Oddałam synowi dom, wyremontowałam go i umeblowałam. Teraz jego żona chce go sprzedać. Czy naprawdę wszystko, co zrobiłam, nie ma już znaczenia?
— Nie rozumiesz, mamo, to nie jest już twoja sprawa! — głos Pawła odbił się echem od ścian kuchni, które jeszcze niedawno sama malowałam na ciepły beż. Stałam przy zlewie, ścierając dłonie o fartuch, jakbym mogła zetrzeć z siebie narastający gniew i rozczarowanie.
— Paweł, to jest dom, w którym dorastałeś. Dom, na który pracowałam całe życie! — odpowiedziałam drżącym głosem.
Wtedy weszła ona — Marta, jego żona. Zawsze elegancka, z perfekcyjnie ułożonymi włosami i chłodnym spojrzeniem. — Pani Anno, proszę zrozumieć. To nie jest już pani dom. My chcemy zacząć od nowa, w Warszawie. Tam są lepsze perspektywy.
Zamknęłam oczy. Przed oczami stanęły mi wszystkie te noce spędzone na szyciu firan dla sąsiadek, by dorobić do pensji nauczycielki. Każda złotówka odkładana do koperty z napisem „Paweł”. Każda sobota spędzona na bazarze, by kupić choćby jedną nową rzecz do tego domu.
Paweł miał pięć lat, gdy postanowiłam, że zrobię wszystko, by miał własny kąt. Ojciec odszedł do innej kobiety, zostawiając nas z długami i pustką w sercu. Przysięgłam sobie wtedy, że Paweł nigdy nie poczuje się tak bezdomny jak ja tamtej nocy, gdy ojciec trzaskał drzwiami.
Przez lata dom rósł razem z nami. Najpierw był tylko małym mieszkaniem w bloku na obrzeżach Łodzi. Potem, gdy dostałam awans w szkole i zaczęłam dorabiać korepetycjami, kupiłam działkę pod miastem. Każde wakacje spędzaliśmy na budowie — Paweł podawał mi gwoździe, a ja uczyłam się wszystkiego od podstaw: od murowania po kładzenie paneli. Gdy w końcu mogliśmy się wprowadzić do naszego wymarzonego domu z czerwonym dachem i ogródkiem pełnym tulipanów, płakałam ze szczęścia.
Kiedy Paweł poznał Martę na studiach w Warszawie, byłam dumna. Była ambitna, pewna siebie — wydawało mi się wtedy, że to dobrze. Po ślubie zamieszkali u mnie na piętrze. Wyremontowałam dla nich całe poddasze: nowe meble, łazienka z wanną, nawet kuchnię zrobiłam na zamówienie. Chciałam, żeby czuli się jak u siebie.
Ale Marta nigdy nie traktowała tego domu jak swojego. Zawsze powtarzała: „To tylko przystanek”. Gdy urodziła się Zosia, myślałam, że może coś się zmieni — że wnuczka zakorzeni ich tutaj na dobre. Ale Marta coraz częściej mówiła o Warszawie: o pracy w korporacji, o lepszych szkołach dla Zosi.
Aż w końcu przyszli do mnie z tą decyzją.
— Sprzedamy dom i kupimy mieszkanie w Warszawie — powiedziała Marta bez cienia emocji.
— A co ze mną? — zapytałam cicho.
Paweł spuścił wzrok.
— Mamo… możesz zamieszkać w kawalerce obok nas. Będziemy blisko.
Poczułam się tak, jakbym znów miała pięć lat i ktoś zabierał mi wszystko, co kocham. Ten dom to nie tylko cegły i dach — to moje życie, moje wspomnienia, każda łza i każdy uśmiech Pawła.
Przez kolejne dni chodziłam jak cień po pustych pokojach. Dotykałam ścian, które sama malowałam; patrzyłam na ogród, gdzie Paweł stawiał pierwsze kroki. W nocy nie mogłam spać. W głowie słyszałam tylko słowa Marty: „To nie jest już pani dom”.
Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę Pawła z Martą przez uchylone drzwi:
— Ona nigdy nie zrozumie, że musimy myśleć o sobie — mówiła Marta zirytowana.
— Ale to mama… Ona tyle dla mnie zrobiła…
— Paweł! Nie możemy żyć jej życiem! Chcesz całe życie tkwić tutaj?
Zacisnęłam pięści. Czy naprawdę wszystko to było na nic? Czy matczyna miłość kończy się tam, gdzie zaczynają się cudze ambicje?
Następnego dnia Paweł przyszedł do mnie sam.
— Mamo… wiem, że ci ciężko. Ale musisz pozwolić nam żyć po swojemu.
Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam tam chłopca sprzed lat — zagubionego i przestraszonego.
— Synku… chciałam tylko twojego szczęścia. Ale czy szczęście naprawdę musi oznaczać zostawienie wszystkiego za sobą?
Nie odpowiedział. Wyszedł bez słowa.
Od tygodnia dom jest wystawiony na sprzedaż. Każdego dnia przychodzą obcy ludzie i oglądają moje życie jak towar na półce.
Czasem myślę: może to ja jestem egoistką? Może powinnam pozwolić im odejść? Ale czy naprawdę matka powinna być aż tak niewidzialna?
Czy kiedyś docenią wszystko to, co dla nich zrobiłam? Czy dom bez wspomnień może być naprawdę domem?