„Skąd masz to zdjęcie?” – Historia zaginionego ojca, która rozdarła moją rodzinę
– Skąd masz to zdjęcie?! – krzyknąłem, czując jak krew odpływa mi z twarzy. Stałem w środku obcego salonu, a w dłoni trzymałem fotografię, na której uśmiechał się mój ojciec – ten sam, który zniknął z naszego życia dwadzieścia pięć lat temu.
– Pan wszystko w porządku? – zapytała niepewnie właścicielka domu, młoda kobieta o imieniu Kinga. Jej głos był cichy, ale wyczułem w nim niepokój.
Nie odpowiedziałem. Patrzyłem na zdjęcie, jakby miało zaraz zniknąć. Ojciec był starszy, siwe włosy, ale ten sam uśmiech, ten sam wyraz oczu. Obok niego stała kobieta, której nie znałem – elegancka, pewna siebie. I jeszcze dziewczynka, może dziesięcioletnia. Moja siostra?
– Przepraszam… – wydukałem. – Ten mężczyzna… to państwa krewny?
Kinga spojrzała na mnie zaskoczona. – To mój tata. A pan? – Jej spojrzenie stało się czujne.
Wziąłem głęboki oddech. – Przepraszam, muszę na chwilę wyjść.
Wyszedłem na taras, czując jak świat wali mi się na głowę. Przez lata żyłem z przekonaniem, że ojciec nie żyje albo został zmuszony do zniknięcia. Matka nigdy nie pogodziła się z jego odejściem. Każde święta były dla nas jak rana, która nie chce się zagoić.
Miałem wtedy dziewięć lat. Pamiętam, jak wróciłem ze szkoły i zobaczyłem matkę siedzącą na podłodze w kuchni. Trzymała w rękach jego kurtkę i płakała. – Michał nie wrócił – powtarzała w kółko. – Nie wrócił…
Policja, poszukiwania, plakaty na słupach. Babcia mówiła, że pewnie uciekł do innej kobiety. Wujek Andrzej twierdził, że mógł wplątać się w jakieś ciemne sprawy. Ale matka zawsze powtarzała: – Twój ojciec nie byłby zdolny do zdrady. Coś mu się stało. Musimy wierzyć.
Wierzyłem. Przez całe liceum i studia szukałem go w internecie, przeglądałem bazy osób zaginionych, pisałem do fundacji. Bez skutku. Z czasem nauczyłem się żyć bez niego, ale nigdy nie przestałem czuć pustki.
Matka harowała jako pielęgniarka na dwa etaty, żebym mógł skończyć studia. Byliśmy dla siebie wszystkim. Często powtarzała: – Paweł, musisz być silny. Jesteś moim jedynym oparciem.
Starałem się. Pracowałem, odkładałem pieniądze, marzyłem o własnej rodzinie. Ale zawsze czułem, że czegoś mi brakuje. Może dlatego nie potrafiłem się z nikim związać na dłużej. Każda kobieta wydawała mi się obca, jakby nie mogła wypełnić tej dziury po ojcu.
Teraz stałem na tarasie obcego domu pod Warszawą i wiedziałem, że to wszystko było kłamstwem. Ojciec żył. Miał nową rodzinę. Nową córkę. Nowe życie.
Wróciłem do środka. Kinga patrzyła na mnie z niepokojem.
– Przepraszam za moje zachowanie – powiedziałem cicho. – Ten mężczyzna… to mój ojciec. Zaginął, gdy byłem dzieckiem.
Kinga zbladła. – To niemożliwe… Tata nigdy nie mówił, że miał inną rodzinę.
– Jak się nazywa?
– Michał Wysocki.
Poczułem, jak nogi się pode mną uginają. – To on…
Usiedliśmy naprzeciwko siebie. Kinga była w szoku. – Tata jest teraz w delegacji, wraca za dwa dni. Mama… ona nie żyje od pięciu lat. Zawsze mówił, że nie ma rodziny poza mną.
– On miał żonę i syna. Mnie i moją mamę, Annę.
Zapadła cisza. Kinga patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.
– Muszę zadzwonić do taty – powiedziała w końcu.
– Nie… Proszę… Daj mi czas. Muszę to przemyśleć.
Wróciłem do domu jak we śnie. Matka siedziała przy stole, obierała ziemniaki na obiad. Spojrzała na mnie i od razu wiedziała, że coś się stało.
– Coś się stało, Pawełku?
Usiadłem naprzeciwko niej i przez chwilę nie mogłem wydusić słowa.
– Znalazłem go – powiedziałem w końcu. – Ojca.
Zamarła. Nóż wypadł jej z ręki.
– Gdzie?
– Mieszka pod Warszawą. Ma córkę. Żona nie żyje.
Matka zaczęła płakać. – A więc żyje… Cały czas żyje…
– Mamo… On nas zostawił. Założył nową rodzinę. Nigdy nie szukał kontaktu.
– Może miał powód… Może nie mógł…
– Przestań go bronić! – wybuchłem. – Przez niego całe życie czułem się nikim! Ty harowałaś jak wół, a on… on żył sobie spokojnie!
Matka rozpłakała się jeszcze mocniej. – Paweł… Ja tylko chciałam wierzyć, że wróci…
Wyszedłem trzaskając drzwiami. Przez dwa dni nie mogłem znaleźć sobie miejsca. W pracy byłem jak robot. Wieczorami piłem piwo na ławce pod blokiem i patrzyłem w ciemność.
W końcu zadzwoniła Kinga.
– Tata wrócił. Chce się z tobą spotkać.
Nie spałem całą noc. Rano pojechałem pod jej dom. Michał czekał na mnie w ogrodzie. Był starszy, schorowany, ale od razu go poznałem.
– Paweł… – powiedział cicho. – Synu…
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Chciałem go uderzyć, wykrzyczeć mu wszystko w twarz. Ale tylko stałem i patrzyłem.
– Przepraszam – wyszeptał. – Wiem, że nie zasługuję na wybaczenie.
– Dlaczego? – zapytałem. – Dlaczego nas zostawiłeś?
Usiadł ciężko na ławce.
– To długa historia… Wpadłem w długi. Grozili mi. Bałem się o was. Uciekłem, żeby was chronić. Potem… potem było już za późno. Bałem się wrócić. Wstydziłem się.
– Mogłeś napisać! Zadzwonić!
– Wiem… Ale byłem tchórzem.
Siedzieliśmy długo w milczeniu. W końcu Michał wyciągnął portfel i podał mi stare zdjęcie – mnie i matki sprzed lat.
– Noszę je zawsze przy sobie – powiedział cicho.
Nie wiedziałem, co czuję. Złość, żal, ulgę? Wszystko naraz.
– Chcesz poznać swoją siostrę? – zapytał nieśmiało.
Pokiwałem głową.
Kinga wyszła do nas z herbatą. Była wyraźnie spięta, ale uśmiechnęła się do mnie niepewnie.
– Cześć…
– Cześć – odpowiedziałem.
Rozmawialiśmy długo. O dzieciństwie, o tym, jak wyglądało nasze życie bez ojca. Kinga opowiadała o swojej matce – była dobra, ale chorowała długo. Michał opowiadał o swoich lękach, o tym, jak każdego dnia myślał o mnie i o mamie, ale nie miał odwagi wrócić.
Wróciłem do domu późno w nocy. Matka czekała na mnie w kuchni.
– I co teraz? – zapytała cicho.
– Nie wiem…
Przez kolejne tygodnie spotykałem się z Kingą i Michałem. Powoli zaczynaliśmy budować coś na nowo. Ale rana w sercu została.
Matka nie chciała widzieć Michała. – Nie potrafię mu wybaczyć – powiedziała stanowczo.
Rozumiem ją. Ale ja… ja chyba muszę spróbować. Dla siebie. Dla Kingi. Dla przyszłości.
Czasem patrzę na stare zdjęcia i zastanawiam się: czy można naprawdę zacząć od nowa? Czy wybaczenie jest możliwe, gdy serce wciąż krwawi? Co wy byście zrobili na moim miejscu?