„Nasza córka już nie jest tą samą osobą. Wszystko przez zięcia… Czy naprawdę straciliśmy ją na zawsze?”
– Nie przyjdę, mamo. Proszę, zrozumcie to w końcu – głos Kasi drżał, ale był stanowczy. Stałam przy oknie, ściskając telefon tak mocno, że aż pobielały mi palce. Za oknem padał deszcz, a ja czułam, jakby ktoś wylał mi kubeł zimnej wody na głowę.
– Kasia, to są sześćdziesiąte urodziny twojego taty! – próbowałam jeszcze raz, choć wiedziałam, że to już kolejna taka rozmowa w tym tygodniu. – On czekał na ten dzień od miesięcy. Przygotowałam wszystko, zaprosiliśmy rodzinę…
– Mamo, nie mogę. Michał nie chce, żebym tam była. Mamy swoje plany.
Zaniemówiłam. Michał nie chce? A ty? Co z tobą, Kasiu? Gdzie się podziała ta dziewczyna, która zawsze była rodzinna, która potrafiła rzucić wszystko dla bliskich? Zawsze powtarzałaś: „Rodzina jest najważniejsza”.
Odłożyłam telefon i poczułam, jak łzy same napływają mi do oczu. Mój mąż, Andrzej, wszedł do kuchni i spojrzał na mnie pytająco.
– Znowu rozmawiałaś z Kasią?
Pokiwałam głową.
– Nie przyjdzie. Michał jej zabronił.
Andrzej westchnął ciężko i usiadł naprzeciwko mnie.
– Może rzeczywiście powinniśmy dać jej spokój? W końcu jest dorosła…
Ale ja nie potrafiłam. Coś we mnie pękało za każdym razem, gdy widziałam, jak nasza córka coraz bardziej oddala się od nas. Odkąd wyszła za Michała dwa lata temu, wszystko się zmieniło. Na początku był miły, uprzejmy – typowy „idealny zięć”. Ale szybko zaczęły się drobne sygnały: „Nie przychodźcie bez zapowiedzi”, „Kasia jest zmęczona”, „Nie możemy wpaść na święta, mamy swoje plany”.
Z czasem te „plany” stawały się coraz ważniejsze niż rodzina. Kasia coraz rzadziej dzwoniła, a kiedy już rozmawiałyśmy, była jakaś inna – chłodna, zdystansowana. Jakby ktoś ją przeprogramował.
Pamiętam jeszcze te święta Bożego Narodzenia sprzed roku. Siedzieliśmy przy stole z pustym miejscem dla niej. Andrzej próbował żartować, ale widziałam, jak ukradkiem ociera łzy. Nawet babcia Zosia pytała: „A gdzie Kasieńka? Zawsze była taka rodzinna…”
Próbowałam rozmawiać z Michałem. Zadzwoniłam kiedyś do niego:
– Michał, czy coś się stało? Dlaczego Kasia tak rzadko do nas przyjeżdża?
– Pani Aniu, Kasia jest dorosła. Ma swoje życie. Proszę to uszanować.
Jego ton był lodowaty. Poczułam się jak intruz w życiu własnej córki.
Zaczęliśmy się z Andrzejem kłócić o to coraz częściej. On mówił: „Daj jej czas”, ja – „Nie możemy jej stracić!”. Przyjaciele radzili: „Odpuśćcie, dzieci mają swoje życie”. Ale ja czułam, że coś jest nie tak. To nie była zwykła dorosłość – to była izolacja.
Kiedyś spotkałam Kasię przypadkiem w sklepie. Była sama, wyglądała na zmęczoną i przygaszoną.
– Kasiu…
Spojrzała na mnie zaskoczona.
– Mamo…
Chciałam ją przytulić, ale zrobiła krok w tył.
– Michał czeka w samochodzie – powiedziała cicho. – Muszę już iść.
– Kasiu, czy wszystko u was w porządku?
Zawahała się przez ułamek sekundy.
– Tak… Wszystko dobrze.
Ale widziałam w jej oczach strach i smutek. Chciałam krzyczeć: „Uciekaj! Wróć do nas!”, ale tylko skinęłam głową i patrzyłam, jak odchodzi.
W domu długo nie mogłam dojść do siebie. W nocy przewracałam się z boku na bok, analizując każde słowo, każdy gest. Czy to ja popełniłam błąd? Czy byłam zbyt wymagająca? A może to Michał ją zmanipulował?
Ostatnio dowiedziałam się od sąsiadki, że Michał często podnosi głos na Kasię. Podobno raz widziała ją zapłakaną na klatce schodowej. Serce mi pękało na samą myśl.
Na urodzinach Andrzeja wszyscy pytali o Kasię. Tylko ja wiedziałam prawdę – że nasza córka jest coraz dalej od nas i nie wiem już, jak ją odzyskać.
Wieczorem usiadłam sama w kuchni i patrzyłam na stare zdjęcia: Kasia jako mała dziewczynka na kolanach taty, Kasia z pierwszym świadectwem z paskiem… Gdzie podziała się ta uśmiechnięta dziewczyna?
Czy naprawdę muszę pogodzić się z tym, że straciłam córkę przez zięcia? Czy powinnam walczyć dalej – czy może lepiej pozwolić jej żyć własnym życiem?
A może to ja jestem winna tej sytuacji? Może za bardzo chciałam ją zatrzymać przy sobie?
Czasem myślę: ile jeszcze matka może wytrzymać? Czy kiedyś usłyszę od niej: „Mamo, potrzebuję cię”? Czy jeszcze wróci do nas ta dawna Kasia?