Nowa żona mojego syna rozbiła naszą rodzinę – czy można jeszcze wszystko naprawić?

– Babciu, a dlaczego nie mogę już do ciebie przychodzić po szkole? – zapytał Kuba, patrząc na mnie spod długich rzęs, które odziedziczył po moim świętej pamięci mężu. Zamarłam. Właśnie w tej chwili poczułam, jakby ktoś wyciągnął mi grunt spod nóg. Przecież jeszcze niedawno Kuba wpadał do mnie niemal codziennie, rzucał plecak w kąt i opowiadał o wszystkim, co wydarzyło się w szkole. Teraz stał przede mną niepewny, jakby bał się własnych słów.

– Kochanie, przecież zawsze możesz do mnie przyjść – odpowiedziałam, starając się ukryć drżenie głosu. – Zawsze będę na ciebie czekać.

Ale wiedziałam już, że coś się zmieniło. Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, kiedy mój syn Piotr ożenił się z Marią. Była młoda, piękna, pewna siebie. Wszyscy mówili: „Piotr w końcu znalazł szczęście po rozwodzie”. Ja też chciałam wierzyć, że to nowy początek dla naszej rodziny. Ale od samego początku czułam, że Maria patrzy na mnie z dystansem. Jakby oceniał każdy mój gest, każde słowo.

Pewnego dnia przekazałam Piotrowi pieniądze dla Kuby – na nowe buty sportowe, o których marzył od miesięcy. Poprosiłam tylko, żeby mu je wręczył i powiedział, że to od babci. Kilka dni później zapytałam Kubę:

– I jak ci się podobają nowe buty?

Spojrzał na mnie zdziwiony:

– Jakie buty?

Serce mi zamarło. Zadzwoniłam do Piotra tego samego wieczoru.

– Piotrze, dałeś Kubie te pieniądze?

Usłyszałam w słuchawce westchnienie i cichy głos Marii w tle:

– Mamo, nie mieszaj się w nasze sprawy. Maria uważa, że Kuba nie powinien dostawać pieniędzy bez naszej wiedzy.

– Ale przecież to tylko prezent ode mnie! – próbowałam tłumaczyć.

– Mamo, proszę cię… – Piotr był wyraźnie spięty. – Porozmawiamy innym razem.

Od tamtej pory wszystko zaczęło się sypać. Maria coraz częściej decydowała o tym, kiedy mogę widzieć Kubę. Zdarzało się, że przychodziłam do nich z ciastem, a ona otwierała drzwi i mówiła chłodno:

– Dziś nie mamy czasu.

Czułam się jak intruz we własnej rodzinie. Piotr coraz rzadziej odbierał telefon. Kuba przestał przychodzić do mnie po szkole. Nawet na święta usłyszałam: „W tym roku spędzamy Wigilię tylko we trójkę”.

Nie mogłam spać po nocach. Przewracałam się z boku na bok i zadawałam sobie pytania: Co zrobiłam źle? Czy naprawdę jestem taka zła? Czy Maria rzeczywiście chce mojego dobra?

Pewnego dnia postanowiłam porozmawiać z Marią w cztery oczy. Zaprosiłam ją na kawę.

– Mario, chciałabym porozmawiać – zaczęłam niepewnie.

Spojrzała na mnie chłodno.

– O czym?

– O rodzinie… O Kubie… O nas wszystkich.

Westchnęła i odsunęła filiżankę.

– Pani Anno, proszę zrozumieć: Piotr ma teraz nową rodzinę. Kuba musi nauczyć się szanować nasze zasady. Nie chcemy, żeby był rozpieszczany prezentami bez naszej zgody.

– Ale ja tylko…

– Proszę nie wtrącać się w nasze wychowanie – przerwała mi ostro.

Poczułam łzy napływające do oczu. Nigdy nie sądziłam, że ktoś może mi zabronić kochać własnego wnuka.

Od tej rozmowy minęły tygodnie. Piotr unikał spotkań. Kuba pisał krótkie wiadomości: „Babciu, wszystko ok”, „Nie mogę dziś przyjść”. Czułam się coraz bardziej samotna. Nawet sąsiadka Zosia zauważyła zmianę:

– Anka, co się dzieje? Dawniej twój Kuba był tu codziennie!

Nie potrafiłam odpowiedzieć.

W końcu zebrałam się na odwagę i poszłam do Piotra. Stał w drzwiach spięty, za nim Maria z założonymi rękami.

– Chciałabym porozmawiać z Kubą – powiedziałam stanowczo.

Maria spojrzała na Piotra znacząco.

– Mamo… – zaczął syn niepewnie.

– Piotrze! To twój syn! Pozwól mu mieć babcię!

Wtedy usłyszałam cichy płacz Kuby zza drzwi swojego pokoju.

– Babciu…

Serce mi pękło. Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam.

– Kochanie, pamiętaj: zawsze będziesz dla mnie najważniejszy.

Maria patrzyła na nas z chłodnym dystansem.

Wyszłam stamtąd roztrzęsiona. Wiedziałam już, że nie odzyskam dawnej rodziny tak łatwo. Ale czy powinnam walczyć dalej? Czy może lepiej odpuścić i pozwolić im żyć po swojemu?

Dziś siedzę sama przy kuchennym stole i patrzę na zdjęcia Kuby sprzed lat. Tyle wspomnień… Tyle miłości…

Czy naprawdę nowa żona mojego syna ma prawo odebrać mi wnuka? Czy powinnam walczyć o rodzinę za wszelką cenę?

A może czasem trzeba pozwolić odejść tym, których kochamy najbardziej?