Jasia i lalki dla Zosi. Jak pakowałam wszystko w kolorowy papier, wyobrażając sobie ich uśmiechy. Jak cieszyłam się na wspólne święta u mamy – mimo że zawsze czułam się tam trochę jak gość.
– Mamo, to nie jest sprawiedliwe – powiedziałam cicho. – Moje dzieci czekały na te prezenty. Ja je kupiłam. Dlaczego oddałaś je Kasi?
Mama wzruszyła ramionami. – Kasia miała trudny czas. Jej mąż znowu stracił pracę, a dzieci są takie wrażliwe…
– A moje nie są? – przerwałam jej ostro. – Myślisz, że Zosia nie zauważy, że nie dostała lalki? Że Jaś nie zapyta, gdzie są jego klocki?
W tym momencie do kuchni weszła Kasia. Spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Przesadzasz, Anka. To tylko prezenty. Dzieci i tak mają za dużo rzeczy.
Zacisnęłam pięści. – To nie chodzi o rzeczy! Chodzi o to, że znowu jesteś ważniejsza! Że mama zawsze staje po twojej stronie!
Kasia przewróciła oczami i wyszła bez słowa. Mama spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Nie rób sceny przy świętach.
Poczułam się jak dziecko, które znowu musi przełknąć łzy i udawać, że wszystko jest w porządku.
Wieczorem wróciłam do domu i zobaczyłam Zosię siedzącą na dywanie.
– Mamusiu, a kiedy dostanę swoją lalkę? – zapytała cicho.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Przytuliłam ją mocno i obiecałam, że znajdę sposób.
Przez kolejne dni nie mogłam spać. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: jak mama zawsze tłumaczyła zachowanie Kasi, jak usprawiedliwiała jej wybryki w szkole, jak pomagała jej finansowo, gdy ja musiałam radzić sobie sama po rozwodzie.
Zadzwoniłam do mamy jeszcze raz.
– Mamo, musimy porozmawiać. Nie chcę już udawać, że wszystko jest dobrze.
Usłyszałam westchnienie po drugiej stronie.
– Aniu, nie rozumiem, dlaczego tak się unosisz. Zawsze byłaś silna…
– Ale czy to znaczy, że nie mam prawa do wsparcia? Do tego, żeby moje dzieci były traktowane tak samo jak dzieci Kasi?
Zapadła cisza.
– Nie wiem… Może masz rację – powiedziała w końcu mama. – Ale Kasia zawsze była taka delikatna…
Poczułam narastającą złość.
– A ja? Czy ja nigdy nie byłam delikatna? Czy nigdy nie potrzebowałam mamy?
Mama milczała długo.
Odłożyłam słuchawkę i poczułam ulgę pomieszaną z żalem. Wiedziałam już, że nie zmienię przeszłości ani mamy. Ale mogę zadbać o swoje dzieci inaczej niż ona o mnie.
W kolejne święta spędziłam czas tylko z moimi dziećmi. Było skromniej, ale szczerze i spokojnie. Zosia dostała swoją lalkę kilka tygodni później – kupioną za ostatnie oszczędności. Jaś dostał klocki od sąsiadki, która usłyszała naszą historię i postanowiła pomóc.
Mama próbowała dzwonić kilka razy, ale nie odbierałam. Potrzebowałam czasu na przemyślenie wszystkiego.
Dziś wiem jedno: czasem trzeba postawić granicę nawet najbliższym. Bo jeśli my sami nie zadbamy o siebie i swoje dzieci – nikt tego za nas nie zrobi.
Czy naprawdę rodzina jest najważniejsza? A może najważniejsze jest to, byśmy sami czuli się ważni dla tych, których kochamy?