Nic nie jest takie, jakie się wydaje – historia jednej rodziny z warszawskiego blokowiska
Wszystko zaczęło się od trzaśnięcia drzwiami. Była środa, godzina 18:37, a ja – Joanna Nowak – stałam w kuchni z nożem w ręku, krojąc cebulę do zupy. Z pokoju dobiegł mnie głos mojej córki:
– Mamo, czy tata dziś wróci na kolację?
Nie odpowiedziałam od razu. Wpatrywałam się w rozmazane łzy cebuli i własnego zmęczenia. Ostatnio coraz częściej nie wiedziałam, co powiedzieć dzieciom.
– Nie wiem, Zosiu – rzuciłam cicho. – Może zadzwoni, jak będzie wracał.
Zosia westchnęła ciężko i wróciła do swojego pokoju. Słyszałam jeszcze, jak zamyka za sobą drzwi.
Mój mąż, Michał, od kilku miesięcy wracał coraz później. Zawsze miał wymówkę: korki na S8, awaria serwera w pracy, spotkanie z klientem. Ale ja już wiedziałam. Czułam to w kościach i widziałam w jego oczach – coś się zmieniło.
Tego wieczoru nie wrócił wcale. Zadzwonił o 22:15.
– Joasiu, przepraszam, muszę zostać dłużej w firmie. Nie czekaj na mnie z kolacją.
– Michał… – zaczęłam, ale już się rozłączył.
Wtedy po raz pierwszy poczułam prawdziwy strach. Nie o niego – o nas. O to, co będzie dalej z naszą rodziną.
Następnego dnia rano znalazłam pod drzwiami kopertę. Bez znaczka, bez adresu zwrotnego. W środku zdjęcie: Michał obejmujący młodą kobietę na ławce w parku Skaryszewskim. Uśmiechali się do siebie tak, jak kiedyś my – zanim wszystko się popsuło.
Zadzwoniłam do mojej siostry, Magdy.
– Magda, musisz przyjechać. Natychmiast.
Przyjechała po godzinie, z rozwianymi włosami i kawą na wynos.
– Co się stało? Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła.
Podałam jej zdjęcie.
– O kurwa… Przepraszam. Joasia…
– Co mam zrobić? – zapytałam bezradnie.
Magda objęła mnie ramieniem.
– Najpierw musisz z nim porozmawiać. Może to tylko…
– Tylko co? Przypadek? – przerwałam jej gorzko.
Magda milczała.
Wieczorem Michał wrócił wcześniej niż zwykle. Usiadł przy stole i patrzył na mnie długo.
– Musimy pogadać – powiedziałam stanowczo.
Wyciągnęłam zdjęcie i położyłam przed nim.
Zbladł.
– To nie tak jak myślisz…
Zaśmiałam się przez łzy.
– To zawsze jest nie tak jak myślę, prawda?
Michał spuścił głowę.
– To była pomyłka…
– Michał! Przestań! Kim ona jest?
Zamilkł na chwilę. Widziałam walkę na jego twarzy.
– To koleżanka z pracy… Natalia.
– Koleżanka? Tak się koleżankuje teraz?
Nie odpowiedział. Wyszedł z kuchni trzaskając drzwiami.
Przez kolejne dni żyliśmy obok siebie jak obcy ludzie. Dzieci czuły napięcie – Zosia zamknęła się w sobie, a młodszy Kuba zaczął moczyć się w nocy. Próbowałam rozmawiać z Michałem, ale on unikał mnie jak ognia.
W końcu zadzwoniła do mnie Natalia.
– Dzień dobry, pani Joanno…
Poznałam jej głos od razu – miękki, trochę niepewny.
– Proszę nie dzwonić więcej do mojego domu – powiedziałam lodowato.
– Muszę pani coś powiedzieć…
Chciałam się rozłączyć, ale coś mnie powstrzymało.
– Słucham?
– Jestem w ciąży…
Zamarłam.
– Co pani powiedziała?
– Michał jest ojcem mojego dziecka.
Nie pamiętam, jak odłożyłam słuchawkę. Świat zawirował mi przed oczami. Usiadłam na podłodze i płakałam tak długo, aż zabrakło mi łez.
Wieczorem Michał wrócił do domu wcześniej niż zwykle. Był blady i roztrzęsiony.
– Musimy porozmawiać – powiedział cicho.
Patrzyłam na niego bez słowa.
– Natalia jest w ciąży…
Zaśmiałam się gorzko.
– Już wiem.
Usiadł naprzeciwko mnie i ukrył twarz w dłoniach.
– Przepraszam… Nie chciałem tego wszystkiego…
– Ale zrobiłeś to! – krzyknęłam przez łzy. – Zniszczyłeś naszą rodzinę!
Dzieci weszły do kuchni przestraszone hałasami. Zosia przytuliła się do mnie mocno.
– Mamo…
Objęłam ją i Kube jednocześnie. Michał patrzył na nas z rozpaczą w oczach.
Przez kolejne tygodnie żyliśmy jak w zawieszeniu. Michał wyprowadził się do matki na Bemowo. Dzieci pytały codziennie kiedy wróci tata, a ja nie umiałam im odpowiedzieć. Magda pomagała mi jak mogła – gotowała obiady, odbierała dzieci ze szkoły, sprzątała mieszkanie. Ale nocami płakałam w poduszkę i zadawałam sobie pytanie: gdzie popełniłam błąd?
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie teściowa, pani Halina.
– Joasiu, czy mogę przyjechać?
Nie miałam siły protestować. Przyjechała z ciastem drożdżowym i łzami w oczach.
– Michał to dobry chłopak…
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
– Dobry chłopak? Zdradził mnie! Ma dziecko z inną kobietą!
Halina zaczęła płakać.
– Ja też kiedyś byłam zdradzona… Twój teść miał romans przez dwa lata…
Zamarłam zaskoczona.
– I co pani zrobiła?
Halina otarła łzy.
– Wybaczyłam mu. Bo miałam dla kogo żyć – dla syna, dla rodziny…
Patrzyłam na nią długo. Czy ja też powinnam wybaczyć?
Tymczasem Natalia zaczęła pisać do mnie wiadomości:
„Nie chcę rozbijać waszej rodziny.”
„Michał mówi, że kocha dzieci.”
„Może uda nam się jakoś dogadać?”
Czułam narastającą wściekłość i bezradność jednocześnie.
W pracy też nie było łatwo – szefowa zaczęła krzywo patrzeć na moje spóźnienia i urlopy na żądanie. Koleżanki szeptały za plecami:
– Widzisz ją? Ta Nowakowa… Mąż ją zostawił dla młodszej…
Wróciły kompleksy z czasów liceum: że jestem za gruba, za mało atrakcyjna, za cicha…
Któregoś dnia Zosia wróciła ze szkoły zapłakana:
– Mamo! Koleżanki powiedziały, że tata ma nową rodzinę!
Przytuliłam ją mocno i obiecałam sobie: muszę być silna dla dzieci.
Po kilku miesiącach Michał przyszedł do nas z walizką i prośbą o rozmowę.
– Joasiu… Chcę wrócić do domu. Popełniłem błąd… Natalia urodziła syna, ale nie chcemy być razem. Chcę być ojcem dla naszych dzieci…
Patrzyłam na niego długo. Widziałam skruchę i zmęczenie na jego twarzy. Ale czy można wybaczyć coś takiego?
Zosia wbiegła do pokoju i rzuciła mu się na szyję:
– Tato!
Kuba stał niepewnie w drzwiach.
Michał ukląkł przed nim:
– Przepraszam cię synku…
Kuba rozpłakał się i wtulił w jego ramiona.
A ja? Stałam z boku i czułam pustkę większą niż kiedykolwiek wcześniej. Czy powinnam pozwolić mu wrócić? Czy można odbudować coś, co zostało tak brutalnie zniszczone?
Czasem myślę: czy to wszystko wydarzyło się naprawdę? Czy można wybaczyć zdradę dla dobra dzieci? A może lepiej nauczyć je odwagi życia bez iluzji? Co wy byście zrobili na moim miejscu?